Poczta

Dodano:   /  Zmieniono: 
Puszka von Clausewitza
Nie zgadzam się z autorem artykułu "Puszka von Clausewitza" (nr 14), jakoby przyczyną powojennych procesów integracyjnych był fakt, iż "uprzedzenia osłabły" i "zaczęła tracić znaczenie darwinowska wizja Europy". Było odwrotnie. Zachód rozpoczął integrację ze względu na żelazną kurtynę. Państwa zachodnie zbiły się w gromadę ze strachu przed blokiem sowieckim, a nie dlatego, że zapałały do siebie nagłą sympatią.
Nie pojmuję również rozważań dotyczących suwerenności. "W obliczu międzynarodowych zagrożeń suwerenne państwo nie jest w stanie zapewnić swym obywatelom należytej ochrony". A dlaczego suwerenność jest przeszkodą? Czy USA zapobiegłyby wrześniowemu zamachowi, gdyby nie były państwem suwerennym? Może chodziło o państwo izolowane? Po ataku na WTC ożywili się europejscy federaliści, według których w obliczu nowych zagrożeń należy przyspieszyć integrację polityczną. Jeśli jednak kraje Unii Europejskiej miałyby się połączyć w Stany Zjednoczone Europy, to taka struktura stałaby się właśnie suwerennym państwem.

KONRAD MORAWSKI

Królowie nauki
Autor artykułu "Królowie nauki" (nr 14) pisze, że w USA średni czas pracy naukowca wynosi 57 godzin tygodniowo. Kiedy byłem zatrudniony w placówce PAN, pracę naukową prowadziłem głównie w konspiracji, w czasie weekendów i urlopów. Na co dzień pracownicy zobowiązani byli do działalności paranaukowej, stanowiącej podkładkę do rozliczeń z KBN, a osobnik, u którego wykryto zainteresowania naukowe, był dyskwalifikowany.
W polskich placówkach badawczych czy na uczelniach zatrudnienie Einstei-na nie tylko byłoby bezcelowe, ale i niemożliwe. Etaty zajmowane są w drodze tzw. otwartych konkursów, które winny być jednak określane "przewodami do obsadzenia stanowiska przez wyselekcjonowanego kolegę czy członka rodziny zatrudnionej już w takiej jednostce". Tak się odbywa rekrutacja na uczonych nauki polskiej, w Polsce zatem uczeni żyją na próżno, bo nie są użyteczni.

JÓZEF WIECZOREK
Kraków
[email protected]


Maszyny do pisania
W artykule "Maszyny do pisania" (nr 12) Wojciech Darski usiłuje udowodnić tezę o dyktacie wydawców i bezwzględnym wykorzystywaniu pisarzy, którym płaci się groszowe stawki. Stawki te autor artykułu zestawia z rzekomo krociowymi zarobkami oficyn wydawniczych. (...) Wojciech Darski na przykładzie Manueli Gretkowskiej dowodzi, że autorka "Polki" otrzymała 63 tys. zł za 18 tys. sprzedanych egzemplarzy książki (...), a wydawnictwo "zyskało pięć razy tyle", tzn. zarobiło 315 tys. zł przy przeliczeniu 17,50 zł za egzemplarz.
Spróbujmy zweryfikować te dane. Cena zbytu książki wynosi około 24 zł (za taką cenę jest sprzedawana przez wydawcę hurtownikom). Jakim więc cudem wydawca, sprzedając książkę po 24 zł, może zarobić na niej 17,50 zł? Oznaczałoby to, że koszt edycji książki w twardej oprawie (skład, łamanie i naświetlanie, papier i druk, redakcja, opracowanie graficzne, promocja itd.) łącznie z honorarium autorki wynosi około 6,50 zł. Należy to oczywiście włożyć między bajki. (...) Autor (...) pomylił wpływy ze sprzedaży z zyskiem wydawcy. Podobnego zabiegu dokonuje Wojciech Darski, oceniając potencjalny zarobek Olgi Tokarczuk. Pisze, że po sprzedaniu 20 tys. egzemplarzy autorka "zainkasuje" ponad 400 tys. zł. To (...) oznaczałoby, że Olga Tokarczuk zarobi na czysto 20 zł na jednym egzemplarzu książki. To "zainkasowanie" dotyczy zapewne spodziewanych wpływów ze sprzedaży, z których trzeba jeszcze zapłacić za druk i papier, przygotowanie edytorskie i techniczne książki, promocję i - daj Boże - podatek od zysku. W koszty książki należy również wliczyć wielomiesięczne opóźnienia w płatnościach, co dla przeciętnego wydawcy oznacza konieczność zaciągania wysoko oprocentowanych kredytów. (...)

ANDRZEJ NOWAKOWSKI
prezes Polskiej Izby Książki


Od autora: Podczas przygotowywania artykułu "Maszyny do pisania" wydawcy nie chcieli mi udzielić informacji o niuansach finansowych swoich umów z pisarzami, zasłaniając się tajemnicą handlową. Zawarte w artykule informacje pochodziły bezpośrednio od pisarek - Katarzyny Grocholi i Manueli Gretkowskiej. Przytoczone przeze mnie dochody pisarzy to również wpływy, a nie zysk, jeśli pomyślimy o kosztach pracy pisarskiej, podatku i ratalnej spłacie należnych honorariów.

Wojciech Marek Darski

Globalizacja i aberracja
Prof. Jan Winiecki w felietonie "Globalizacja i aberracja" (nr 12) nazywa gwiazdę rocka Bono szarpidrutem. Bono rzadko grywa na gitarze, głównie śpiewa, bardziej pasowałoby więc określenie "wyjec". Poza tym nie wiem, dlaczego autor felietonu łączy Bono z antyglobalistami. Pozycja artysty, jego pieniądze, miliony fanów to efekt umasowienia kultury, co jest jedną z cech globalizacji. Ponadto Bono zajmuje się działalnością charytatywną, społeczną i po trosze polityczną. Jest założycielem organizacji DATA, zajmującej się niesieniem pomocy Afryce.
Profesor Winiecki przeciwstawia zalety globalizmu wadom antyglobalizmu. Skoro przedstawił slogany antyglobalistów, przypomnijmy najważniejsze mity globalizacji. Po pierwsze, globalizacja niesie dobrobyt - częściowo, ale głównie największym koncernom. Po drugie, globalizacja jest triumfem kapitalizmu - chyba nie, to największe koncerny najbardziej na niej zyskują, a kapitalizm zawsze bronił się przed monopolem. Kolejny mit: globalizacja scala i jednoczy - raczej nie, bo wzrost znaczenia wielkich firm osłabia wpływy państw i narodów.

MAREK WAKAWENDER
psycholog


Lekcja o Polsce
Z dużym zainteresowaniem przeczytałem artykuł "Lekcja o Polsce" (nr 13). Nie zgadzam się jednak z określeniem, że "lepiej wygląda sytuacja na Litwie...". Otóż nie wygląda lepiej. Bywałem tam w latach 90. Negatywne nastawienie do Polski, również wśród ludzi wykształconych, jest nadal odczuwalne. Określenie "okupacja Wilna przez Polaków w latach międzywojennych" jest na porządku dziennym. Nie ma się co dziwić, skoro otaczany atencją w Polsce litewski poeta Tomas Venclova w wydanym niedawno przewodniku po Wilnie tendencyjnie opisuje okres miedzywojenny.
O "polskiej okupacji" mówi też Vytautas Landsbergis.

RYSZARD MOMOLSKI

Krzyż gejów
Homoseksualizm nie jest krzyżem, do którego dźwigania nawołuje niektórych Chrystus ("Krzyż gejów" nr 10). Na pewno natomiast krzyżem dla ludzi zorientowanych homoseksualnie jest homofobia, będąca częścią składową postawy Polaka. To należy leczyć. Typowym błędem jest postrzeganie osób homoseksualnych jedynie przez pryzmat ich doświadczeń seksualnych. Nie bierze się pod uwagę, że ich relacje mogą się dokonywać w kontekście wzajemnego szacunku i miłości. Nie wyleczy się społeczeństwa z irracjonalnego lęku przed homoseksualistami tak długo, jak długo opinia publiczna nie będzie po ich stronie. Aby jednak akceptacja homoseksualizmu stała się w Polsce rzeczywistością, trzeba pomóc naszym współobywatelom się tego nauczyć, gdyż pewne jest, że homoseksualizm, podobnie jak heteroseksualizm, będzie istniał zawsze.

DARIUSZ ZUB
nauczyciel wiedzy
o życiu seksualnym człowieka


Łatwiej jest żyć w ukryciu
Jestem uczniem klasy czwartej liceum ogólnokształcącego i mam znajomych, którzy są homoseksualistami. Wiem, jaki to dla nich problem, jak ciężko jest im funkcjonować w polskim społeczeństwie. Nie każdy potrafi przełknąć obelgi, wybite szyby i przemoc fizyczną. O wiele łatwiej jest żyć w ukryciu, czasem nawet oszukując samego siebie. Mój kolega ze szkolnej ławki, który jest gejem, zdecydował się zostać księdzem, gdyż boi się innego życia. Pewnie byłby z niego świetny polonista, historyk, ale cóż... Trzeba się ukrywać, zanim my, Polacy, zlinczujemy i ukamienujemy takich jak on.

KAMIL KOWALSKI

Co pani na to?
Retoryka, którą posługuje się Małgorzata Domagalik w felietonie "Co pani na to?"(nr 13), jest bardzo plastyczna ("setki tysięcy kobiet, które każdego miesiąca czekają na wiadomość od natury"), jednakże podane przesłanki w żadnym stopniu nie uprawniają do wysnucia wniosku, że oto kobieta ma niezbywalne prawo do zniżek na zakup środków antykoncepcyjnych. To nie jest batalia o dostępność takich leków, gdyż jak każdy produkt, środki antykoncepcyjne są obecne na rynku na zasadach komercyjnych.
Pani Domagalik domaga się w rzeczywistości, bym współfinansował czyjś zakup prezerwatyw i pigułek antykoncepcyjnych. Dlaczego nie pójść dalej, przecież każdy ma prawo do informacji, więc dlaczego nie refundować zakupu telewizora i prasy codziennej? Rozrzutne szafowanie "prawami", do czego społeczeństwo liberalne ma tendencję, zawsze kończy się absurdem.

ŁUKASZ KELER
Więcej możesz przeczytać w 15/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.