Ku pokrzepieniu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Im większy udział sektora prywatnego w gospodarce, tym lepiej dla jej wzrostu
W czasach zwątpienia warto spojrzeć na przebytą drogę i na niej szukać drogowskazów. Pomagają nam w tym rzetelne porównawcze analizy dotyczące krajów, które jeszcze 10-12 lat temu - podobnie jak Polska - tkwiły w komunizmie. Dziś chciałbym przedstawić niektóre wyniki badań zawarte w niedawno opublikowanym raporcie Banku Światowego "Transformacja - pierwsze dziesięć lat", autorstwa P. Mitry i M. Selovsky’ego. Odwołam się też do ostatniego raportu EBOiR na ten sam temat.
Najbardziej chyba uderzającym faktem jest ogromne zróżnicowanie PKB w dawnych krajach socjalistycznych w ciągu zaledwie dziesięciu lat. W 2000 r. PKB wynosił w Polsce 127 proc. tego wskaźnika z 1990 r., w Słowenii - 114 proc., na Węgrzech - 104 proc., w Słowacji - 103 proc., w Czechach - 98 proc., w Estonii - 83 proc., natomiast w Rumunii - 77 proc., w Bułgarii - 71 proc., w Rosji - 63 proc., na Ukrainie - 42 proc., w Mołdawii - 33 proc. Są to dane oficjalne, które zawyżają wyjściowy poziom dochodu narodowego w socjalizmie i nie uwzględniają wzrostu nie rejestrowanej gospodarki po jego upadku. Dynamika gospodarcza wszystkich krajów posocjalistycznych kształtowała się więc korzystniej, niż wynikałoby z oficjalnych statystyk. Ale i po tej korekcie ogromne zróżnicowanie PKB w tych krajach pozostaje faktem.
Z czego ono wynika? Tutaj wszyscy badacze są zgodni. Te różnice wzięły się po części z odziedziczonych warunków. Państwa mocniej uzależnione od rosyjskiego eksportu ucierpiały bardziej niż te, które były mniej od niego zależne. To w dużej mierze tłumaczy skalę ogromnego początkowego spadku PKB w krajach nadbałtyckich, w Kirgizji czy w Mołdawii. Było to ceną za ich suwerenność. Wpływ owych początkowych różnic zanika jednak w miarę upływu czasu, a na plan pierwszy wybija się drugi czynnik: zakres zreformowania państwa i gospodarki. We wszystkich badaniach zwrócono szczególną uwagę na bardzo mocny związek między skalą liberalizacji (czyli usuwania różnych form szczegółowego państwowego interwencjonizmu) a wzrostem gospodarczym. Im większy postęp prorynkowych reform, tym - przeciętnie - korzystniejsza dynamika gospodarki. Blokady rynku są zatem blokadami rozwoju.
Znamienne jest, że lepsze wyniki w zakresie wzrostu gospodarki idą w parze z lepszymi rezultatami w innych istotnych dziedzinach:

1 Szybszemu wzrostowi towarzyszył szybszy marsz ku stabilności cen. W 2000 r. średnia inflacja w Europie Środkowej i krajach nadbałtyckich wynosiła 5,7 proc., w Rumunii - 45,7 proc., w Rosji - 33 proc., w Mołdawii - 31,3 proc., a na Ukrainie - 28,2 proc.

2 Gospodarki notujące szybszy wzrost stały się bardziej przyjazne dla środowiska niż te, które miały gorszą dynamikę. W latach 1992-1998 zużycie energii na jednostkę PKB - zasadniczy wskaźnik tego oddziaływania - obniżyło się w Europie Środkowej i krajach nadbałtyckich o 21 proc., zaś w krajach byłego ZSRR (z wyłączeniem państw nadbałtyckich) wzrosło o 5 proc.

3 Podobnie zmieniały się wskaźniki zdrowotności. Przeciętne dalsze trwanie życia wzrosło w Europie Środkowej, natomiast spadło w Rosji i na Ukrainie. Wskaźnik umieralności niemowląt obniżył się zaś w tej pierwszej grupie, a w drugiej wzrósł.

4 Kraje o kiepskich dotychczas wynikach we wzroście gospodarczym (Ros-ja, Ukraina, Rumunia) odnotowały najszybszy wzrost i najwyższy poziom nierówności rejestrowanych dochodów. W krajach o szybszym wzroście gospodarki (Polska, Czechy, Węgry) wzrost nierówności był mniejszy, a osiągnięty poziom - niższy. Na dodatek w tych pierwszych państwach wystąpiło o wiele większe natężenie korupcji, co dodatkowo spotęgowało różnicę we wzroście i poziomie nierówności między maruderami a liderami rozwoju. Korupcja zawsze bowiem bije w biednych.
Jak widać, można mieć jednocześnie szybszy wzrost, niższą inflację, poprawę stanu środowiska i zdrowia społeczeństwa oraz mniejsze nierówności. Ta zbieżność nie jest przypadkiem, lecz wynika z większego zakresu reform. Jednakże w większości krajów, które w końcu omawianej dekady uzyskały największy przyrost PKB, zdarzały się epizody wolnego rozwoju lub wręcz spadku. Na Węgrzech w 1995 r. tempo wzrostu PKB obniżyło się do 1,5 proc., a w 1996 r. do 1,3 proc., w Czechach zaś PKB spadał przez trzy kolejne lata: w 1997 r. - o 1 proc., w 1998 r. - o 2,2 proc. i w 1999 r. - o 0,8 proc. Za każdym razem przyczyny były inne, ale istniał ten sam wspólny mianownik: zaniechanie (lub regres) określonych reform prowadziło do takiego narastania nierównowagi w gospodarce (wzrostu deficytu budżetowego i/lub deficytu rozliczeń z zagranicą), że w celu uniknięcia kryzysu gospodarki trzeba było ostro hamować.
Ten sam mianownik znajdujemy również w wypadku spowolnienia wzrostu w Polsce w 2001 r. i w tym roku. Najbardziej przyczyniły się do tego blokady reform rynku pracy i wydatków socjalnych. Ponadto w przedwyborczym amoku odtańczono w parlamencie w 2000 r. i w 2001 r. sporo argentyńskiego tanga. Po co na przykład - wbrew ostrzeżeniom - wydłużano urlopy macierzyńskie, by je skracać w 2001 r.?
W raporcie Mitry i Selovsky’ego znajdujemy wiele interesujących konkretów. Na przykład we wszystkich badanych krajach posocjalistycznych nowe prywatne przedsiębiorstwa osiągały - średnio - lepsze wyniki (zwłaszcza w dziedzinie wydajności pracy) niż firmy sprywatyzowane, czyli byłe przedsiębiorstwa państwowe, a te z kolei - lepsze rezultaty niż firmy nie sprywatyzowane. A zatem, im szybciej rośnie udział tych pierwszych i drugich, czyli udział sektora prywatnego w gospodarce, tym lepiej dla jej wzrostu.
I odwrotnie, hamując prywatyzację gospodarki, ogranicza się jej rozwój. Z badań Banku Światowego (a także EBOiR) wynika też, że w wypadku większych przedsiębiorstw najlepsze wyniki dawała ich prywatyzacja poprzez sprzedaż solidnym strategicznym inwestorom.

Więcej możesz przeczytać w 5/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.