Euro spod zaspy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Powinniśmy przestać bić rekordy świata w propagandzie klęski

"Gdyby wszyscy dyletanci zasiadający w Sejmie dogadali się z sobą i utworzyli własny klub, miałby on zdecydowaną większość, zdolną nawet do zmiany konstytucji"
Witold Gadomski


Felietonista "Gazety Wyborczej" dołożył powyższymi słowy sąsiadującemu ze mną na łamach "Wprost" Tomaszowi Nałęczowi, który tydzień temu łkał nad zrujnowaną przez RPP polską gospodarką. Przyznaję, że cieszą mnie coraz częstsze w mediach spostrzeżenia, iż Polska różni się od Argentyny, że więcej przed nami szans niż zagrożeń i że powinniśmy przestać bić rekordy świata w propagandzie klęski. Nawet w dobie zimowego "delirium tremens" (wie, o czym myślę, każdy, kto siedział za kierownicą 2 stycznia) podlanego krwistym sosem rządowego "bilansu otwarcia" okazało się, że jakoś przeżyliśmy. Że potrafiono naprędce organizować w szkołach, plebaniach i prywatnych domach noclegi dla pechowców, którzy utknęli w zaspach, że poza stosunkowo drobnymi stłuczkami nie zdarzyły się jakieś gigantyczne katastrofy (tylko tu i ówdzie nie dowieziono na czas niektórych gazet do kiosków lub wystarczających porcji nowej europejskiej waluty do banków). Jeśli czegoś brakowało, to rzeczy stosunkowo prostych, na przykład piasku i soli (czyżbyśmy byli tak zmodernizowani, że przestaliśmy zwracać uwagę na podobne drobiazgi?) lub wysłania na najbardziej uczęszczane trasy plutonu czołgów, które w kilka godzin zamieniłyby "gierkówkę" w pas startowy (zamiast tego relacjonowano kolejne "odprawy obrony cywilnej"). Nie ubiegam się o posadę eksperta od odśnieżania, ale mam (dyletanckie) wrażenie, że dałoby się zrobić ciut więcej i ciut lepiej w tej sprawie.
Tymczasem w eurolandzie dokonano operacji na niebywałą skalę, przestawiając w kilka dni gospodarkę dwunastu krajów na wspólną, europejską walutę. Myślę, że było to trudniejsze niż polska akcja odśnieżania, i cieszę się, że w ten sposób Unia Europejska zdołała potwierdzić swą zdolność sprawnego działania. Wzruszyła mnie błazenada odegrana w Wielkiej Brytanii, gdzie dużym nakładem sił i środków tamtejsi eurofobi (zapewne typowi angielscy smakosze Christmas pudding) zaaranżowali przed siedzibą Bank of England pogrzeb walut narodowych pod hasłem "Śmierć 12 walut narodowych pożartych przez euro". Też mi żarcie! Inaczej, choć w pewien sposób podobnie reagowano na Białorusi, gdzie rozmówcy dziennikarzy agencyjnych dzielili się z nimi takimi na przykład sentencjami: "Wymysł z euro to jakiś niebezpieczny eksperyment. Jeśli kilkanaście krajów rezygnuje z waluty narodowej, to wygląda to dziwnie. Bo to przecież rezygnacja z części narodowej kultury". Ot, miejscowi specjaliści od wysokiej kultury i silnych finansów powiedzieli, co wiedzieli.
Ważna jest, jak sądzę, inna reakcja odnotowana w przeprowadzonym we Francji sondażu Instytutu Sofres i Fundacji Schumana (kuzynki Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana). Zaledwie 2 proc. badanych uznało za najważniejsze symbole Unii Europejskiej Brukselę (jako "stolicę" unii) i wspólną politykę rolną (którą - jak wiadomo - sporo Francuzów traktuje jak dojną krowę). 15 proc. wymieniło Parlament Europejski, 18 proc. - niebieską flagę z dwunastoma gwiazdkami, a 47 proc. - właśnie euro (sondaż odbył się pod koniec listopada, czyli przed główną fazą operacji, zanim ludzie dotknęli nowych banknotów). Powszechnie wiadomo, że Francuzi nie są fantastami i dość mocno stąpają po ziemi, a taki wynik sondażu może nas jedynie utwierdzić w przekonaniu o francuskim realizmie.
Wygrzebując się ze styczniowych zasp, myślałem z nadzieją o tym, że z każdym nowym rokiem przybliża się moment, gdy Polacy będą mieli w ręku bite w Polsce euro - na awersie to samo, co w pozostałych krajach członkowskich, a na rewersie piękny polski orzeł biały. I oby taka właśnie była nasza narodowa złotówka, a wtedy mniej groźny będzie sejmowy klub naszych narodowych dyletantów.
Więcej możesz przeczytać w 2/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.