Poczta

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zdrowe zasady
Najwyższy czas się zastanowić, czy ministrem zdrowia powinien być lekarz i czy Ministerstwo Zdrowia jako samodzielna instytucja jest potrzebne. Nad działaniem naszej służby zdrowia nadzór powinni sprawować menedżerowie lub politycy, a nie działacze reprezentujący interesy - czy raczej konflikty - w izbach lekarskich czy pomiędzy firmami farmaceutycznymi. Poza tym lekarze nie uczą się zarządzania, żaden z nich nie ma wiedzy i doświadczenia potrzebnych do nadzorowania służby zdrowia w całym państwie. Ponieważ interes państwa może być inny niż na przykład interes wojskowych, Ministerstwo Obrony Narodowej ma zarząd cywilny. Taka sama zasada powinna zostać przyjęta w stosunku do Ministerstwa Zdrowia. We Francji zarządzaniem służbą zdrowia zajmuje się Ministerstwo Administracji.

ADAM SANDAUER
Stowarzyszenie Pacjentów Primum Non Nocere


Socjalizm sądowy
Rosnąca świadomość praw pracowniczych wśród zatrudnionych to dla autora artykułu "Socjalizm sądowy" zgroza (nr 17). Co złego jest w tym, że dwie trzecie tracących pracę odwołuje się do sądu? Czy pokrzywdzony pracownik powinien siedzieć cicho? Ile z wniesionych spraw dotyczy na przykład niewypłacenia wynagrodzeń i innych poważnych uchybień (a może po prostu przestępstw)? Oprócz nieuczciwych pracowników są też nieuczciwi pracodawcy korzystający z trudnej sytuacji na rynku pracy. Całe szczęście, że w Polsce istnieją sądy pracy, które są w stanie przywołać ich do porządku, i całe szczęście, że pracownicy nie ponoszą opłat sądowych.

PIOTR BOSACKI

Młodość na starość
Autor artykułu "Młodość na starość" (nr 17) stwierdza, że kryzys wieku średniego to mit. Hm, gdyby ów psychiczny kryzys był spowodowany wyłącznie spadkiem sprawności fizycznej i problemami z potencją, to w epoce viagry rzeczywiście przestałby istnieć. Niestety, problem jest dużo poważniejszy. Otóż przeciętny mężczyzna po czterdziestce zaczyna zauważać u siebie: siwe włosy lub łysinę, zmarszczki, zwiotczenie mięśni, nadmiar tkanki tłuszczowej na brzuchu. Patrzy w lustro i nie znajduje w nim już tego rześkiego dwudziestolatka. Nastroju nie poprawia mu twarz towarzyszki życia, która również nosi znamiona bezlitośnie upływającego czasu. Mężczyzna jednak nie poddaje się tak łatwo, szuka potwierdzenia, że wciąż jest atrakcyjnym facetem. Zaczyna zdradzać żonę albo wymienia ją na model młodszy o 20-30 lat.
Autor artykułu jako przykład witalności panów w wieku średnim (i starszym) podaje mężczyzn, którzy związali się z dużo młodszymi kobietami. Toż to doskonały przykład kryzysu wieku średniego. Spójrzmy prawdzie w oczy, mężczyźni nie żenią się z dużo młodszymi od siebie kobietami, dlatego że czują się młodzi i witalni. Wiążą się z nimi, bo żywią nadzieję, że dzięki kobiecej świeżości i młodzieńczej radości życia znów poczują się młodzi.

LIDIA LASOTA
*

Artykuł "Młodość na starość" (nr 17) to wspaniały, optymistyczny instruktaż dla biednej, starzejącej się męskiej części ludzkości. Będąc matką dwóch dorosłych córek, żałuję, że nie wiedziałam, iż powinnam je wychować z myślą o moich kolegach. Na szczęście już są dla nich za stare... Mój niepokój wzbudza jednak moja dziewięcioletnia wnuczka, bo jest śliczną dziewczynką, a cytowani amanci - Fibak, Englert, Materna czy niezmordowany mistrz Adam - już czają się do następnego skoku. Całe szczęście, że Dudek Dziewoński złożony niemocą i że na razie mamusia wywiozła ją w bezpieczne miejsce. Jakże współczuję tym biedakom, którzy dobrnęli do srebrnych lub złotych godów ze swoją jedyną, poślubioną w młodości małżonką. Sądzę, że zamiast zajmować się uporczywą pracą nad podatkami, Sejm powinien jak najszybciej uchwalić obowiązek zakładania haremu jako zdrowej struktury rodzinnej. Nie od rzeczy byłoby także zorganizowanie obozów odosobnienia dla starych żon, które po spełnieniu obowiązków żony i matki mogą właściwie iść na odstrzał. Jest tyko jeden drobiazg - te słodziaki witalne w którymś momencie zaczynają ledwie dyszeć i słabo udaje im się dogonić swoją młodą partnerkę - no i wtedy co? Spadaj, staruszku!

ADRIANNA GODLEWSKA-MŁYNARSKA
Warszawa


Jestem Izraelczykiem
Gratuluję redakcji "Wprost" felietonu "Jestem Izraelczykiem" (nr 16). Ja też jestem Izraelczykiem - z przynależności narodowej i państwowej - i w publikacjach na łamach "Tygodnika Powszechnego" i "Midrasza" dawałem wyraz stanowisku, jakie wyraził Marek Król w swym felietonie. Ostro polemizowałem z polskimi mediami, których ocena wydarzeń odbiegała od rzeczywistości, a opierała się na dość cynicznym przekręcaniu faktów.
Kilka prób, mających na celu umożliwienie czytelnikom zapoznanie się z innym punktem widzenia, spotkało się z milczeniem. "Rzeczpospolita", której korespondentem w Izraelu byłem przez sześć lat, nie tylko nie opublikowała przesłanego przeze mnie artykułu, ale w ogóle nie odpowiedziała na mój list w tej sprawie.
Napisałem też do redaktora naczelnego "Trybuny", która zamieszcza "korespondencje z Tel Awiwu" pisane w Warszawie przez współpracownika tygodnika "Nie". Jej redaktor naczelny również nie zaszczycił mnie nawet lakoniczną odpowiedzią.

ALEKSANDER KLUGMAN

Mózg czasowo nieczynny
Nieprawdziwa jest informacja zawarta w notatce "Mózg czasowo nieczynny" (nr 17) o tym, że Komisja Kultury i Środków Przekazu Senatu RP pracuje nad projektem ustawy o zawodzie dziennikarza.

RYSZARD SŁAWIŃSKI
przewodniczący komisji


Królowie nauki
Bardzo ucieszyłam się ze zwycięstwa w rankingu uczonych ("Królowie nauki", nr 14) prof. Davida Shugara, którego nie tylko szanuję, ale i po prostu lubię. Liczba cytowań w dużym stopniu zależy od uprawianej dziedziny badań. Wyższa jest zawsze w dziedzinach, w których pracują duże grupy uczonych. W rankingu widoczna jest na przykład przewaga pracowników instytutów fizyki jądrowej. Bardzo liczne cytowania jednej pracy obserwuje się również, gdy jest w niej opisana metoda oczyszczania jakiejś substancji, która akurat zrobiła się "modna". Prace wybitne i przełomowe często z początku budzą nieufność. Pamiętajmy, że Einstein dostał Nobla nie za teorię względności, ale za pracę o efekcie fotoelektrycznym. Decydenci po prostu nie bardzo zrozumieli wagę teorii względności i nie przewidzieli, jak będzie ona istotna w dobie energetyki jądrowej i podróży kosmicznych.
Wynika z tego morał dla dzisiejszych decydentów, by nie ograniczali swych finansowych łask tylko do badań, których wyniki mogą obecnie znaleźć praktyczne zastosowanie. Pamiętam, gdy przy mnie jakiś dziennikarz spytał prof. Alfreda Kastlera, czy przewidywał, że jego prace doprowadzą do konstrukcji lasera. Profesor się roześmiał i powiedział, że wcale nie - po prostu cieszył się, że udało mu się "napompować optycznie" wyższy stan wzbudzony, bo to był nowy, piękny efekt fizyczny. Nobla dostał, gdy już lasery znalazły wiele zastosowań. Jestem dumna, że Polskie Towarzystwo Fizyczne było szybsze i uhonorowało prof. Kastlera medalem im. M. Smoluchowskiego jeszcze przed otrzymaniem przez niego Nagrody Nobla.

prof. DANUTA FRĄCKOWIAK
Politechnika Poznańska


Przodownicy Sejmu
W rankingu posłów ("Przodownicy Sejmu", nr 18) mylnie przypisaliśmy posłowi Konstantemu Miodowiczowi przynależność do Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. Konstanty Miodowicz jest posłem Platformy Obywatelskiej. Przepraszamy.

Redakcja
Więcej możesz przeczytać w 19/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.