W niewoli haraczy

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Mnożenie podatków i parapodatków, ukrywanych pod różnego rodzaju eufemistycznymi nazwami, jak składka czy abonament, to najprostsza droga do zniechęcenia obywateli do płacenia podatków w ogóle
Co jest podatkiem, a co nielegalnym parapodatkiem?
Tych nakładanych prawem kaduka przymusowych danin naliczyłem w Europie prawie 40: wszystkie okazały się szkodliwe, prawie wszystkie przetrwały" - napisał Milton Friedman, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, w książce "Wolność i kapitalizm". W Polsce płacimy kilkanaście parapodatków, część w formie tzw. abonamentu, część w postaci zawyżonych opłat za niektóre usługi. To swoisty haracz, który gminy, nieudolnie zarządzane firmy monopoliści, a w końcu skarb państwa ściągają od nas wszystkich. Może warto byłoby stworzyć obywatelski ruch sprzeciwu wobec parapodatków, a ustawodawców i rząd zobowiązać do jednoznacznego określenia, co jest w Polsce podatkiem, który powinniśmy bezwzględnie płacić, a co nielegalnym parapodatkiem czy rentą monopolową, które należałoby natychmiast zlikwidować.

Abonament radiowo-telewizyjny
Płacimy przymusowy abonament radiowo-telewizyjny - obecnie 15 zł miesięcznie. Tymczasem wedle "Słownika języka polskiego", abonament to prawo do korzystania z czegoś lub otrzymania czegoś w określonym czasie na zasadzie opłaty z góry. To po prostu tańsza usługa dla stałego klienta. Zdaniem prof. Andrzeja Zolla, rzecznika praw obywatelskich, abonament radiowo-telewizyjny jest ściągany od nas nielegalnie, bo tę kwestię reguluje rozporządzenie, a nie ustawa. - Nie będziemy jednak rozpoczynać działań w tej sprawie, bo Sejm pracuje już nad odpowiednią nowelizacją przepisów - tłumaczy Stanisław Wileński z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.

Abonament telefoniczny
Abonament telefoniczny płacimy bez względu na to, czy rozmawiamy dużo, czy wcale. W kwietniu ubiegłego roku TP SA podwyższyła go o 40 proc., nie dając niczego w zamian. We wrześniu ubiegłego roku firma wprowadziła cztery rodzaje abonamentu: oszczędny, niedrogi, standardowy i aktywny. Mimo że abonament telefoniczny nie jest ani towarem, ani usługą w rozumieniu ustawy o podatku od towarów i usług oraz o podatku akcyzowym, to obciążony jest 22-proc. podatkiem VAT. Ministerstwo Finansów zobowiązało TP SA do jego pobierania. Płacimy też dodatkowo za rozpoczęte impulsy (w TP SA liczone co trzy minuty, w sieciach komórkowych - co 30 sekund lub co minutę) niezależnie od tego, czy rozmawiamy pięć sekund, czy trzy minuty.

Abonament w sieciach komórkowych
Wszyscy polscy operatorzy sieci komórkowych pobierają abonament - od kilkudziesięciu złotych do kilkuset złotych - oferując jednocześnie klientom określoną liczbę tzw. darmowych minut. W sieci Era najtańszy abonament kosztuje 19,90 zł netto, w Plusie - 25 zł, a w Idei - 29,90 zł. Ci, którzy płacą niższy abonament, płacą więcej za rozmowy. Użytkownicy telefonów komórkowych (u wszystkich operatorów) mogą jednak korzystać z oferty bezabonamentowej. Wówczas oprócz telefonu kupują karty telefoniczne z opłaconym z góry limitem rozmów.

Opłata za przesyłanie gazu i prądu
Na rachunkach za prąd i gaz widnieją cztery kwoty: opłata za zużyty gaz, opłaty za przesyłanie gazu (stała miesięczna i zmienna, zależna od tego, ile klient zużyje gazu) oraz "opłata abonamentowa". Ta ostatnia to parapodatek, wynoszący średnio 4 zł miesięcznie (w wypadku energii elektrycznej 2 zł) niezależnie od tego, ile gazu lub prądu zużyliśmy. W Polsce mamy około 13 mln gospodarstw domowych, 99,9 proc. z nich ma dostęp do energii elektrycznej, a 70 proc. używa gazu, więc firmy zajmujące się przesyłaniem gazu i prądu wyciągają nam rocznie z kieszeni prawie 700 mln zł. Od kwietnia tego roku miesięczny abonament dla użytkowników kuchenek wzrósł z 2 zł do 3,20 zł plus VAT, a dla posiadaczy gazowych grzejników wody z 2 zł do 4,70 zł. Właściciele domków jednorodzinnych muszą zapłacić nawet 13 tys. zł za podłączenie do sieci energetycznej, a za rozbudowę sieci - bez czego podłączenie nie jest właściwie możliwe - 22 tys. zł.

Opłata za monopol w dostawach prądu, gazu i ciepłej wody
Płacąc średnio 30 gr za kilowatogodzinę prądu, 92 gr za metr sześcienny gazu lub 11 zł za metr sześcienny ciepłej wody, dotujemy m.in. nierentowne ciepłownie oraz zakłady energetyczne i gazownicze (są też rentowne). Nie możemy wybrać tańszego dostawcy. 33 zakłady energetyczne należące do skarbu państwa i koncesjonowane przez Urząd Regulacji Energetyki kupują prąd od Polskich Sieci Elektroenergetycznych. Te z kolei kupują od elektrowni i elektrociepłowni prąd tani i drogi, a następnie sprzedają go do zakładów energetycznych już po uśrednionej cenie. Najtaniej produkuje prąd elektrownia Bełchatów (około 90 zł za MWh), najdrożej elektrociepłownie opalane gazem (około 300 zł za MWh). Ostateczne ceny energii elektrycznej nie mają nic wspólnego z wolnym rynkiem.

Podatek za azot
Lokatorzy mieszkań nie mogą wybrać, jaki rodzaj gazu będzie przesyłany do ich mieszkań. Mieszkańcy Wielkopolski i części Śląska są skazani na tzw. gaz zaazotowany, tańszy (60 gr za metr sześcienny), ale mniej wydajny niż wysokometanowy (92 gr), którego używają mieszkańcy innych regionów. Poziom azotu w gazie zmienia się nawet o 100 proc. (wzrasta zwłaszcza zimą). W gruncie rzeczy płacimy więc także za azot. W Unii Europejskiej obowiązuje tzw. zasada dostępu stron trzecich. Oznacza to, że dowolny odbiorca w dowolnym punkcie sieci może zawrzeć umowę z zakładem energetycznym i gazowym w każdej części świata, a wszyscy inni operatorzy sieci mają mu w tym pomóc. Po wprowadzeniu takiej zasady w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie ceny gazu spadły o 20-40 proc.

Podatek za ścieki
Od 1 marca 2002 r. dla wielu z nas woda zdrożała o 25-40 proc., ponieważ w cenę wliczona jest kara, jaką miasta płacą za odprowadzanie nie oczyszczonych ścieków. O tym, że będą płacić kary, było wiadomo od dawna, bo tak wynikało z nowego prawa, które weszło w życie po kilkuletnim moratorium. Mimo to zarządy miast, tłumacząc się brakiem pieniędzy, nie zaplanowały odpowiednich inwestycji, więc kiedy nowe prawo zaczęło obowiązywać, podwyższyły ceny wody. Podwyżki są wysokie, bo i kary nie są małe, na przykład Warszawa płaci aż 578 mln zł rocznie. Gdyby powstały oczyszczalnie, też płacilibyśmy więcej, finansując z podatków tę inwestycję, ale teraz ponosimy koszty zarówno kar, jak i budowy oczyszczalni.

Podatek za parkowanie
Wykupując karty abonamentowe uprawniające do parkowania w miejscu zamieszkania lub uiszczając opłaty za parkowanie tam, gdzie są parkometry, kierowcy płacą podatek za prawo do zostawienia samochodu na ulicy. O opłacie decydują władze miast, tymczasem podatki można nakładać tylko na mocy ustawy. W Warszawie wykupienie identyfikatora upoważniającego do parkowania kosztuje 20 zł (plus VAT). W styczniu 2002 r. Naczelny Sąd Administracyjny orzekł, że pobieranie w stolicy opłat za wydawanie identyfikatorów jest bezprawne. Zostaną one zastąpione abonamentem. Z kolei w Radomiu po decyzji NSA, który w 2000 r. unieważnił postanowienie tamtejszej rady ustalające wysokość i rodzaje opłat za parkowanie, zwracano mieszkańcom nielegalnie pobrane pieniądze.

Podatek od świeżego powietrza
Wypoczywając w miejscowościach, które mają tzw. walory klimatyczne bądź krajobrazowe, musimy uiścić opłatę miejscową, czyli "podatek od świeżego powietrza". Gminy same ustalają jego wysokość, a wpływy z tego tytułu zasilają ich kasy. Minister finansów w rozporządzeniu z ubiegłego roku wyznaczył jedynie maksymalną stawkę - 1,55 zł za dobę. Tyle od turystów ściągają władze Sopotu. Tyle samo żąda samorząd Szczyrku, mimo że w mieście działają liczne kotłownie opalane śmieciami i najtańszym węglem, więc smog nie jest tam niczym nadzwyczajnym. Trzyosobowa rodzina musi zapłacić za turnus gminie pobierającej "podatek od świeżego powietrza" 65 zł.

Więcej możesz przeczytać w 20/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.