Know-How

Dodano:   /  Zmieniono: 
Genetyczna ruletka
Badania dowodzą, że sztuczne zapłodnienie polegające na wstrzyknięciu plemnika do komórki jajowej może dać w efekcie dziecko niedorozwinięte płciowo. Do wniosków takich doszli naukowcy z Instytutu Pasteura w Paryżu. Ich zdaniem, 5 proc. mężczyzn z zaburzeniami płodności ma zmutowany chromosom Y. Po przeprowadzeniu dokładniejszych badań okazało się, że taka deformacja świadczy o niestabilności chromosomowej, prowadzącej do zaniku chromosomu Y w niektórych komórkach, na przykład w plemniku. U mężczyzn mających zbyt mało spermy aż 18 proc. plemników nie ma chromosomu Y. Z połączenia tak zmutowanego plemnika z komórką jajową może się urodzić dziecko z niedorozwojem płciowym. Chłopcy mogą odziedziczyć przypadłość ojca. Ryzyko ponoć jest niewielkie, bo tylko 10 z 1600 płodów poczętych w ten sposób nie ma chromosomu Y, niemniej jednak naukowcy zgodnie twierdzą, że należy z większą starannością badać bezpłodnych mężczyzn, zanim zakwalifikuje się ich do zabiegu sztucznego zapłodnienia.

Prawodziobe wrony
Okazuje się, że nie tylko ludzie, goryle czy szympansy mają tendencję do prawo- lub leworęczności. Tę charakterystyczną cechę naczelnych dotychczas ściśle łączono z ich sprawnością umysłową, zręcznością manualną, a nawet zdolnością do porozumiewania się za pomocą mowy. Uważano nawet, że ludzie leworęczni, których jest znacznie mniej, są geniuszami. Gavin Hunt z University of Auckland w Nowej Zelandii odkrył jednak, że pewien gatunek wron (Corvus moneduloides) również wykazuje tendencję do częstszego używania jednej strony dzioba. Te sprytne ptaki potrafią odłamać kawałek liścia, odpowiednio go poprzycinać i uformować z niego narzędzie do wyciągania z pni drzew smakowitych insektów. Zbierając pozostawione przez wrony "sztućce" i analizując ich kształt oraz zużycie, naukowcy jednoznacznie stwierdzili, że znaczna część ptasiej populacji jest "prawodzioba". Niestety, naukowcom nie udało się wyjaśnić, w jaki sposób przejawia się nadzwyczajność niewielkiej liczby ptaków "lewodziobych".

Bakterie są wszędzie
Specjaliści z Quinnipiac University w Hamden (Connecticut) odkryli, że nawet ludy zamieszkujące wysokie partie peruwiańskich Andów cierpiały z powodu infekcji bakteryjnych. Dotychczas przypuszczano, że w tak niedostępnych partiach gór i wyjątkowo nieprzyjaznym środowisku bakterie chorobotwórcze nie występują. Badania 250 mumii znalezionych w głębokich górskich jaskiniach ujawniły jednak zmiany chorobowe charakterystyczne dla takich dolegliwości, jak zapalenie stawów, próchnica czy paradontoza. Zmiany w układzie kostnym wywołane artretyzmem występowały już u nastolatków i możliwe, że rdzenni Peruwiańczycy właśnie z tego powodu nie dożywali nawet czterdziestki. Okazało się także, że przyczyną śmierci wielu ludzi, których zabalsamowane ciała liczą sobie od 500 do 1000 lat, była gruźlica. Świadczą o tym typowe dla tej choroby zmiany w płucach i kręgosłupie.

Jowisz betlejemski
Amerykański astronom Michael Molnar twierdzi, że znalazł pierwszą poza Biblią wzmiankę o gwieździe betlejemskiej. Odwołując się do manuskryptu z IV wieku, napisanego przez rzymskiego astrologa Firmicusa Maternusa, Molnar dowodzi, że gwiazda betlejemska nie była gwiazdą, lecz podwójnym zaćmieniem Jowisza w niezwykle rzadkiej astrologicznej koniunkcji. Wydarzyło się to 20 marca 6 roku przed narodzeniem Chrystusa, a powtórnie 17 kwietnia tego samego roku. Zjawisko zostało opisane właśnie przez Maternusa w 334 roku naszej ery. Rzymski astrolog, nie chcąc wplątywać swej astrologicznej wiedzy w dzieje biblijne, nie wspomniał o narodzinach Jezusa. Właśnie to, według Molnara, spowodowało, że prawdziwa historia gwiazdy betlejemskiej była przez wieki nieznana.

Więcej możesz przeczytać w 2/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Opracował: