Czapka błazna

Czapka błazna

Dodano:   /  Zmieniono: 
Unikanie rzeczowej polemiki staje się plagą życia publicznego
Sejm debatował ostatnio nad projektem ustawy o zasadach uznawania nabytych w państwach członkowskich Unii Europejskiej kwalifikacji do podejmowania lub wykonywania niektórych działalności. Bez tego prawa niemożliwa byłaby realizacja fundamentalnej zasady unii, gwarantującej swobodny przepływ pracowników między państwami członkowskimi i swobodę przedsiębiorczości w ramach Unii Europejskiej.
Wydawałoby się, że w naszym kraju, gdzie liczba osób wkraczających w dorosłe życie i poszukujących pracy bije wszelkie europejskie rekordy, takim rozwiązaniom można tylko przyklas-nąć. To dzięki nim tysiące młodych Polaków będą mogły podejmować pracę w zjednoczonej Europie, o czym dzisiaj można jedynie marzyć.
Nikogo nie trzeba chyba przekonywać, że tak bardzo przez nas pożądany jednolity, europejski rynek pracy może funkcjonować jedynie wówczas, kiedy ureguluje się tryb uznawania wykształcenia i kwalifikacji zawodowych. Nie da się tego osiągnąć bez poszanowania zasady wzajemności i taka też reguła stała się kręgosłupem przygotowywanej przez polski parlament ustawy.
Zarówno potrzeba uchwalenia takiego prawa, jak i jego reguły, są tak oczywiste, że Sejm bliski był - nieczęsto zdarzającej się na Wiejskiej - jednomyślności. Omawiany projekt poparły niemalże wszystkie kluby parlamentarne, od Sojuszu Lewicy Demokratycznej po Prawo i Sprawiedliwość. Wyłamała się z tego szyku jedynie Liga Polskich Rodzin.
Nie to zresztą stanowiło niespodziankę. Liga, niemalże od chwili swego poczęcia, konsekwentnie kontestuje wszystko, co wiąże się z Unią Europejską. Prawdziwą sensacją była jednak argumentacja, jaką tym razem posłużono się w celu zdezawuowania projektu. Kolubryną wytoczoną przez przedstawiciela Ligi Polskich Rodzin było oskarżenie o chęć rozciągnięcia na Polskę europejskich przepisów o uprawianiu zawodu wróżki i astrologa. "Wysoki Sejmie - grzmiał z trybuny poseł LPR. - Powołujemy urząd za pieniądze podatnika i skazujemy go, by badał, czy osoba fizyczna potrafi być astrologiem lub wróżką. Wydaje się, że jest to folklor legislacyjny, który powinniśmy eliminować z porządku prawnego". To powiedziawszy, obrońca polskich wróżek i astrologów zgłosił wniosek o natychmiastowe odrzucenie dyskutowanego przez parlament projektu ustawy. A ponieważ pora była już dosyć późna, poseł opuścił salę, nie czekając na stosowne wyjaśnienia sprawozdawcy projektu. Szkoda, bo gdyby wykazał trochę więcej cierpliwości, dowiedziałby się, że cała wykoncypowana przez niego sytuacja jest czystym wytworem fantazji. Wcale nie zanosi się bowiem na to, że pieniądze podatników będą trwonione na sprawdzanie europejskich kwalifikacji polskich wróżbitów.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że niefortunny krytyk europejskich magów wpadł we własne sidła. Chciał wyśmiać europejskie zamiłowanie do astrologii, a w gruncie rzeczy sam wystąpił w roli czarownika, usiłującego tajemniczymi sztuczkami pognębić swych adwersarzy. Argumentacja posła Ligi Polskich Rodzin, zwalczająca przygotowywaną przez Sejm ustawę, bardziej niż racjonalną krytykę przypominała magiczne odczynianie europejskich uroków.
Cała historia nie byłaby warta przypomnienia, gdyby nie to, że ilustruje znacznie szersze zjawisko. Prawdziwą plagą naszego życia publicznego staje się unikanie rzeczowej polemiki i zastępowanie jej szyderstwem z tendencyjnie wykoślawionych myśli adwersarza. Trudno nie zauważyć, że to bardzo wygodny i skuteczny sposób na pognębienie rywali. Ale nie sposób też nie odnotować, że stosowanie takich sztuczek wyklucza prowadzenie poważnych debat. Nie da się bowiem zachować powagi tam, gdzie choćby jedna strona redukuje argumentację do poziomu błazenady. Warto również pamiętać, że czapkę błazna znacznie łatwiej jest założyć, niż potem zdjąć. Włożona raz i drugi, potrafi przywrzeć do głowy na długie lata i zamienić się w istną szatę Dejaniry.

Więcej możesz przeczytać w 16/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.