Nowa reformacja

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pierwsza wojna afgańska XXI wieku (jest mało prawdopodobne, że będzie ostatnią, jako że z nowego stulecia pozostało jeszcze 99 lat) sprawiła, iż religia znalazła się w centrum zainteresowania świata
 Kampania, której przewodzą Stany Zjednoczone, skierowana jest przeciwko międzynarodowemu terroryzmowi. Nie jest to nowa krucjata przeciwko islamowi - jak sądzi wielu muzułmanów. Jeśli Amerykanie byliby nastawieni antymuzułmańsko, dlaczego wysłali swoich żołnierzy, żeby pomagali Muzułmanom w Bośni i Kosowie, gdzie Stany Zjednoczone nie mają prawie żadnych inwestycji ani innych wartych obrony interesów?
Nie można wykluczyć, że w Afganistanie przed upływem wieku nie dojdzie do kolejnego rozlewu krwi. To samo można jednak powiedzieć o wielu innych regionach świata. Nie tylko z powodu lokalnych konfliktów, ale dlatego, że całą strukturą światowej władzy wstrząsają ruchy tektoniczne.

Religia geopolityczna
Technologia informatyczna niszczy dziś wszelkie układy sił, podobnie jak rewolucja przemysłowa wstrząsnęła światem w przeszłości. Rozpadają się stare sojusze. Powstają nowe układy przejściowe. Raptownie zmieniają się kursy walut. Rozwijają się kontakty handlowe. Nowy trójpodział świata - na gospodarki technologiczne, przemysłowe i rolnicze - najprawdopodobniej doprowadzi do nowych napięć między państwami, klasami społecznymi, grupami interesu, regionami i narodami. A to oznacza, że najbliższe dekady mogą być pełne zaskakujących zwrotów i przemian.
Polityka globalna była zdominowana przez konkurujące z sobą rządy. Dzisiaj na arenie geopolitycznej pełno jest także innych bytów. Pojęcie to obejmuje wszystko - od ponadnarodowych korporacji po globalne sieci przestępcze i labirynt organizacji pozarządowych. Także największe religie świata, specyficzny rodzaj organizacji pozarządowych.
Podczas gdy wiele struktur globalnych nie ma społecznego zaufania i poparcia - co eksperci polityczni nazywają "legitymacją" - wielkie religie cieszą się nie tylko akceptacją, ale i żarliwym oddaniem olbrzymich grup ludzi. A to przekłada się na znaczącą siłę. Gdy przyjrzymy się, jaką rolę odegrał papież w przyspieszeniu obalenia muru berlińskiego, albo konfliktom targającym obrzeżami islamu, zauważymy, że religia ma gigantyczne znaczenie. Co więcej, coraz szybsze tempo zmian sprawia, że życie staje się coraz bardziej złożone, niejednoznaczne moralnie i nieprzewidywalne. Ludzie pragną stabilności i tracą wiarę w rządy i inne instytucje, uważając, że są skorumpowane, nieskuteczne i niesprawiedliwe.

Różowe okulary pamięci
Religie oferują ludziom sens i strukturę życia, przewodnictwo moralne i wspólnotę. Ułatwiają identyfikację i poruszają głębokie struny emocjonalne wśród wyznawców. Oferują jasność, obiecują nadzieję i sprawiedliwość, jeśli nie na tym świecie, to w innym.
Wielu ludzi chciałoby, żeby religia oczyściła nasz krwawy, nieuczciwy i niesprawiedliwy świat. Czyż nie byłby on lepszy, przyjemniejszy, uczciwszy, sprawiedliwszy i bardziej ludzki, gdyby rządziła nim religia? - pytają. Świadectwa historii nie są jednak pocieszające. Gdy zdejmiemy różowe okulary, które idealizują przeszłość, dostrzeżemy świat doświadczony ścierającymi się fundamentalizmami, pełen fanatyków, krzyżowców i inkwizytorów. To był nasz świat przed pojawieniem się nauki i takich koncepcji, jak rozwój, swoboda polityczna, prawa jednostki, rozdział władzy, państwo narodowe i ... sekularyzm. Był to świat brutalnego patriarchatu, ciągłego głodu, dzieciobójstwa, ciemnoty, niemal powszechnej biedy i krótkiego życia. Był to też świat ciągłych podbojów i konfliktów.
W zawirowaniach, do których będzie dochodziło na światowej scenie w nadchodzących dziesięcioleciach, religie jeszcze raz staną się dominującym zagadnieniem. Jeśli inne globalne siły nie mają legitymacji albo ją tracą, co określi przyszły świat? Jak on się zmieni?

Nowy miecz świętej wojny
Względne wyniesienie religii kosztem innych sił na światowej scenie mogłoby się stać - jeśli nie zachowamy ostrożności - zapowiedzią powrotu do niektórych elementów nie całkiem chlubnej przeszłości sprzed ery nowożytności. Apokaliptyczne scenariusze odmalowują obraz powrotu do wartości agrarnych, dominacji lokalnych tyranii, epidemii, nie kończących się konfliktów między odpowiednikami afgańskich watażków - tyle że uzbrojonych w broń masowego rażenia albo próbujących ją zdobyć.
Religie w większym stopniu niż inni gracze globalnej sceny pomagały w narodzinach fanatyzmu. Gdziekolwiek można znaleźć absolutyzm, tam znajdą się też ludzie gotowi dla niego zabijać. A wiele religii - jeśli nie wszystkie - posługuje się pojęciem absolutu. Fanatycy - chrześcijańscy krzyżowcy, muzułmańscy zamachowcy samobójcy czy hinduistyczni podpalacze meczetów - byli tolerowani lub wręcz zachęcani przez przywódców religijnych w czasach, kiedy gorliwi wyznawcy walczyli mieczami. Wygląda to inaczej dzisiaj, gdy święte wojny toczą w świecie wstrząsanym destabilizującymi przemianami i pełnym źle zabezpieczonej broni atomowej, chemicznych i biologicznych narzędzi masowego zniszczenia. Żadna religia nie może usprawiedliwić moralnie fanatyzmu w kontekście tego nowego świata.

Czas oczyszczenia
Oto dlaczego wzrost wpływów religijnych w skali globalnej nie jest receptą na oczyszczenie moralności albo polepszenie naszego życia, a jedynie przybliża spełnienie przepowiedni Samuela Huntingtona o wybuchu wojen religijnych w XXI wieku.
Aby ta przepowiednia się nie sprawdziła, religie fundamentalistyczne, hodowle fanatyków, musiałyby przejść wewnętrzną reformację. Oznacza to koniec obsesyjnego trzymania się przeszłości, obarczania innych winą za biedę i nędzę swoich wyznawców, a także wyzwolenie myślicieli, by mogli swobodnie się zastanawiać nie tylko nad tym, co było wczoraj, ale także nad jutrem. Oznacza to zachęcanie intelektualistów do nakreślenia wizji jaśniejszej przyszłości - opartej na możliwościach, jakie daje postęp naukowy. Wszystkie religie - nie tylko islam - muszą marginalizować i piętnować ekstremistów zagrażających nam wszystkim. Masowi mordercy, którzy zburzyli World Trade Center rzekomo w imię Allaha, zabili nie tylko chrześcijan, hinduistów, żydów, ateistów, agnostyków i buddystów - oni zabili także muzułmanów. Wrogiem nie jest islam, chrześcijaństwo, hinduizm, buddyzm czy judaizm; wrogiem są komórki fundamentalistycznego fanatyzmu wśród wyznawców tych religii - pasożyty, dla których żadna religia nie powinna być już dłużej żywicielem.
Dopóki religie nie napiętnują, nie poddadzą ostracyzmowi i nie zniszczą publicznie ognisk fanatyzmu wśród wiernych i dopóki nie przeprowadzą samooczyszczającego procesu, dopóty ich własna legitymacja moralna jest zagrożona. We wzmagającej się walce o światową władzę i wpływy nie będą mogły się powoływać na wyższe wartości niż rządy, ponadnarodowe korporacje, organizacje pozarządowe i inni. I mogą być znacznie bardziej niebezpieczne.
Więcej możesz przeczytać w 6/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.