Pożywka dla Le Pena

Pożywka dla Le Pena

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gwałt na rachunku ekonomicznym jest najbardziej społecznie kosztowną formą marnotrawstwa

Dwa tygodnie temu omawiałem trzy fale globalizacji (opisane w raporcie Banku Światowego "Globalizacja, wzrost i bieda"), które przetoczyły się przez świat w ciągu ostatnich 130 lat. W raporcie tym nie tylko pokazano, jak otwieranie się krajów na świat stymuluje rozwój i przyczynia się do redukcji biedy, ale też przedstawiono wiele innych interesujących wyników rozległych badań naukowych.
Jeden z wniosków dotyczy silnej tendencji do koncentrowania się wielu rodzajów działalności gospodarczej w niektórych miejscach, czyli tendencji do aglomeracji. Przykładem są północne Włochy, Silicon Valley w Kalifornii, południowe regiony Chin, Budapeszt na Węgrzech czy Lima w Peru. Współczesna tendencja do aglomeracji nie wynika z lokalizacji bogactw naturalnych, gdyż dotyczy przemysłu przetwórczego. Kryją się więc za nią inne siły ekonomiczne. Na przykład w Japonii zakłady głównych dostawców części dla koncernów motoryzacyjnych znajdują się w niewielkiej odległości od fabryk samochodów, aby zminimalizować koszty transportu i koordynacji. Tendencję do koncentracji można również zaobserwować w wypadku produkcji przemysłowej tych samych wyrobów, gdyż to ułatwia wymianę doświadczeń, dostęp do wykwalifikowanych pracowników, większą specjalizację itp. Co więcej, tendencja do aglomeracji nie ogranicza się do przemysłu, lecz występuje również na przykład w finansach. Działalność ta jest silnie skoncentrowana w takich ośrodkach, jak Nowy Jork, Londyn, Frankfurt, Hongkong czy Tokio.

Wędrujące enklawy
Skupiska pewnych rodzajów działalności gospodarczej nie są określone raz na zawsze, lecz mogą się zmieniać w czasie. Na przykład w Stanach Zjednoczonych można zaobserwować wyraźną tendencję do przenoszenia działalności gospodarczej z centrum ku wybrzeżom. Wiąże się to z ogromnymi obniżkami kosztów w transporcie morskim, dzięki zwiększeniu rozmiarów statków oraz konteneryzacji. Ten sam czynnik zwiększa ekonomiczną atrakcyjność wybrzeży Chin i Indii - w porównaniu z obszarami odleg-łymi od portów.
Mimo że aglomeracje mogą się zmieniać, to w każdym danym czasie działalność gospodarcza wykazuje tendencję do skupiania się jedynie w niektórych ośrodkach. Innymi słowy, w gospodarce opartej na rachunku ekonomicznym nie da się równomiernie rozłożyć miejsc pracy w przestrzeni. A gospodarka budowana wbrew rachunkowi ekonomicznemu prędzej czy później upada, bo gwałt na rachunku ekonomicznym jest najbardziej społecznie kosztowną formą marnotrawstwa. Stąd biorą się dramaty wielu ośrodków budowanych na siłę na Syberii; widzimy też pokłosie socjalistycznej industrializacji w Polsce.

Migracja, czyli sukces
Skoro nie można - bez narażenia gospodarki na upadek - równomiernie rozłożyć działalności gospodarczej w przestrzeni, to nie sposób też zagwarantować, że miejsca pracy będą zawsze i wszędzie powstawać tam, gdzie rodzą się ludzie. A zatem - w pewnym zakresie - ludzie muszą migrować tam, gdzie ze względu na siły ekonomiczne mogą powstawać miejsca pracy. Im większy jest kraj, tym większa potrzeba mobilności osób, jeżeli chce się uniknąć dużego bezrobocia. Aby jednak ludzie byli mobilni, między innymi potrzebny jest elastyczny rynek mieszkań na wynajem. Zablokowanie tego mechanizmu wystarczy, by duże grupy osób przykuć do miejsc, gdzie pracy nie ma i nie będzie. A tak jest w Polsce wskutek skrajnie populistycznej (i sprzecznej z konstytucją) ustawy o ochronie praw lokatorów, przyjętej przed wyborami 2001 r. i do dziś pozostającej w mocy.
Potrzeba migracji nie tylko dotyczy poszczególnych krajów, lecz i całego świata. Co roku ludność naszego globu powiększa się o 83 mln osób, z tego 82 mln rodzi się w krajach rozwijających się. A jednocześnie - przy obecnych stopach urodzeń i dotychczasowej polityce imigracyjnej - siły roboczej w Europie Zachodniej i Japonii będzie ubywać. Przewiduje się, że relacja liczby pracujących do liczby emerytów obniży się tam z obecnych 5:1 do 3:1 w 2015 r. Na emeryta będzie więc przypadać coraz mniej pracujących, co musi rodzić rosnące trudności z finansowaniem zabezpieczeń socjalnych, zwłaszcza emerytalnych i ochrony zdrowia. To niebezpieczeństwo wydaje się mało znane w bogatych społeczeństwach Europy Zachodniej i Japonii.

Migracja, czyli drenaż mózgów
Interesujące są różnice w polityce imigracyjnej krajów Zachodu. Wszędzie są restrykcje, ale o różnej sile. Stany Zjednoczone dopuszczają imigrantów o przeciętnie niskim wykształceniu oraz w celu łączenia rodzin, co daje szansę awansu materialnego biedniejszym ludziom z Ameryki Łacińskiej, zwłaszcza z Meksyku. Na przykład aż 73 proc. znalazło zatrudnienie przy zbiorach płodów rolnych. Dzięki elastycznej i prężnej gospodarce, a zwłaszcza dzięki temu, że rynek pracy nie jest zbiurokratyzowany, imigranci znajdują zwykle w Stanach Zjednoczonych zatrudnienie.
Większość krajów Europy Zachodniej, a także Japonia, ma o wiele bardziej restrykcyjną politykę imigracyjną, nastawioną na dodatek na wyłuskiwanie lepiej wykształconych ludzi z biedniejszych krajów, czyli na drenaż mózgów. Bariery legalnej imigracji doprowadziły do ogromnego wzrostu nielegalnej imigracji do Unii Europejskiej: z 50 tys. osób w 1993 r. do 500 tys. w 1999 r. Przemycanie ludzi stało się wielkim biznesem, przynoszącym 10-12 mld dolarów dochodu rocznie. W odróżnieniu od Stanów Zjednoczonych usztywnienia rynku pracy w niektórych krajach Europy Zachodniej, między innymi we Francji, sprawiają, że imigrantom o wiele trudniej znaleźć pracę, co przyczynia się do powstawania w tej grupie patologii, wykorzystywanych z kolei przez ksenofobów. Ile amunicji Le Penowi dały skutki socjalistycznych regulacji we Francji?
Więcej możesz przeczytać w 21/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.