Męczeństwo św. Wojciecha

Męczeństwo św. Wojciecha

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polska na ścisłych związkach z Europą tylko zyskiwała
Sejm odrzucił wniosek posłów Ligi Polskich Rodzin i Samoobrony o pilne przeprowadzenie referendum w sprawie członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Przegrani nie zrezygnowali jednak i zapowiedzieli ponowne wniesienie tej kwestii pod obrady, tym razem w postaci inicjatywy obywatelskiej. Jeśli uda się im zgromadzić pięćset tysięcy podpisów, parlament będzie jeszcze raz debatował nad tą sprawą.
Nie ulega wątpliwości, że autorzy tej inicjatywy będą odwoływali się do historii, tak jak czynili dotychczas. Będzie więc można usłyszeć kolejny raz, że wstąpienie do Unii Europejskiej śmiertelnie zagrozi egzystencji narodu i państwa polskiego. Padną oskarżenia o zdradę, jak podczas ostatniej debaty sejmowej, kiedy jeden z największych eurosceptyków porównał polskie uczestnictwo w unii do rozbiorów oraz niemieckiej i bolszewickiej okupacji, a zwolenników integracji nazwał targowiczanami.
Takie posługiwanie się historią jest zwykłym nadużyciem, którego eurosceptycy dopuszczają się coraz częściej. Co najdziwniejsze, prawie nikt z tym nie polemizuje, chociaż argumentów jest pod dostatkiem. Zwolennicy UE koncentrują się na ukazywaniu korzyści płynących z integracji i ta futurystyczna perspektywa może wręcz sprawiać wrażenie ucieczki przed przestrogami historii.
Tymczasem jest dokładnie odwrotnie. Przeszłość pełna jest przykładów, że Polska na ścisłych związkach z Europą tylko zyskiwała, a kłopoty spadały na nią zawsze, kiedy odwracała się do Europy plecami. Dobrze jest też uświadomić sobie, że spór o związki Polski z Europą jest równie stary jak nasze dzieje. We wszystkich epokach można było znaleźć gorących zwolenników i przeciwników otwierania się na Europę.
Bodajże najgoręcej spierano się o to przed tysiącem lat, w czasach Mieszka I. Często nie doceniamy owego sporu, bo do naszych czasów nie dotrwały nawet najmniejsze jego ślady. Ale nietrudno się domyślić ostrości tamtych kontrowersji. W porównaniu z rewolucją, jaką niosło wprowadzenie nowej religii, członkostwo w unii wydaje się kaszką z mleczkiem. Wraz z przyjęciem chrześcijaństwa w państwie Mieszka zmieniało się dosłownie wszystko: poczynając od bogów, a na obyczajach dnia codziennego kończąc. Bardziej ryzykowne było też otwarcie się na świat, bo przeciętnemu mieszkańcowi państwa Polan kojarzył się on ze złowrogim rycerzem, rabującym jego rodzinne strony. W tych warunkach temperatura sporu sięgała zenitu i należałoby wielokrotnie pomnożyć siłę obecnej antyunijnej argumentacji, żeby osiągnąć tamten poziom emocji i zacietrzewienia.
W tamtej bezpardonowej walce nie brakowało ofiar najcięższych, bo z ludzkiego życia. Zdarzało się, że duchownych głoszących nową wiarę spotykała śmierć z ręki obrońców pogaństwa. Najbardziej znanym męczennikiem stał się św. Wojciech, próbujący ewangelizować sąsiedzkie Prusy. Zginął nie tylko za wiarę, ale także za przyświecającą jego działaniom wizję jednej chrześcijańskiej Europy. To przecież dlatego kilka lat po jego śmierci do jego grobu przybył cesarz Otton III, główny szermierz ówczesnego europejskiego uniwersalizmu.
Jeśli się o tym wszystkim pamięta, trudno nie uznać za paradoks tego, że dzisiaj na św. Wojciecha powołują się nie zwolennicy, lecz przeciwnicy jednoczącej się Europy. Uczynienie właśnie z tego misjonarza symbolu polskiego separatyzmu jest jak ponowne zadawanie mu męczeństwa, tym razem ideowego. Lepiej więc zostawić świętego w spokoju i za historyczny sztandar eurosceptyków wybrać na przykład Miecława, XI-wiecznego przywódcę antyeuropejskiej i antychrześcijańskiej rebelii.

Więcej możesz przeczytać w 5/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.