Poczta

Dodano:   /  Zmieniono: 
Cztery drogi
W artykule "Cztery drogi" (nr 11) Rafał Ziemkiewicz krytykuje tę część społeczeństwa i polityków, którzy mają zastrzeżenia wobec sprzedaży ziemi cudzoziemcom. Twierdzi, że Węgry i Czechy chcą jak najszybciej wejść do UE i nie myślą uzależniać swej przyszłości od reformy polskiego rolnictwa. Autor artykułu chyba zapomniał, że ostatnio Czechy mają problem z Niemcami sudeckimi. Ziomkostwo Niemców sudeckich już uzyskało poparcie UE i Parlamentu Europejskiego. W Czechach wywołało to ostrą reakcję premiera Zemana.
Ziemkiewicz stawia Polsce za wzór Irlandię. Zdaniem wielu ekspertów, gospodarka Irlandii bardzo dobrze wykorzystała okres negocjacji, w którym zrestrukturyzowano wiele przedsiębiorstw, dzięki zagranicznym inwestycjom zmniejszono bezrobocie. W Polsce w ostatnich latach też zrestrukturyzowano wiele firm, tzn. sprzedano zachodnim koncernom te, które od dawna część produkcji przeznaczały na eksport. Przy okazji powstała dziura budżetowa i wzrosło bezrobocie.
ZBIGNIEW KONECKI

Garb historii
Rozumiem obawy autora felietonu "Garb historii" (nr 14), że zorganizowanie centrum przeciw wypędzeniom w Berlinie ograniczy sprawę wypędzonych do ludności niemieckiej. Nie należy jednak wszystkich przymusowych przemieszczeń podczas wojny i zaraz po niej wrzucać do jednego worka. Rozróżniłbym wysiedlenie i przesiedlenie. Wysiedlenie prowadzone na przykład przez władze niemieckie od jesieni 1939 r. w Poznaniu i okolicach odbywało się nocami. Dawano 20-30 minut na spakowanie się i pozwalano zabrać tylko podręczny bagaż. Do opuszczonych mieszkań wprowadzano Niemców z Łotwy i Estonii, tzw. Baltendeutschów. Były to pierwsze czystki etniczne. O tych wysiedleniach teraz się nie wspomina. Akcja przesiedleń ze wschodnich terenów, nazywana wówczas repatriacją, wyglądała zupełnie inaczej. Teoretycznie była dobrowolna. To przesiedlany zgłaszał chęć wyjazdu, dostawał stosowne dokumenty i wyznaczano mu termin transportu. Pozwalano zabrać tyle rzeczy, ile mieściło się w jednej czwartej wagonu towarowego.
BOHDAN KORZAŃSKI
Szczecin


Wypędzeni
Teza zawarta w artykule "Wypędzeni" (nr 17), jakoby akcja "Wisła" była zbrodnią popełnioną na zlecenie Moskwy przez polskich towarzyszy, mogła być wyrażona jedynie przez człowieka, który nie widział palących się po zakończeniu wojny wsi na Rzeszowszczyźnie, Lubelszczyźnie, Zamojszczyźnie i innych terenach Polski. Akcja "Wisła" nie była skierowana przeciwko życiu i zdrowiu Łemków. Wręcz przeciwnie - ocaliła życie niejednemu z wysiedlanych, zmuszanych przez rezunów z UPA, pod groźbą utraty życia, do współpracy. Przesiedleni na nowych terenach otrzymali gospodarstwa rolne i pracę, żaden z nich nie był prześladowany przez władze państwowe za to tylko, że był Łemkiem. Przewiezienie około 150 tysięcy Łemków faktycznie dla wielu, zwłaszcza starszych ludzi, mogło być poważnym problemem. Za podjęciem akcji "Wisła" przemawiały jednak racje o wiele poważniejsze niż tęsknota za rodzinnymi stronami.
Szkoda, że autor artykułu korzystał jedynie z opracowań historyków i opowiadań przesiedlonych Łemków. Żyją wszak jeszcze Polacy mieszkający w tamtych czasach na południowo-wschodnich terenach Polski. Oni mogą opowiedzieć, co widzieli i przeżyli. Sam wiedzę czerpałem między innymi z opowieści ojca, przesiedleńca z Łucka na Wołyniu, matki mieszkającej w latach 40. w Brzozowie koło Krosna i sąsiadów żyjących niegdyś na wschodzie Polski.
ANDRZEJ GAWROŃSKI
Świdnica


Z drzewa wiadomości
Z ciekawością przeczytałam felietony panów Makłowicza i Bikonta "Z drzewa wiadomości" (nr 16), w których piszą między innymi o skierniewickiej jabłkowej piramidzie. Otóż należę do Młodzieżowej Rady Miasta Skierniewice, będącej organizatorem imprezy, którą Robert Makłowicz opisał jako pozbawioną jakiegokolwiek sensu.
Tymczasem budowanie piramidy miało na celu nie tylko promocję naszego miasta, co - jak widać - się udało. Podczas imprezy, w której brali udział uczniowie skierniewickich szkół i wychowankowie domu dziecka, Młodzieżowa Rada Miasta przeprowadziła zbiórką pieniędzy na operacją dla chorego na dystrofię mięśniową Piotrka Łukasika. Fundusze zbierane były poprzez sprzedaż smakołyków (szarlotek i jogurtów) ufundowanych przez rodzinne cukiernie i hurtownie. Poza tym jedna z łódzkich fundacji zaprezentowała pokazy ratownictwa medycznego. Wystąpili także aktorzy skierniewickiego teatru, pomagali harcerze. Była to więc akcja charytatywna, która udowodniła, że młodzi ludzie są wrażliwi na cudze cierpienie.
KLAUDIA WODNICKA

Emeryt też człowiek
Każdy rząd, jeśli nie ma koncepcji, w jaki sposób poprawić stan budżetu państwa, zaczyna "szczypać" emerytów, którzy znaleźli dodatkowe zatrudnienie. Motywuje to tym, że emeryci zabierają miejsca pracy młodym. Jestem lekarzem i pracuję w spółdzieln, zatrudniającej głównie emerytów, ale o dużej wiedzy i doświadczeniu (z tytułami naukowymi). Młodzi, o których tak się martwi minister Hausner, pracują w klinikach i szpitalach, ucząc się dopiero zawodu. Jaki pacjent przyjdzie (płacąc z własnej kieszeni) do młodego i niedoświadczonego lekarza? Który prezes spółdzielni lekarskiej zatrudni młodzika w miejsce doświadczonego specjalisty? Czy te spółdzielnie mają paść? Czy o to chodzi ministrowi? Zgadzając się z wariantem rządowym, czy mam kolejnemu pacjentowi powiedzieć: "Pana już nie przyjmę, bo wyczerpałem limit 760 zł, które mogę dorobić na emeryturze"? Emerytura nie jest łaską ani przywilejem. Jest prawem nabytym. Przez 48 lat pracy płaciłem wysoki procent z moich poborów na ZUS. Gdybym teraz chciał wycofać mój depozyt, byłbym bogatym człowiekiem i mógłbym żyć z procentów. Emerytura nie może być argumentem w kłopotach finansowych państwa. Nie może też antagonizować "młodych" przeciw "starym" i nie może być panaceum na bezrobocie. Emeritus znaczy wysłużony, a więc w jakimś sensie zasłużony.
dr med. JERZY BOROWICZ

Rzeczpospolita wielu narodów
W artykule "Rzeczpospolita wielu narodów" (nr 15) Marcin Kowalski i Rafał Pleśniak zacytowali moją wypowiedź, błędnie podając, że jestem dyrektorem "prywatnego Gimnazjum na Twardej". Gimnazjum na Twardej jest szkołą publiczną, prowadzoną przez dzielnicę Śródmieście gminy Warszawa Centrum.
ANDRZEJ JAN WYROZEMBSKI
dyrektor Gimnazjum nr 42 w Warszawie


Teoria wybitej szyby
Po przeczytaniu artykułu "Teoria wybitej szyby" (nr 16) pragnę zwrócić uwagę, że Warszawa to nie Nowy Jork, a Polska to nie Stany Zjednoczone. Przyczyną wzrostu przestępczości jest między innymi transformacja ustrojowa naszego państwa, prowadzona w atmosferze afer, korupcji, skandali na najwyższych szczeblach władzy, a także spadek poziomu życia przeważającej części społeczeństwa. Brak wzorców, ubóstwo i bezrobocie - to prawdziwe przyczyny wzrostu przestępczości. Żaden szeryf, nawet z Nowego Jorku, nie jest w stanie z nią skutecznie walczyć bez jednoczesnej eliminacji tych przyczyn. Bratton przydałby się do walki z korupcją i prywatą na szczytach naszej władzy. Tolerancja dla tych właśnie przestępstw i zjawisk tworzy klimat dla powszechnej przestępczości. Ryba cuchnie bowiem od głowy.
WALDEMAR LEWANDOWSKI
Mogilno
Więcej możesz przeczytać w 20/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.