Szansa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Byłem niedawno na nartach. Tradycyjnie we Włoszech, ale nie ze snobizmu, tylko po prostu jestem za biedny, żeby jeździć na nartach w polskich górach. Oglądając co rano komunikat narciarski w tamtejszej telewizji, odkryłem, że tam każdego ranka w telewizji czyta się gazety. Lokalne i nie tylko. I to nie jest nasz przegląd prasy jedynie sygnalizujący niektóre pozycje. Sympatyczna spikerka czyta w całości lub obszernie streszcza po kolei artykuł za artykułem, a kamera w tym czasie pokazuje to ją, to stronę gazety, nieraz nawet z palcem wskazującym aktualnie czytany fragment.
I podobno gazecie to nic nie szkodzi. Okazuje się, że chociaż nie sposób zjeść ciastko i potem mieć ciastko, to można przeczytać gazetę i potem ją kupić. Jest to jedyny znany mi wypadek, kiedy telewizja nie szkodzi.
Idą natomiast czasy, które mogą zaszkodzić telewizji, przynajmniej w jej obecnej postaci. Postaci owej nie lubię, czego nigdy nie kryłem i czego dowodem tytuł mojej rubryki, więc z góry się z tego cieszę. Stanie się to za sprawą - bo jakżeby inaczej - naszego ulubionego ciągu dalszego telewizji, czyli Internetu. Już wkrótce upowszechni się ściąganie z sieci dowolnych pozycji. Filmy? Proszę bardzo. Do dyspozycji cały dorobek światowego kina, mnóstwo filmów wedle życzenia, choćby najambitniejszych i to nie przerywanych reklamami podpasek. I wolno je będzie oglądać o jakiejś ludzkiej porze zamiast - tak jak dziś - koło północy. Wiadomości? Proszę bardzo. O każdej porze najświeższe, ogólne lub na zadany temat. Pozycje popularnonaukowe czy sportowe? Jak wyżej.
W dodatku niebawem już każdy, mając w zasięgu finansowym profesjonalną kamerę wideo i domowy zestaw montażowy, będzie mógł nakręcić własny materiał telewizyjny. I będą one coraz lepsze, a wobec stale obniżającego się poziomu oferty programowej TV niedługo pewnie domowe reportaże z imienin cioci staną się ambitniejsze i prawdziwsze od telenowel i teledurniejów. I jest szansa na zmierzch dyktatu tradycyjnej, skomercjalizowanej telewizji. Każdy ułoży sobie własny (byle nie za długi!) program z wybranych w Internecie lub samodzielnie zrealizowanych pozycji i już. Można mieć tylko monitor i nie płacić - jak dziś - bez sensu za samo posiadanie telewizora.
Oczywiście, nie jest to szansa dla wszystkich, choć dla wszystkich jest taniejąca technika. Niektórzy wolą brać, co dają, a możliwości wyboru ograniczyć do przypadkowego skakania pilotem po setkach identycznych kanałów. Warto wszak dążyć, by takich było jak najmniej. Jak w rosyjskim przysłowiu: wszystkich kobiet oczywiście nie uwiedziesz, ale dążyć do tego należy.
A jednak we Włoszech telewizja nie wykończyła gazety, więc i u nas Internet nie wykończy idiotelewizji. Z tym że akurat gazety byłoby żal.

Więcej możesz przeczytać w 15/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.