Człowiek z butli

Człowiek z butli

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Jaja, jedno po drugim, przenoszone są z probówek do większych pojemników; wyściółka z otrzewnej zostaje zręcznie nacięta, morula wpada, wlewa się roztwór solny... i już butla sunie dalej, i już przychodzi kolej na etykietowanie.
Koniec naturalnego macierzyństwa?

Dziedziczność, data zapłodnienia (...). Dyrektor Ośrodka Rozrodu i Warunkowania opisał sztuczny krwiobieg macierzyński umieszczony na każdej butli, pokazał zbiornik z surogatem krwi, pompę odśrodkową, która powoduje stałe zraszanie łożyska płynem i przeprowadza ów płyn przez sztuczne płuco i filtr wydzielin".
Tak przed siedemdziesięciu laty Aldous Huxley w książce "Nowy wspaniały świat" opisywał słoje, w których poza ciałem kobiety rozwijały się ludzkie płody. Obecnie nie jest to już tylko fantasmagoria. Hung-Ching Liu z Cornell University wyhodowała w laboratorium pierwszą sztuczną macicę. Umieściła w niej zarodek człowieka, który zaczął się prawidłowo rozwijać. Czy to koniec naturalnego macierzyństwa? Czy już wkrótce ludzie będą przychodzić na świat w skomputeryzowanych wylęgarkach?

Ciąża poza ciałem
Ta szokująca wizja może być urzeczywistniona. Hung-Ching Liu spreparowała macicę z pobranych od kobiety pojedynczych komórek endometrium (błony śluzowej wyściełającej macicę). Uczona umieściła je na wykonanym z biopolimerów rusztowaniu w kształcie tego narządu, a następnie poddała stymulacji. Wykorzystała do tego pożywkę, zawierającą hormony i tzw. czynniki wzrostu, pobudzające komórki do rozmnażania się i przekształcania w odpowiednie tkanki. Po kilku tygodniach podtrzymująca je konstrukcja uległa biodegradacji, natomiast komórki uformowały nowy organ - przypominający umięśniony worek.
"W jego wnętrzu umieściliśmy na sześć dni ludzki embrion. Uzyskany po zabiegu sztucznego zapłodnienia zarodek natychmiast przyssał się do ściany wyhodowanej macicy i zaczął się rozwijać" - twierdzi Hung-Ching Liu. Uczona zamierza kontynuować obserwacje, tym razem przez co najmniej dwa tygodnie. Czeka tylko na zgodę komisji etycznej. Chce sprawdzić, czy w sztucznej macicy embrion zacznie wytwarzać łożysko i formować wszystkie układy i narządy wewnętrzne.
Liu zastrzega się, że pragnie pomóc kobietom, które zaraz po zapłodnieniu mają kłopoty z utrzymaniem ciąży. Uzyskane po zabiegu in vitro zarodki można byłoby wszczepić im nie po kilku dniach, lecz dopiero po kilku tygodniach od zapłodnienia. Sztuczna macica jest też szansą dla kobiet z wadami anatomicznymi narządu rodnego. Na przykład ze zbyt małą lub utrudniającą zajście w ciążę tzw. macicą dwurożną, czyli z podwójną jamą, a czasami z dwoma szyjkami. Pojawiła się nawet nadzieja powicia dziecka przez kobiety, które urodziły się bez tego narządu. Prof. Anthony J. Atala, chirurg Children?s Hospital at Lexington, zamierza wszczepić im organ wyhodowany w laboratorium z ich własnych komórek. Jego zdaniem, będzie to możliwe za kilka lat.

Inkubacja płodu
Oprócz macicy hodowanej w probówce konstruowane są pojemniki wykonane z przezroczystego akrylu, przypominające opisywane przez autora "Nowego wspaniałego świata". Wypełnia się je sztucznie wytworzonym płynem owodniowym podgrzanym do odpowiedniej temperatury (prawie 40 °C) i zaopatruje w substytut łożyska: urządzenie odżywiające organizm płodu, zapewniające mu wymianę gazową i pozwalające usuwać szkodliwe produkty przemiany materii (wyglądem przypomina przezroczystą rurkę wypełnioną słomkami, umieszczone jest między tętnicą pępkową a żyłą pępkową płodu).
W tak pionowo ustawionej "butli" Yoshinori Kuwabara z Uniwersytetu Juntendo w Tokio na trzy tygodnie zanurzył płód kozy. To tak jakby przez sześć tygodni można było zachować przy życiu półroczny płód ludzki (u kozy ciąża trwa o prawie połowę krócej niż u człowieka). Na razie takich prób na ludzkich płodach nikt jeszcze nie przeprowadzał, ale w podobnych aparatach uczeni chcą ratować wcześniaki, które urodziły się przed upływem 24. tygodnia ciąży, gdy ich płuca nie potrafią jeszcze wchłaniać tlenu - nawet po podłączeniu do respiratora.

Dehumanizacja człowieka?
W przyszłości prawdopodobnie będzie można zachować przy życiu ludzkie płody, które uległy poronieniu już po trzech, czterech miesiącach rozwoju. Wtedy też narodziny człowieka w "butli" przestaną być wyłącznie wizją science fiction. Wystarczy na kilka tygodni umieścić ludzki zarodek w umięśnionym worku wyhodowanym metodami inżynierii tkankowej, by potem przenieść go do przezroczystego pojemnika z akrylu i śledzić jego rozwój. Prof. Scott Gelfand z Oklahoma State University uważa, że jest to tylko kwestia czasu. Jego zdaniem, tak rozwijające się ludzkie płody miałyby nawet tę zaletę, że nie byłyby narażone na groźne dla nich zatrucia i infekcje, jakie zdarzają się u kobiet w ciąży.
Człowiek na długo przed urodzeniem uczy się różnych zachowań. Kilkumiesięczny płód się porusza, słyszy, odczuwa smak i zapachy. Reaguje na dotyk i potrafi rozpoznać głos matki. Co będą odczuwały płody w sztucznej macicy? Biskup Elio Sgreccia, wiceprzewodniczący Papieskiej Akademii Życia, uważa, że jest to kolejny krok do dehumanizacji człowieka. Zdawał sobie z tego sprawę Aldous Huxley, gdy pisał, że płody w butlach miały skłonność do anemii (musiały otrzymać spore dawki "niezbędnego w tej sytuacji wyciągu ze świńskiego żołądka i z wątroby płodu źrebięcia"). Do poważnych uszkodzeń dochodzi jednak także u wcześniaków utrzymywanych przy życiu w inkubatorach: mają uszkodzenia mózgu i jelit, tracą wzrok, są opóźnione w rozwoju fizycznym i umysłowym. Mimo to lekarze podejmują wszelkie wysiłki, by je ratować. Najmniejsze płody, jakie dotychczas utrzymano przy życiu, w chwili urodzenia ważyły zaledwie około 300 g i mieściły się w dłoni.
"W przyszłości kobiety mogą być wręcz zmuszane przez pracodawców i firmy ubezpieczeniowe do wynajmowania wylęgarki, by nie korzystały z urlopu macierzyńskiego" - prognozuje prof. Gelfand. Huxley ostrzegał, że w stechnicyzowanym społeczeństwie rozwój człowieka od poczęcia do osiągnięcia pełnej dojrzałości będzie sterowany przez biologów i psychologów. "Nasze niemowlęta wybutlowujemy w postaci uspołecznionych istot ludzkich, w postaci alf lub epsilonów, przyszłych krawców lub zarządców świata".

Sztuczne jajowody
Niedługo będzie można kontrolować w probówce cały proces zapłodnienia i wstępny rozwój zarodków. David Beebe z Uniwersytetu Wisconsin w Madison oraz Matthew Wheeler z Uniwersytetu Illinois w Urbana-Champaign opracowali skomputeryzowane sztuczne jajowody - urządzenie symulujące warunki, w jakich dochodzi do zapłodnienia plemnikiem komórki jajowej. Przypomina ono małe szkiełko mikroskopowe z przezroczystego elastomeru. Wypełnione jest kanalikami o średnicy 0,2 mm, połączonymi ze sterowanymi komputerowo pompami płynów, które przesuwają zarodek do odpowiedniego środowiska odżywczego w zależności od stadium jego rozwoju.
W ten sposób można hodować jednocześnie kilka, a nawet kilkanaście zarodków będących we wczesnym stadium rozwoju. W dodatku ze znacznie większą skutecznością niż pozwala na to tradycyjna metoda in vitro. "W testach na myszach aż 75 proc. zarodków doprowadziliśmy do etapu blastocysty, kiedy zdolne są do zagnieżdżenia się w macicy" - twierdzi Matthew Wheeler. Aparat automatycznie dokonuje tzw. asystowanej implantacji, czyli usunięcia błony osłaniającej macicę, co zwiększa skuteczność wszczepiania embrionu do narządów rodnych.
W przyszłości sztuczne jajowody będą samodzielnie oceniać jakość zarodków i wybierać do wszczepienia tylko te, które gwarantują w narządach rodnych prawidłowy rozwój płodu. Będą nawet umiały dokonać genetycznej diagnostyki preimplantacyjnej, jaką genetycy wykonują w celu wyeliminowania embrionów z niektórymi wadami genetycznymi.
Więcej możesz przeczytać w 10/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.