Jest praca!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Chcę zatrudniać Polaków, bo są sumienni, wydajni i nie marudzą - deklaruje Georg Schütze, plantator chmielu z Bawarii
Pół miliona ofert pracy czeka na nas w krajach Europy Zachodniej - ustalili reporterzy tygodnika "Wprost" i Radia Zet

- Mam pozwolenie na jednoczesne zatrudnianie tylko trzech Polaków, choć chętnie przyjąłbym ich więcej - skarży się Austriak Franz Achleitner, szef rodzinnej firmy produkującej pojazdy dla wojska, policji oraz banków. W zachodniej Europie pracuje już około 600 tys. Polaków, niemal połowa z nich legalnie. Tylko ci zatrudnieni w Niemczech przywożą do kraju równowartość 1,4 mld zł rocznie.

Legalny kontyngent
Krajowy Urząd Pracy co roku wysyła za granicę - przede wszystkim do krajów Unii Europejskiej, ale również do Norwegii, Szwajcarii, na Maltę - około 250 tys. osób. Oferty przekazywane do KUP za pośrednictwem ambasad trafiają następnie do wojewódzkich urzędów pracy. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej podpisało z dwunastoma państwami umowy o migracji zarobkowej, które ułatwiają Polakom uzyskanie pozwoleń na pracę za granicą i gwarantują wszelkie ubezpieczenia oraz ochronę socjalną na poziomie przysługującym obywatelom państwa przyjmującego. Takie porozumienia mamy z Niemcami, Francją, Luksemburgiem oraz Belgią; trwają negocjacje z Włochami, Portugalią i Hiszpanią. Po podpisaniu umowy z rządem w Madrycie do pracy będzie mogło wyjechać około 1700 osób. W zatrudnianiu Polaków za granicą pośredniczy także 116 prywatnych firm, stowarzyszeń i organizacji upoważnionych przez prezesa KUP (ich wykaz znajduje się na stronie www.praca.gov.pl). W 2000 r. pracę znalazło dzięki nim ponad 30,7 tys. osób. Z kolei polscy robotnicy budowlani pracują w Niemczech w ramach przyznawanego co roku przez rząd federalny kontyngentu zatrudnienia. W roku rozliczeniowym 2001-2002 z tej oferty skorzysta 22,9 tys. osób.
Dostępne dla Polaków limity zatrudnienia za granicą nie są w całości wykorzystywane. - Wiele osób przecenia swoje możliwości. Bez znajomości obcego języka, przynajmniej w stopniu umożliwiającym komunikację, nie można dostać pracy nawet w rolnictwie - przestrzega Teodozjusz Faleńczyk, dyrektor Departamentu Migracji Zarobkowej w KUP.
- Poza znajomością języka istotna jest także inicjatywa. Ważne, aby być pewnym siebie w kontaktach z zagranicznymi urzędnikami - mówi krakowianka Marta Czapla, która pracowała w firmie konsultingowej w Berlinie.

Poszukiwani zbieracze, piekarze, rybacy, stoczniowcy
Aż 90 proc. polskich gastarbeiterów udaje się na saksy tam, gdzie najbliżej - do Niemiec. Za Odrą pracuje sezonowo ponad 230 tys. Polaków. Nasi rodacy już niemal w całości opanowali tamtejszy rynek prac rolnych. Poprzedni rząd usiłował zwiększyć liczbę niemieckich pracowników w tym sektorze do 40 proc., wysyłając bezrobotnych na farmy pod groźbą utraty zasiłku. - Przysłani do mnie Niemcy przepracowali jeden dzień i poszli na zwolnienia chorobowe. Nie pojawili się przez miesiąc i musiałem ich zwolnić - opowiada Georg Schütze, który znów zatrudnia Polaków. We Włoszech 40 proc. z 11,5 tys. legalnie zatrudnionych Polaków pracuje na plantacjach cytrusów. Do Francji jeździ się najczęściej na zbiór winogron. Niedawno oblężenie przeżył urząd pracy w Szczecinie, w którym pojawiła się oferta zatrudnienia 1100 kobiet przy zbiorze truskawek w Hiszpanii. Hiszpanie uznali jednak, że w Szczecinie ich warunki spełnia tylko 190 kobiet, 30 osób wpisali na listę rezerwową. Polki mają zagwarantowaną legalną pracę, dojazd na plantację i zakwaterowanie. Zarabiać będą równowartość około 100 zł dziennie, czyli 2,5 tys. zł miesięcznie.
- W Norwegii zapewniono nam zakwaterowanie w osobnym domu, wyżywienie, samochód i benzynę na koszt pracodawcy - opowiada Karolina Taczanowska, studentka SGGW z Warszawy. Pracując przez miesiąc przy uprawie sadzonek pelargonii, zarobiła 8 tys. zł netto. Co roku około 15 tys. Polaków wyjeżdża też do Szwecji, by zbierać jagody.
Zagraniczni pracodawcy poszukują piekarzy, cukierników, dekarzy, blacharzy, fizykoterapeutów, rzeźników, mechaników, spawaczy, pracowników barów McDonald’s, leśników. Prywatni pośrednicy mają tysiące ofert dla osób z branży morskiej: Norwegowie szukają 4,5 tys. rybaków, niewielu mniej Szkoci i Hiszpanie. W ostatnim roku za granicę do pracy wyjechało około 28 tys. polskich marynarzy, oficerów i rybaków. Bez problemu zatrudniani są także stoczniowcy, spawacze, elektrycy i mechanicy. - Co roku wysyłamy do portów w Hamburgu, Rotterdamie i Antwerpii 120 pracowników na kontrakty trwające 4-6 miesięcy - informuje Ioannis Slupkas, właściciel szczecińskiej spółki Euro-Bałtyk.
Na brytyjskich wyspach Man i Jersey na kanale La Manche poszukiwani są pracownicy restauracji i hoteli. W 2001 r. zatrudniono tam ponad tysiąc polskich obywateli. Dla kobiet szansą jest niedawne rozporządzenie rządu w Berlinie, które ułatwia Niemcom legalne zatrudnianie cudzoziemców do opieki nad osobami starymi, niedołężnymi i obłożnie chorymi. Rynek jest duży, ponieważ wielu rodzin nie stać na płacenie nawet 5 tys. euro miesięcznie za całodobową opiekę, a niemieckie kasy chorych niechętnie finansują takie usługi. Tymczasem polskie opiekunki za dzień pracy biorą 25-50 euro.

Polowanie na informatyków
Do elity gastarbeiterów należą wykwalifikowani specjaliści, zwłaszcza z branży komputerowej i telekomunikacyjnej. Programistów intensywnie poszukuje Irlandia. Irlandczycy formalności związane z zatrudnieniem zredukowali do minimum. - Zdobycie pozwolenia na pracę trwało 10 dni, a cały wysiłek ograniczył się do wysłania dwóch faksów - mówi Wojciech Szymkiewicz, informatyk z Katowic, który przez 14 miesięcy pracował na Zielonej Wyspie. Poza tym, że zarobił więcej niż w kraju (około 25 tys. funtów rocznie), szlifował język i zdobył znakomite referencje. Rafał Szczepanik z firmy Communication Partners (właściciela portalu Pracuj.pl) przez rok prowadził kursy menedżerskie w Danii. - Uzyskanie odpowiedniego pozwolenia trwało tylko miesiąc, ponieważ zaprosiło mnie duńskie Ministerstwo Edukacji - opowiada.
Mile widziani na Zachodzie są lekarze, stomatolodzy i pielęgniarki. Norwegia, która potrzebuje około 4 tys. pracowników służby zdrowia, na początku 2001 r. podpisała z Polską umowę o rekrutacji. Skandynawowie proponują roczne kontrakty z możliwością przedłużenia ich do 4 lat. Lekarz lub pielęgniarka mogą liczyć na zarobki w wysokości nawet 15 tys. zł miesięcznie. - Do wyjazdu na dwuletnie kontrakty do Holandii przygotowujemy obecnie około 50 polskich pielęgniarek - informuje Jadwiga Szałaj, dyrektor Centrum Niderlandzkiego we Wrocławiu. Firma zbiera zamówienia z holenderskich szpitali, a następnie rekrutuje i szkoli ochotników.
- W Holandii poszukiwani są również inżynierowie z branży paliwowo-energetycznej, chemicy i nauczyciele angielskiego - opowiada Anna Rybczyńska, konsultant w holenderskiej firmie doradztwa finansowego BDO.

Przejściowe okresy przejściowe
Ponad 300 tys. legalnie pracujących za granicą Polaków to jedynie zapowiedź tego, co stanie się po wstąpieniu naszego kraju do UE. Wedle szacunków przygotowanych w PAN, w zależności od sytuacji ekonomicznej w Polsce migracja zarobkowa może objąć od 380 tys. do 770 tys. osób.
W grudniu ubiegłego roku zgodziliśmy się na co najmniej dwuletnie, a maksymalnie siedmioletnie ograniczenie prawa podejmowania przez naszych obywateli pracy na obszarze unii po przystąpieniu do niej w 2004 r. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że w praktyce unijne rynki pracy otworzą się szybciej, bo państwa UE - mimo 14 mln bezrobotnych - cierpią na niedobór siły roboczej w niektórych branżach. - Kraje europejskie będą poszukiwać dwóch rodzajów pracowników: wykwalifikowanych specjalistów znających języki obce oraz robotników fizycznych, wykonujących proste prace. Zatrudnianie osób z przeciętnymi umiejętnościami już dziś należy do rzadkości - przewiduje Andrzej Wilk, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych.
Z czasem poziom płac w Polsce powinien się zbliżać do poziomu zarobków w innych państwach UE, praca za granicą stanie się więc mniej atrakcyjna. W najbliższych 10 latach nie należy się jednak spodziewać zmniejszenia migracji zarobkowej, zwłaszcza jeśli stopa bezrobocia w Polsce nie zacznie spadać. - W pierwszych latach naszego członkostwa w unii za granicę do pracy wyjedzie przynajmniej 100 tys. nowych osób, a wartość ich dochodów transferowanych do kraju sięgnie 600 mln euro rocznie - uważa Maciej Duszczyk, analityk z Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej.

Zatrudnij się sam!
Zamiast czekać do 2004 r. albo dłużej, lepiej zatrudnić się na Zachodzie samemu. Polacy mają możliwość samozatrudnienia, czyli zarejestrowania w krajach piętnastki działalności gospodarczej bez możliwości przyjmowania innych pracowników. - Jeśli założymy jednoosobową firmę w państwie członkowskim UE, możemy się nie przejmować okresami przejściowymi w dostępie do wspólnego rynku. Dzięki zasadzie swobody przepływu usług wystarczy, że zarejestrujemy działalność w jednym kraju, a będziemy mogli pracować wszędzie - potwierdza Andrzej Wilk. W 2001 r. Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu dwukrotnie orzekł, że Polacy mają pełne prawo do samozatrudniania na obszarze unii i powinni być traktowani tak jak jej obywatele. - Wyroki trybunału pozwalają mi założyć jednoosobową firmę remontową i wykonywać zlecenia od Portugalii po Finlandię - cieszy się Waldemar Kłos z Poznania, który dotychczas pracował sezonowo przy odnawianiu domów w Niemczech. 
korespondenci:
Radia Zet - Michał Elmerych,
Michał Engelhardt i Wojciech Hernes
Więcej możesz przeczytać w 7/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.