Życie, życie jest nowelą

Życie, życie jest nowelą

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rządząca koalicja jako swój największy sukces przedstawiała dotychczas konstrukcję budżetu na rok 2002
Banki nie obniżą oprocentowania kredytów, bowiem lepsze interesy robią z państwem

[ Deficyt budżetowy ]  Miał on nas uratować przed katastrofą finansów publicznych, pobudzając jednocześnie wzrost gospodarczy. Figa z makiem! Liczydło zawodzi wicepremiera Marka Belkę jeszcze bardziej niż w swoim czasie zawodziło odsądzanego od czci i wiary Jarosława Bauca. Wyniki ekonomiczne są tak złe, że już dziś należy zakładać nowelizację świeżo uchwalonego budżetu.

Sztywne dochody...
Numerologia stosowana nieźle sobie z naszej gospodarki zażartowała. Oto dochody budżetu po dwóch miesiącach wynoszą w tym roku tyle samo, ile rok temu, czyli 20,98 mld zł. Tyle samo nie znaczy jednak to samo. W ciągu roku ceny wzrosły o 3,5 proc., a produkcja o 1,5 proc., zatem aby dochody realnie były takie same, nominalnie powinny być o 5 proc. wyższe (czyli powinny wynieść 22 mld zł). Ale nie są, a to powiększa dziurę budżetową. Znamienne, że nie zmniejszyły się wpływy z podatków pośrednich (ba, nawet wzrosły o 500 mln zł, czyli mniej więcej o 5 proc.), co wyklucza tłumaczenie, iż spadek dochodów wynika z pogorszenia koniunktury.

...większe wydatki...
Nie bacząc na mniejsze - realnie - dochody, wydajemy więcej: w ubiegłym roku niecałe 33 mld zł, w tym grubo ponad 34 mld zł. Jest to przyrost o 1,75 mld zł, czyli nominalnie o 5,3 proc., a realnie o 1,8 proc. Kraj w kryzysie, finanse publiczne w ruinie, a my serwujemy sobie realny wzrost wydatków. Na co? Tutaj czytelnika czeka niespodzianka. Nie są to wydatki zaspokajające potrzeby społeczne (mimo że liczba bezrobotnych zwiększyła się o prawie pół miliona osób, wydatki na Fundusz Pracy wzrosły tylko o 450 mln zł, po złotówce na osobę!). Wydajemy więcej (o 1,5 mld zł) na obsługę długu publicznego, choć stopy procentowe radykalnie obniżono i dzisiaj budżet pożycza na 9,5 proc., a nie jak przed rokiem na 18 proc. Pożycza jednak coraz więcej, wpadając w pułapkę zadłużenia. Już dzisiaj koszty obsługi długu pochłaniają jedną czwartą dochodów, a wskaźnik ten będzie rósł dalej. (To oczywiście tłumaczy zaciętość, z jaką rząd walczy o dalsze obniżanie stóp - jako największy dłużnik i utracjusz na potanieniu kredytów zarobi najwięcej.)

...oraz dług...
Nie zmienione dochody i coraz większe wydatki sprawiają, że rośnie deficyt. Przed rokiem wynosił on tylko (wtedy mówiliśmy "aż") 11,96 mld zł, dzisiaj jest prawie 2 mld zł większy. Wzrósł zatem nominalnie o 15 proc., a realnie o ponad 9 proc. Taki wskaźnik byłby powodem do dumy, gdyby dotyczył wzrostu PKB. W wypadku wzrostu deficytu budżetowego trzeba go traktować jak dzwon bijący na trwogę. Gdyby deficyt rósł w takim tempie także w następnych miesiącach, w skali roku osiągnąłby 60 mld zł. Prawie tyle, ile prognozował Jarosław Bauc.

...dewastujący gospodarkę...
Najgorsza informacja dotyczy jednak źródeł finansowania deficytu. Minister Bauc dysponował pewnymi rezerwami z roku 2000, miał także prawo liczyć na przychody z prywatyzacji i UMTS. Ale to, co było, już się pokończyło. W czasach gdy Ministerstwo Skarbu Państwa staje się ministerstwem renacjonalizacji, deficyt jest w całości finansowany ze sprzedaży skarbowych papierów dłużnych. Przez dwa miesiące sprzedano ich - bagatela! - za 13 mld zł (w tym samych bonów skarbowych za ponad 5 mld zł, wyczerpując w 86 proc. roczny limit).
Te wielkości należy zestawić z kwotami kredytów dla przedsiębiorstw i ludności. Ich wartość w dwóch pierwszych miesiącach wyniosła tylko 2,5 mld zł. Można zatem powiedzieć, że pojemność rynku kapitałowego wynosiła 15,5 mld zł, z czego 85 proc. - czyli 13 mld zł - zagarnął budżet, pozostawiając dla reszty gospodarki nędzny dwumiliardowy ochłap. Przy takich proporcjach trudno oczekiwać ożywienia gospodarczego. Trudno także inaczej niż obłudą nazwać nawoływania do obniżki stóp procentowych. Skoro banki pieniędzy na kredyty nie mają (a nie mają, bo zabrał je budżet), to nie obniżą oprocentowania bez względu na to, co zrobi Rada Polityki Pieniężnej. Tak było już w zeszłym roku (NBP obniżył stopy o 7,5 punktu procentowego, a oprocentowanie kredytów bankowych spadło o 3 punkty procentowe) i tak będzie nadal.

...i prawdopodobna nowela
"Życie, życie jest nowelą" - śpiewa Ryszard Rynkowski. Nasi kolejni ministrowie finansów musieli się naoglądać serialu "Klan", bo nowele lubią. Po ubiegłorocznej w tym roku czeka nas najprawdopodobniej kolejna. Wprawdzie jeszcze dzisiaj można o tym mówić w trybie przypuszczającym, ale tylko bardzo nieuczciwy bukmacher mógłby proponować zakłady przy stawkach jeden do jednego. I tylko smutny śmiech może wywoływać to, że mając budżet z powyłamywanymi belkami (pardon, nogami), nasi parlamentarzyści spokojnie zwiększają plan wydatków, finansując je jakimiś niby-dochodami. Jakże oni lubią wydawać nie istniejące pieniądze!

Więcej możesz przeczytać w 13/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.