Sługusy globalizacji

Sługusy globalizacji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z JEAN-MARIE LE PENEM, przewodniczącym Frontu Narodowego, kandydatem na prezydenta Francji
 

Piotr Moszyński: Sprzeciwia się pan wszystkim wielkim procesom zachodzącym we współczesnym świecie: integracji europejskiej, globalizacji, otwieraniu granic. Co proponuje pan w zamian?
Jean-Marie Le Pen: Jeszcze zanim pan postawił pytanie, już mnie pan krytykuje. Uprawiam politykę od 40 lat i jestem jedynym politykiem, który nigdy nie został skazany za jakiekolwiek afery. Ponadto w ciągu ostatnich 20 lat spotkałem kilku szefów państw, w tym prezydenta Stanów Zjednoczonych, króla Maroka, prezydenta Wybrzeża Kości Słoniowej, Ojca Świętego. Myślę, że mam wszelkie zdolności, by prowadzić wielką politykę zagraniczną, opartą na frankofonii, przywracającą Francji jej rangę i jej niezależność.
Wielkie tendencje, o których pan mówi, wydają mi się tendencjami wygasającymi. Globalizacja ukazuje granice swoich możliwości i przynosi więcej szkód niż pożytku. Rządzi się tylko jednym prawem: prawem silniejszego. Upadł ZSRR, rozpadła się Jugosławia, siły odśrodkowe osłabiają wielkie państwa afrykańskie. Nawet Stany Zjednoczone padają ofiarą głębokich wewnętrznych podziałów w swojej populacji (wskaźniki śmiertelności w niektórych dzielnicach wielkich miast amerykańskich są wyższe niż w slumsach Afryki). Następuje wielki powrót narodów. Tak! Raz jeszcze Front Narodowy wyprzedza innych w swych wizjach o całą długość.
Jeśli chodzi o Europę, to niedawne referenda wykazały, że idea integracji nie porywa tłumów. Warto odnotować, że kiedy rezultaty nie spełniają oczekiwań świętej eurokracji, po prostu powtarza się głosowanie pod presją hałasu medialnego!
- Kilka narodów pragnie się jednak przyłączyć do Unii Europejskiej w jej obecnej formie, ponieważ dostrzega w tym szansę na cywilizacyjny i gospodarczy rozwój.
- Europa brukselska to przynęta, która na dłuższą metę będzie je bardzo drogo kosztować. Kraje o silnych tożsamościach narodowych mogą stracić swoje dusze. Przypominam czytelnikom "Wprost", że odsetek waszej populacji rolniczej, wynoszący obecnie 30 proc., w Europie brukselskiej spadnie do 5 proc., podobnie jak stało się we Francji i innych krajach UE. Jedyna Europa, jaka się sprawdziła, to Europa narodów. Narodom państw kandydackich powiedziałbym więc, by zachowały swoją tożsamość, odrzucając Europę sługusów globalizacji, Europę bezojczyźnianą. Powinny one umacniać relacje międzypaństwowe, które gwarantują im niezależność.
- Hasło "Francuzi najpierw!" od lat stanowi dla opinii publicznej we Francji
i za granicą pański znak rozpoznawczy. Co stałoby się z imigrantami we Francji, gdyby został pan prezydentem?

- Moje dojście do władzy bynajmniej nie będzie oznaczać ogromnego polowania na imigrantów, lecz przywrócenie prawa i porządku. Imigranci powodujący zakłócenia oraz imigranci nielegalni - a więc gwałcący prawo uchwalone dla wspólnego dobra - zostaną wydaleni do ich krajów pochodzenia. Imigrantom, którzy życzą sobie powrotu do swoich ojczyzn, zagwarantujemy pomoc w tym względzie. Narodowość francuską trzeba albo odziedziczyć, albo na nią zasłużyć!

Więcej możesz przeczytać w 18/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Rozmawiał: