Surfuj i płać

Dodano:   /  Zmieniono: 
W sieci przetrwają tylko te firmy, które wprowadzą opłaty za usługi
W sieci przetrwają tylko te firmy, które wprowadzą opłaty za usługi

[ JACEK STASZEWSKI: 'Osiemdziesiąt procent płatnych polskich serwisów ma związek z erotyką' ]W sieci obowiązuje ciekawy model ekonomiczny: wszyscy zgadzają się, że należy płacić za dostęp do Internetu, ale jednocześnie nie chcą płacić za zawarte w nim treści - mówił podczas debaty towarzyszącej targom Komputer Expo 2002 Krzysztof Heller, wiceminister infrastruktury. To tak jakby kupując gazetę, zapłacić tylko za papier. Coraz mniejsze wpływy z reklam i brak innych sposobów finansowania mogą wkrótce spowodować upadek serwisów internetowych, działających dziś na granicy opłacalności. Taki może być koszt utrzymywania fikcji darmowego Internetu.

Pieniądze za pracę
Uruchomiona w listopadzie autorska strona WWW Davida Lyncha (www.davidlynch.com) jest płatna. Swoją decyzję reżyser uzasadnił krótko: "Witryna nie ma sponsora ani nie zawiera reklam. Jej stworzenie i utrzymanie na wysokim poziomie kosztuje. Przedstawiam w niej materiały, których nie znajdziecie nigdzie indziej. Decydujcie, czy chcecie je zobaczyć". Niestety, niewielu właścicieli stron może sobie pozwolić na taką deklarację bez obawy, że internauci przeniosą się na bezpłatne serwisy.Witryn komercyjnych nie stać na kontynuowanie darmowej działalności. - Konieczne jest uświadomienie użytkownikom, że treści w większości udostępniane w Internecie za darmo są bardzo kosztowne dla publikującego je portalu - tłumaczy Paweł Respondek z Onetu.

Ginąca reklama
W czasach prosperity dotcomów wydawało się, że problemy z finansowaniem działalności internetowej nie istnieją. Reklamodawcy ograniczyli jednak elektroniczne kampanie. W efekcie na polskim rynku tylko kilkanaście największych serwisów może liczyć na przychody z reklam. Dotknięte podobnymi problemami serwisy zza oceanu wprowadziły opłaty za usługi. Pierwszy uczynił to popularny serwis aukcyjny eBay. Od dwóch lat każdy sprzedający musi zapłacić prowizję 35 centów plus 2,5 proc. wylicytowanej ceny. Niektórzy uiszczają nawet 500 dolarów prowizji, lecz mimo to eBay nie tylko nie stracił klien-tów, ale wręcz umocnił swoją pozycję. Pod koniec roku jego zyski sięgnęły 38,5 mln dolarów.

Polski początek
Próby pobierania opłat za usługi sieciowe podejmują także polskie firmy. Możliwości takie daje system Dialer.pl. Na razie korzystają z niego klienci serwisów erotycznych, gdzie opłaty nigdy nie budziły emocji. - Z erotyką ma związek osiemdziesiąt procent płatnych polskich witryn, dlatego też ich właściciele są największymi naszymi klientami. Skorzystać z tego systemu mogą jednak wszyscy usługodawcy - tłumaczy Jacek Staszewski z firmy Media Net Interactive, która stworzyła Dialera. Rozwiązanie to wykorzystują na przykład sprzedawcy grafik i melodii do telefonów komórkowych. Aby je pobrać, trzeba się połączyć z siecią za pomocą numeru rozpoczynającego się od 0-700 lub wysłać zamówienie w formie SMS i w zamian otrzymać kod dostępu. - Na podobnej zasadzie działała prowadzona przez nas wspólnie z portalem Onet.pl witryna oferująca dostęp do serwisu drugiej edycji programu "Big Brother" - dodaje Staszewski. Z pomysłów Amerykanów czerpie też najpopularniejszy polski serwis aukcyjny Allegro.pl, który podobnie jak eBay wprowadził prowizje od sprzedaży. - Żadna polska firma internetowa nie jest w stanie przeżyć, bazując tylko na reklamach. Nie pozostaje więc nic innego, jak wprowadzić opłaty za usługi - uzasadnia tę decyzję Wojciech Wrzaskała z firmy QXL Poland, właściciela serwisu. Od początku lutego musimy też płacić między innymi za wyszukanie samochodu w serwisie Moje Auto. Przykład Allegro pokazuje, że jeśli wprowadzenie opłat wiąże się z poprawą jakości usług, jest akceptowane przez klientów.

Płatna gazeta
Koncerny prasowe wciąż traktują elektroniczne wydania swoich gazet wyłącznie jako dodatek. W Stanach Zjednoczonych jedynie internetowa wersja "The Wall Street Journal" nie przynosi strat. Nie jest to jednak wynik wpływów z reklam, ale odpłatnego dostępu do wydania on line. Pół miliona abonentów płaci po 59 dolarów rocznie za korzystanie z informacji. Dla porównania: bezpłatny internetowy "The New York Times" przynosi rocznie ponad 15 mln dolarów strat. Gotowość wykupienia prenumeraty prasy w sieci deklaruje zaledwie 3 proc. czytelników - wynika z badań Forrester Research - i to pod warunkiem że opłata będzie co najmniej o połowę mniejsza niż w wypadku prenumeraty wersji papierowej. Powszechniejsze i częściej akceptowane zaś są opłaty za korzystanie z archiwalnych wydań gazet. Tak działa w Polsce m.in. archiwum "Gazety Wyborczej", do którego dostęp kosztuje 240 zł miesięcznie. To zapewnia finansową stabilność, ale nie do tego stopnia, by internetowe redakcje stały się samodzielne.

Klienci zapłacą?
Wprowadzenie opłat za korzystanie z serwisów internetowych oznacza jednak gigantyczną pracę nad przekonaniem klientów do ich uiszczania. Analitycy z iStat twierdzą, że jedynie połowa brytyjskich internautów gotowa jest zaakceptować te zmiany, ale tylko w zamian za poszerzenie oferty. Amerykanie natomiast skłonni są wydać w sieci jedynie 3-5 dolarów miesięcznie, ale przynajmniej raz za dostęp do danych zapłaciło już 20 proc. internautów z USA - podają analitycy z Lyra Research Content Intelligence Group. Niestety, bez odpowiedniej akcji edukacyjnej osiągnięcie takiego wyniku w Polsce może być niezwykle trudne. Funkcjonowanie wartościowych serwisów musi kosztować. A szkoda by było, gdyby w sieci pozostały jedynie portale z finansowym zapleczem oraz witryny erotyczne.

Michał Karpiński
Więcej możesz przeczytać w 8/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.