Eurozja mitów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z PETEREM HAINEM, ministrem ds. europejskich Wielkiej Brytanii

Rząd Buzka zachowywał się tak, jakby Polska miała zapewnione miejsce w UE. A nie ma.

Wiktor Moszczyński: Jeśli Brytyjczycy nie wprowadzą euro, zostaną odizolowani i osamotnieni - ostrzegał pan niedawno w wywiadzie dla dziennika "Guardian".

Peter Hain: Rzeczywiście, gdybyśmy wykluczyli przystąpienie do eurolandu, jak chce tego konserwatywna opozycja, zostalibyśmy odizolowani nie tylko w Unii Europejskiej liczącej 15 członków, ale także w unii składającej się z 25 państw.

- Zatem możliwe, że Polska przystąpi do strefy euro wcześniej niż Wielka Brytania?

- Gdyby realizowano politykę konserwatystów, Polska mogłaby się znaleźć w unii walutowej przed nami. W odniesieniu do naszego państwa zakrawałoby to wręcz na ironię. W Polsce - po spełnieniu wszystkich kryteriów - wprowadzenie euro zostanie ujęte w umowie akcesyjnej. Wielka Brytania jest jednak w innej sytuacji. Dla nas rząd konserwatywny zarezerwował w Maastricht wyłączność pozwalającą na niewprowadzanie wspólnej waluty. Teraz musielibyśmy zacząć całą dyskusję od nowa.

- Czy wprowadzenie euro miało wpływ na zmianę poglądów eurosceptycznych Brytyjczyków?

- Prawdopodobnie nie zmieniło to twardego stanowiska lobby przeciwnego euro, ale wielu ludzi oswoiło się z nową walutą i nadal się będzie oswajać, gdyż coraz częściej będą mieć z nią do czynienia podczas podróży na kontynent. Oczekujemy, że w tym roku nasi obywatele odbędą około 14 mln podróży do państw strefy euro. To sprawi, że nowa waluta stanie się im bliższa. Dzięki temu Brytyjczycy będą mogli lepiej rozsądzić kwestię przystąpienia do strefy euro, wyzbywając się uprzedzeń, propagandy i - nade wszystko - mitologii, które zdominowały dyskusje w polityce i w mediach. Nie sądzę, by oswajanie się z euro radykalnie zmieniło opinie, ale pomoże się skoncentrować na istocie sprawy i wzmocni pozycję proeuropejską.

- Zarówno Polska, jak i Wielka Brytania bywały oskarżane przez inne państwa europejskie o to, że są w Europie "amerykańskimi koniami trojańskimi". Czy przyjaźń naszych państw z USA przeszkadza nam w byciu dobrymi Europejczykami?

- Nie. Sądzę, że dzięki temu jesteśmy lepszymi Europejczykami. Sojusz ze Stanami Zjednoczonymi stawia nas na wyjątkowej pozycji. Najlepszym sposobem oddziaływania na supermocarstwo i zarazem jedyną światową potęgę jest utrzymywanie z nim dobrych stosunków. Dlatego sądzę, że pozycja wielkiej Brytanii jako najbliższego sojusznika i Polski jako silnego przyjaciela USA sprawia, że stajemy się bardziej wpływowymi, a więc lepszymi Europejczykami.

- Sądzi pan, że Polska mogłaby odgrywać taką samą rolę jak Hiszpania i Szwecja, czyli stać się sojusznikiem taktycznym Wielkiej Brytanii?

- Potencjalnie Polska będzie znaczącym graczem w unii - ze względu na swoją wielkość, historyczne znaczenie i strategiczną pozycję w Europie. Oczywiście pozostaje jeszcze wiele do zrobienia w tej kwestii, ale za dziesięć lat Polska będzie liczącym się państwem nowej Europy, pracując z Wielką Brytanią i innymi nad rozwojem unii.

- Aby przygotować się do rozszerzenia, unia musi dokonać wielu zmian wewnętrznych. Tymczasem - jak było widać choćby na szczycie w Laeken - trudno o zgodę nawet w sprawach mniejszej wagi. Czy w unii jest dość dobrej woli, by otworzyć drzwi dla nowych członków?

- Tak, i my w Wielkiej Brytanii chcemy o tym zapewnić. To prawda, że kłopotów przyczyniają czasem drobne kwestie - jak choćby to, gdzie umieścić unijne agencje. To zwykle mało istotne sprawy porządkowe, tyle że ukazują instytucje europejskie w złym świetle, z ich staromodnym sposobem załatwiania spraw. W Wielkiej Brytanii jest trochę inaczej - my przyglądamy się temu przedstawieniu z pewnej odległości, z dystansem. Jednym z palących problemów w najbliższym czasie będzie kwestia reformy wspólnej polityki rolnej. Ten trudny obszar negocjacyjny zostanie otworzony przy okazji obejmowania prezydencji przez Hiszpanię. Wierzę, że wspólnie znajdziemy sposoby rozwiązania przynajmniej kilku kwestii, choćby dzięki ustaleniu okresów przejściowych i rozwiązaniu problemu dopłat bezpośrednich. To umożliwi Polakom bezpieczne wejście do UE - nie jako obywatelom drugiej kategorii, lecz pierwszej.

- Droga do unii jest już zatem dla Polski otwarta?

- Polska ma jeszcze trochę do nadrobienia. Jestem przekonany, że Danuta Hübner, nowa minister ds. europejskich, poświęca całą swą energię i wykorzystuje niewątpliwe umiejętności, by to osiągnąć. Poprzedni polski rząd zachowywał się tak, jakby już było wiadomo, że wasz kraj ma zagwarantowane miejsce w Unii Europejskiej. A nie ma. Trzeba najpierw zamknąć obszary negocjacyjne, wśród nich kilka bardzo trudnych. A my będziemy przyjacielem cały czas wspierającym Polskę.
Więcej możesz przeczytać w 8/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Rozmawiał: