Baranek na stół!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zdaje się, jakby jedna chwila minęła, a tu znów wyjmujemy wiklinowe koszyczki, kupujemy bazie, wysiewamy rzeżuchę i przemierzamy kilometry sklepowych sal w poszukiwaniu wędlin godnych wielkanocnego stołu

Piotrze!


Nic nie zastąpi smaku bożonarodzeniowego barszczu z uszkami, lecz ja kulinarnie wolę Wielkanoc. W Boże Narodzenie wszystko jest ustalone, siła tradycji nie pozwala zmieniać stołowego porządku rzeczy; inaczej bywa wiosną. Niby same oczywistości: jajka na twardo, mazurki, baby, wędliny, chrzan, ćwikła, lecz jakże różna treść może się kryć w tych kilku prostych słowach.
Bo cóż oznacza słowo "wędliny"? Czy będą to smutne erzace szynki, masowo ostatnimi czasy produkowane w tak haniebny sposób, że kawałki mięsa umieszcza się w bębnie i wiruje z wodą oraz chemikaliami, by mięso zwiększyło wielokroć swą objętość? Te najłatwiej dostać, lecz przyrzekam Ci, iż zelówki zedrę, a zdobędę szynkę z warstwą tłuszczyku i skórą, co jest gwarancją, że zrobiono ją uczciwie, z jednego kawałka. Spod ziemi wydobędę wiejską kiełbasę mocno czosnkowaną, z kawałkami galaretki i lekko szarawą w środku, dającą się rozsmarowywać na chlebie. Chrzan zetrę sam i podduszę go na maśle, a potem zaprawię śmietanką, ćwikłę zamarynuję z odrobiną czerwonego wina i mnóstwem kminku, najlepiej zmielonego, by nie plątał się pod zębami, ciasto drożdżowe zaś wyrobię jak najstaranniej. Do mazurków nie będę się wtrącał w ogóle, bo słodycze to nie jest moja specjalność, choć nie obędzie się bez sugestii, by przynajmniej jeden był kajmakowy. To wszystko na niedzielne śniadanie.
A w obiad pełna dowolność, żadnych reguł. Czyli jagnięcina pieczona z oliwą, rozmarynem, czosnkiem, może podlana odrobiną wina. Jagnię jada się na Wielkanoc w wielu krajach. Cieszyłbym się niepomiernie, gdybyśmy my jadali ją choć raz w roku, na przykład w czas wielkanocny. Wszystkiego dobrego dla Ciebie i Szanownych Czytelników "Wprost"! Ukłony!

Wiosennie promienny RM



Przyjacielu!

Ja też zacząłem już nadawać na wiosennych falach - radość i optymizm, chęć działania, gotowość poznawania, rzeżucha na wacie, a jakże. Coraz głośniejsze o poranku ptactwo przypomina natarczywie, że już niebawem w szanujących się restauracjach rozkwitną świeże wiosenne jadłospisy.
Jagnięcinę gorąco popieram. Czy akurat na Wielkanoc? Właściwie, czemu nie! Trzeba lansować baraninę, bo niedługo zupełnie nam zniknie ze sklepów. Oczywiście, nie trzeba przypominać o skopowinie poznaniakom (i u nich też najłatwiej można to mięso kupić), ale reszta Polski stawiła baraninie bezrozumny opór. Doszło do tego, że powstałe nad Wisłą restauracje tureckie, greckie, hinduskie, dla których baranina jest najważniejszym mięsem, rzadko ją mają w stałym menu, bo nie są w stanie zapewnić sobie ciągłego zaopatrzenia.
Jako że Wielkanoc uparcie kojarzy się z Bożym Narodzeniem, przypomniał mi się felieton amerykańskiego smakopisa Calvina Trillina, który znużony powtarzalnością tradycyjnych potraw, domagał się na Wigilię spaghetti carbonara. Dla Amerykanów, nawet włoskiego pochodzenia, to bardzo śmieszny pomysł, ale przecież nasza Lucyna Ćwierczakiewiczowa wśród dań wigilijnych proponowała... makaron z parmezanem.
A na Wielkanoc? Gdybym miał foie gras, przełożyłbym nim piernik, według pomysłu Rafała Targosza, szefa krakowskiego Copernicusa. Jest to - doprawdy - potrawa roku. Poprzestanę jednak raczej na trochę skromniejszych smakołykach.
No to, Przenajweselszych i Przenajsmakowitszych Świąt. Idę malować jajka!

P.
Więcej możesz przeczytać w 13/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.