Modna książka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Trzy lata temu pierwszy tom przygód Harryego Pottera Joanne K. Rowling nie zrobił żadnego wrażenia na redaktorach wydawnictwa Prószyński i S-ka
Polski rynek książki rozkwita mimo dekoniunktury w gospodarce

 Potraktowali powieść jak jeszcze jedno czytadło łączące fantastykę i magię. Książkę odrzuciło także pięciu innych polskich wydawców. "Nosa" mieli dopiero redaktorzy z wydawnictwa Media Rodzina. Dzięki temu wartość sprzedaży tej oficyny wzrosła w ubiegłym roku o 360 proc. Nieistotne, kto zrobi to pierwszy, liczy się fakt, że każdy światowy bestseller pojawia się na naszych księgarskich półkach. Po 1989 r. rynek książki jako jeden z pierwszych stał się rynkiem konsumenta.
Prawie 500 wystawców z 25 krajów będzie w Pałacu Kultury i Nauki prezentowało swoje wydawnictwa podczas 47. Międzynarodowych Targów Książki. Wobec spadku zainteresowania imprezą zasadne wydaje się pytanie: komu te targi są potrzebne? Wydawcy orientują się w tym, co ciekawego dzieje się na rynku, bez targów i właściwie ograniczają się do promocji swoich najlepszych autorów. Czytelnik może z kolei kupić nowości prawie w każdej księgarni lub w Internecie, więc targi są dla niego stratą czasu. Sens mają raczej imprezy odpustowo-kiermaszowe, jak warszawska "Bibliomania 2002", organizowana przez stołeczny samorząd i Bractwo Kawalerów Gutenberga. W majowe weekendy na placu Zamkowym w Warszawie grają rockowe i hiphopowe kapele. Ubiegłoroczną "Bibliomanię" odwiedziło około 80 tys. osób.

158 milionów książek
Konkurencja na rynku książki sprawia, że mimo ogólnej dekoniunktury w gospodarce dziesięciu największych polskich wydawców osiągnęło w ubiegłym roku łączne wpływy w wysokości 930 mln zł. Jedynie pięciu z pierwszej trzydziestki odnotowało spadek sprzedaży. Sukces niebagatelny, biorąc pod uwagę, że książki czyta tylko 54 proc. Polaków (na Zachodzie ponad 80 proc. osób), a kupuje je regularnie 41 proc. W ubiegłym roku do sprzedaży trafiło 26 tys. tytułów w nakładzie 158,5 mln egzemplarzy. Najchętniej po książki sięgają wykształceni młodzi ludzie z dużych miast, preferując przede wszystkim publikacje edukacyjne i encyklopedyczno-poradnikowe.
Nadal można zarobić na przewodnikach. "Polska na weekend", "Dwa dni we dwoje", "Polska - tanie noclegi" (wydawnictwa Pascal) to pozycje trafiające w wyjazdową modę i chudnący portfel polskiego urlopowicza. Sprzedają się też przystępne opracowania dotyczące Internetu - pierwsze wydanie przewodnika po Internecie A.J. Kennedyego kupiło 231 tys. Polaków. W Polsce można też zarobić na książkach uznawanych za niełatwe w odbiorze. Wynika to w jakimś stopniu z czytelniczego snobizmu. Dzięki niemu wydawnictwu Noir sur Blanc w kilka miesięcy udało się sprzedać prawie 50 tys. egzemplarzy trudnej, erudycyjnej powieści Umberta Eco "Baudolino".
Lokomotywami polskich wydawców są popularni zachodni autorzy, z którymi udało się podpisać wieloletnie kontrakty. Dla niektórych z nich, na przykład Williama Whartona czy Jonathana Carrolla, polski rynek jest bodaj najważniejszy w Europie. Po prostu nie mamy własnych "pierwszorzędnych drugorzędnych autorów". Rebis ma prawa do wydawania Williama Whartona, Jonathana Carrolla, Salmana Rushdiego, a ostatnio także Dalajlamy. Zysk i S-ka proponuje powieści Helen Fielding i Douglasa Adamsa, Prószyński i S-ka - Johna Grishama i Terryego Pratchetta. Muza stawia na uznanych pisarzy z Włoch, Hiszpanii, Portugalii, Ameryki Łacińskiej.
- By zdobyć bestseller, wystarczy być dobrym obserwatorem rynku. Prawdziwego instynktu wydawniczego wymaga jednak postawienie na książkę, która tym bestsellerem dopiero może się stać - mówi Tadeusz Zysk. Takim instynktem wykazali się właściciele oficyny W.A.B., decydując się na cykl powieściowy Katarzyny Grocholi (dzięki temu oficyna odnotowała dwukrotny wzrost sprzedaży w 2001 r.). Wkrótce okaże się, czy wydawniczego nosa miała również Muza, która zapłaciła 18 tys. dolarów zaliczki za prawo do publikacji w polskim tłumaczeniu debiutanckiej powieści Hariego Kunzru "Impresjonista". Zdaniem Mieczysława Prószyńskiego z wydawnictwa Prószyński i S-ka, w "bestsellerowej loterii" coraz większe znaczenie ma promocja. Hity literackie bardziej się bowiem lansuje, niż w nie "trafia".

Jest źle, a nawet dobrze
Polscy wydawcy, m.in. Mieczysław Prószyński i Tomasz Szponder (Rebis), są zgodni: nie ma kryzysu wydawniczego w naszym kraju. Nadal problemem jest natomiast dystrybucja. - W latach 1999-2001 przeżyliśmy wiele bankructw hurtowni. Wydawcy dużo na tym stracili, bo w Polsce nie sposób sprzedać książki, nie stosując odłożonej płatności - mówi Janusz Fogler, prezes Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek. Niewydolność hurtowników sprawia, że niektóre tytuły są niepotrzebnie dodrukowywane.
Za kilka lat na rynku pozostaną jedynie dwie lub trzy sieci sprzedaży hurtowej, a spośród około 3 tys. księgarń utrzyma się połowa.
W miejsce wielu hurtowników pojawią się firmy wyspecjalizowane w pośrednictwie między wydawnictwami a dużymi sieciami hurtowymi. Trawestując powiedzenie byłego prezydenta Lecha Wałęsy, można stwierdzić, że z rynkiem książki w Polsce jest źle, a nawet dobrze.

Więcej możesz przeczytać w 19/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.