Karnawał 1391

Dodano:   /  Zmieniono: 
W mięsopuście nasi przodkowie bawili się tak, że w porównaniu z nimi jesteśmy klasztornymi, umartwiającymi się ponurakami
Mer trzęsidupków i jego kompania, czyli jak się bawiono w dawnej Europie

Jeden z ambasadorów sułtana tureckiego Sulejmana Wspaniałego (1495-1566) opowiadał swemu władcy, że "w pewnej porze roku chrześcijanie dostają wariacji i dopiero jakiś proch sypany im w kościele na głowy leczy takową". Owa tajemnicza wariacja to oczywiście zapusty, zakończone środą popielcową.
Dzisiejszy karnawał jest ledwie słabym cieniem dawnych szaleństw, w których uczestniczyły zgodnie całe lokalne społeczności. Dawny człowiek miał w ogóle nieporównanie więcej okazji do przebywania w środowisku sąsiedzkim. Możni tamtego świata hojną ręką fundowali imprezy dla ludu, widząc w nich źródło swego prestiżu i pozycji. Największymi zamkniętymi miejscami widowisk były średniowieczne katedry. Nabożeństwa kończyły się grami, zabawami i tańcami. Towarzyszyły temu oczywiście głosy na trwogę. Święty Jan Chryzostom wywodził: "Bóg nie dał nam nóg do tańca, lecz do pełnego skromności chodzenia".
Towarzystwo w kościele, rozśpiewawszy się pieśniami kościelnymi, potrafiło przejść nagle do erotycznych przyśpiewek ludowych. Bywało, że niezliczone w średniowieczu pielgrzymki przybierały kształt pochodów tanecznych, odbywających się w rytm wesołego marsza. W 1549 r. biskup Kolonii oburzał się, że aktorzy komediowi grają w kościołach i klasztorach żeńskich, "gdzie gestami świeckimi, miłosnymi i światowymi sprawiają przyjemność dziewczętom". Czasem błędnie wyobrażamy sobie średniowiecze jako okres całkowitej dominacji smętnej kultury religijnej. W rzeczywistości powaga łączyła się wówczas ze sztubacką psotą, rubasznością i świeckością.

Kościół igrzysk
Zimowe święta religijne etnologowie wywodzą od antycznych uroczystości budzenia się wiosny. W starożytnej Grecji święto kwiatów obchodzono w lutym, kiedy do ludzi przybywał Dionizos. W Rzymie również w lutym świętowano feralia - na okręcie na kołach zjawiał się wówczas bóg Bachus. Niektórzy od nazwy boskiego pojazdu - carrus navalis - wywodzą nazwę karnawału. Istnieje również pogląd, że pochodzi ona od wyrażenia carne vale, które oznacza mięsopust, pochwałę radości życia i powszechnego dostatku. Karnawał kojarzony jest także z zimowymi rzymskimi Saturnaliami, związanymi z kultem Saturna. W święta te nie wkładano togi ani innych oznak dostojeństwa, wszyscy za to przywdziewali czapkę noszoną zwykle przez niewolników. Służba miała wolne i czasami dla żartu usługiwali jej pracodawcy. Początkowo Saturnalia przypadały na koniec roku, później przesunęły się na dni od Trzech Króli do środy popielcowej. Natrafiamy tu na ważny trop sensu karnawału. U swych źródeł nie był to tylko okres folgowania zamiłowaniu do jadła i trunków, ale też czas, w którym zawieszano powszechnie obowiązujący porządek świata.
W średniowieczu te antyczne pierwiastki odnajdujemy w różnych świętach zimowych o charakterze na poły religijnym. W Święto Młodzianków młodzi ludzie mieli chodzić po kweście i zbierać dary, a w istocie nierzadko opanowywali kościoły. Bili w dzwony, parodiowali księży odprawiających msze, a kwesty przybierały postać maskarad, naśladowań procesji, nieprzerwanych tańców. Młodzież wymuszała darowizny albo wręcz, wtargnąwszy do domostw mieszczan, dopuszczała się rabunków. Podobna skłonność do zabaw i psot dawała o sobie znać podczas Święta Osła. Obchodzono je na cześć zwierzęcia służącego za środek lokomocji świętej rodzinie. Najpierw wprowadzano osła do świątyni, gdzie przykrywano go kapą i wyśpiewywano na jego cześć pochwalne hymny. Następnie procesja wychodziła na ulice, gdzie zaczynały się libacje.

Ministrant biskupem, czyli Święto Głupców
W Boże Narodzenie zwykle zaczynało się Święto Głupców. Wzięło się ono ze szczególnego stosunku średniowiecza do ludzi obłąkanych. Z jednej strony, wzbudzali oni lęk i odrazę, z drugiej jednak uchodzili za naznaczonych przez Boga, w swym szaleństwie mówiących głosem Stwórcy. Pojawienie się obłąkanego w mieście wywoływało niezdrowe ożywienie: goniono go po ulicach, oblewano wodą, okładano kijami, obrzucano śmieciami i kamieniami, ludzie wyglądający przez okna wymyślali mu od wariatów, czasem golono mu głowę. Podczas Święta Głupców sadzano obłąkanych na ośle twarzą do ogona i pędzono przez miasto ku uciesze gawiedzi. Istotą tego święta była jednak zamiana ról wśród duchowieństwa. Ministranci zajmowali wówczas miejsca biskupów i kanoników. Posuwano się do tego, że ministrant wybrany przez kolegów przywdziewał kapę biskupa, przyjmował należne mu honory i odprawiał mszę. Ludzie z hałasem, przy dźwiękach instrumentów wylegali na ulice miast. Muzyce towarzyszyły sprośne okrzyki i gesty.
W związku ze świętami okresu zimowego powstawały liczne kpiarskie bractwa i stowarzyszenia, które za patronów obierały błaznów czy głupków. W Paryżu członkowie organizacji Beztroskie Dziatki wędrowali ulicami miasta zawsze pierwszego stycznia. Pochód prowadziło sześciu odwróconych twarzą do ogona jeźdźców na osłach, za nimi posuwali się ludzie niosący sztandar i proporczyki z hasłami wymierzonymi przeciwko lekarzom, aptekarzom, a przede wszystkim przeciw zdradzanym i bitym mężom - nie było bowiem większej hańby dla mężczyzny jak maltretowanie przez żonę. Gdzie indziej władze miejskie udzielały subwencji wesołej kompanii towarzyszącej "merowi trzęsidupków".

Kontratak ponuractwa
Wesołym obrzędom zimowych świąt towarzyszyła krytyka, nasilająca się od schyłku średniowiecza. W XVIII wieku wspominano je już z gwałtowną wrogością: "Były to rzeczy odrażające, czyny haniebne i zbrodnicze, wymieszane z niezliczonymi swawolami i bezeceństwami, jako że prawdą jest, iż gdyby wszystkie diabły z piekła postanowiły ustanowić w naszych kościołach święto, nie mogłyby zarządzić niczego ponad to, co działo się naonczas".
Zabawy z pogranicza sacrum i profanum, potępiane przez władze i Kościół, zaczęły zanikać w XVII wieku. W tym czasie zaczęła się kształtować świecka forma mięsopustu. Ze średniowiecznych misteriów przejęto ruchome estrady, na których przedstawiano sceny piekielne, potwory i diabły, a popularną dekoracją stała się wielka rozwarta paszcza. Mówiąc o ulicznych zabawach, nie sposób nie wspomnieć o roli, jaką odgrywały w nich maski. W zhierarchizowanym świecie, w którym strój mieszczanina różnił się od ubrania szlachcica i chłopa, karnawałowe przebranie zawieszało na czas zabawy obowiązujące reguły. Trwałe okazały się praktyki odwracania porządku i ról społecznych. W Niemczech mężczyźni przebierali się za kobiety. Karnawał wzbogacały różnorodne gry i wyścigi. Wśród nich najosobliwsze były gonitwy prostytutek i Żydów. Z czasem te formy zostały wyparte przez bardziej ugrzecznione i konwencjonalne popisy. Uliczną zabawę, w której bogaci i biedni byli razem, zaczęła zastępować zabawa zamknięta w murach pałaców i kamienic zamożnych mieszczan.

Polak "gwałci" środę popielcową
Szaleństwa karnawałowe były dobrze znane także w Polsce, gdzie - jak pisano - wśród ludu powszechnym zwyczajem było "w te szalone dni mięsopustne lekkomyślne słowa z ust wyrzucać, klnąć, łajać, sakramentować". Urządzano maskarady, przebieranki i bale nazywane redutami. O zapustnych zabawach wspomina Jędrzej Kitowicz, powiadając, że szlachta, rozhulawszy się przy postnych potrawach, "gwałciła" tańcami i pijaństwem środę popielcową. Następowało to, gdy "się młodzieży zbyt nogi rozbiegały, a gospodarz łagodny nie chciał im psuć wesołej fantazji".
W tych dniach towarzystwo wyprawiało się kuligiem do najbliższego sąsiada, gdzie kazali dawać sobie jeść i pić i męczyli go tak długo, aż nie opróżnili mu piwnicy i spiżarni: "Gdy już wyżarli i wypili wszystko, co było, brali owego nieboraka z sobą z całą jego familią i ciągnęli do innego sąsiada". Oskar Kolberg podkreślał, że ten obyczaj wzajemnych wizyt i wspólnej zimowej zabawy był rezultatem zażyłości braci szlacheckiej: "Całe nieraz województwo żyło z sobą jako jedna rodzina szlachecka". Bardziej wstrzemięźliwi kapłani wybrzydzali na zbytnie folgowanie zachciankom w czasie karnawału. Kalwin Grzegorz z Żarnowca (1528-1601) ubolewał, że "większy zysk czynimy diabłu, trzy dni rozpustnie mięsopustując, aniżeli Bogu czterdzieści dni nieochotnie poszcząc."
Zapusty były też okresem zawierania małżeństw i narzeczeństw. W święto Podkoziołek - tak nazywano nagą lalkę męską lub figurę kozła - dziewczęta składały pieniądze, wierząc, że im większą dadzą sumę, tym bogatszego dostaną męża. Na ten okres przypada też dzień św. Walentego - w średniowiecznej Anglii młodzieńcy losowali wówczas damę, która na rok stawała się ich towarzyszką zabaw.

Więcej możesz przeczytać w 3/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.