Fidel Tour

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ché Guevara przewraca się w grobie
Koniecznie odwiedź Kubę, zanim umrze Castro!

To już nie jest Kuba, o jaką walczył towarzysz Fidela Castro. Bastion komunizmu na zachodniej półkuli przeszedł metamorfozę. Najpierw zamiast hasła "Wolność albo śmierć!" głoszonego przez el Comandante obowiązywało "Socjalizm albo śmierć!". Dziś w zaułkach hawańskich ulic słyszy się coraz śmielej wypowiadane zawołanie "Zielone albo śmierć!". Dziewięćdziesiąt mil dalej, na plażach Key West, amerykańskie biura podróży zachęcają: "Koniecznie odwiedź Kubę, zanim umrze Castro!".

Witajcie, burżuje!
Paseo de Antonio Maceo jest najdłuższą, kilkunastokilometrową aleją spacerową kubańskiej stolicy. Szeroka promenada ciągnie się od portu aż do Starego Miasta. Aleję opanowali spacerujący w słomkowych kapeluszach biali turyści. Nie widać Kubańczyków. Jeden z turystów prowadzi w objęciach dwóch młodych chłopców. Nikt nie zwraca na nich uwagi.
Sezon turystyczny na wyspie rozpoczyna się już w połowie grudnia. Wtedy na bulwar Malecon wychodzą dziewczęta, które czekają na seksturystów. Otwiera się kasyna. Hotel Nacional, gdzie przed rewolucją 1959 r. zaglądali Ernest Hemingway, Frank Sinatra, Errol Flynn czy Gary Cooper, szybko zapełnia się gośćmi. Po ulicach suną czterdziestoletnie limuzyny - buicki, chevrolety. Nie wiadomo, jakim cudem te auta nadal jeżdżą.
Po kilkudziesięciu latach nieobecności w przewodnikach turystycznych Kuba otworzyła się dla przyjezdnych. W roku 2002 kubańskie władze spodziewają się 2 mln cudzoziemców, może nawet 2,5 mln. Przyjeżdżają głównie Kanadyjczycy, Niemcy, Włosi, Hiszpanie i Francuzi. Co roku - mimo obowiązującego nadal embarga - na wyspę zagląda ponad 88 tys. obywateli USA. Zysk "agencji Fidel Tour" szacuje się na 1,5 mld USD rocznie. Turystyka to główne źródło dewiz, od kilku lat ważniejsze niż dochody z rozległych plantacji trzciny cukrowej, dawniej eksportowego szlagieru Kuby.

Santa dolar
Dolar otwiera na Kubie wszystkie drzwi. Amerykański turysta po wyjściu z samolotu wkłada do paszportu banknot dwudziestodolarowy i już wie, że oficer imigracyjny nie wbije mu stempla z gwiazdą, poświadczającego wizytę na wyspie (za złamanie embarga zostałby w USA ukarany). Nikt nie ukrywa, że magnesem dla przyjezdnych jest przede wszystkim seks na sprzedaż. - Za 20-40 USD i posiłek kupuje się na 24 godziny ciało kobiety bądź mężczyzny - mówi Jacqueline Sanchez Taylor, współautorka raportu na temat prostytucji na Kubie. Muzeum Rewolucji, hiszpańska cytadela La Cabana, figury Jezusa Chrystusa, bar Sloppy Joe (przed laty ulubiony zakątek amerykańskiej bohemy) to "standardowe" atrakcje Hawany. Chcesz więcej egzotyki? Na Kubie od co najmniej 300 lat nie ma już Indian, ale na użytek turystów powstała na półwyspie Zapata "autentyczna" indiańska wioska.
Spragnieni wrażeń przybysze mogą nawet za odpowiednią sumę w twardej walucie doświadczyć wrażeń zza żelaznej kurtyny. Wystarczy zejść z turystycznego szlaku, a szybko znajdziemy "koncesjonowanego" opozycjonistę, który barwnie opowie o prześladowaniach i cierpieniach w komunistycznym karcerze. Niektórzy oprowadzają po miejscach, gdzie "z całą pewnością" znajdował się obóz pracy dla przeciwników Castro. Wygląda to na kiepską inscenizację, ale po powrocie do domu dzielny turysta może śmiało opowiadać o swym wkładzie w walkę z komunistycznym reżimem. Anik Hahn, dziennikarka z gazety wydawanej przez Simon Fraser University w Kanadzie, pisała, że za opłatą mogła obejrzeć "prawdziwy gułag". W rzeczywistości "okrutny karcer dla antykomunistów" okazał się poprawczakiem dla nieletnich sprawców pomniejszych przestępstw.

Co jest lepsze od cukru
Boom turystyczny pojawił się na początku lat 80. Wtedy rozpoczęto budowę kompleksu hoteli w Varadero, kilkadziesiąt kilometrów od Hawany. Wstrzymanie "bratniej pomocy" dla Hawany po upadku ZSRR i załamanie na rynku zbytu cukru, które doprowadziło kubańską gospodarkę na skraj przepaści, tylko przyspieszyły rozwój turystyki. - Cukru nikt nie chce kupować, kraj nie ma ropy ani innych surowców. Musieli się zwrócić w stronę turystyki. To sprzeczne z hasłami rewolucji, ale okazało się niezbędne - tłumaczy Wayne Smith, były ekspert ds. Kuby w Departamencie Stanu USA.
Castro pozwolił Kubańczykom przyjmować dolary od krewnych z Florydy. Zaprosił także do kraju zagranicznych przedsiębiorców, dla których partnerem do zakładania spółek joint venture stał się rząd. Z powodu embarga na Kubie nie inwestują przedsiębiorstwa z USA, są za to firmy z Kanady, Europy Zachodniej i Ameryki Łacińskiej. Tajemnicą poliszynela jest jednak to, że Amerykanie mają udziały w wielu hotelach.
Lwia część zagranicznych inwestycji dotyczy infrastruktury turystycznej, głównie budowy hoteli w turystycznych rajach - w Varadero nad Atlantykiem czy Cayo Largo nad Morzem Karaibskim. W hawańskim porcie Marina Hemingway cumują jachty z całego świata.

Czekając na Burger Kinga
Hawana stara się odzyskać dawny blask. Przed rewolucją miasto cieszyło się sławą perły Antyli. Młodzi rewolucjoniści chcieli zatrzeć ślady amerykańskiego kapitalizmu. Przez dziesięciolecia neoklasycystyczne budynki niszczały. Dopiero kiedy Castro zrozumiał, że na zabytkach można zarobić, nakazał odbudować rozpadające się kamienice. Uporządkowano też ulice, a nawet wydzielono parcele dla Pizzy Hut i Burger Kinga.
Dziś stolica Kuby jest podzielona: istnieje Hawana nowoczesna, za dolary, dla turystów i uprzywilejowanych Kubańczyków, i ta biedna, w której mieszka ponad 2 mln zdesperowanych ludzi. Wystarczy skręcić w pierwszy lepszy zaułek, by się znaleźć na miejskim cmentarzysku. Beztroska Hawana ginie w mroku starych murów i śmieci. W dzielnicy Vedado wyblakłe hasła mają wzbudzać rewolucyjny entuzjazm Kubańczyków.
Zainteresowanie wyspą irytuje kubańskich opozycjonistów z Florydy. Zarzucają obcokrajowcom, że zostawiając pieniądze na Kubie, umacniają komunistyczny reżim. Koncesjonowani dysydenci na wyspie mają oczywiście inne zdanie.


Miód z dziegciem
"Mam nadzieję, że Kongres USA rychło zezwoli na swobodne podróżowanie na Kubę, przywróci stosunki gospodarcze i zniesie embargo handlowe" - aby usłyszeć to zdanie z ust Jimmyego Cartera, byłego prezydenta USA, który podjął się misji "odmrażania Kuby", Fidel Castro musiał przełknąć słowa poparcia dla opozycji i krytykę rewolucyjnego reżimu. W pierwszym nie cenzurowanym przemówieniu wygłoszonym w Hawanie od czasu homilii papieża Carter pochwalił projekt referendum narodowego dotyczącego przywrócenia wolności i demokracji. Czy wizyta Cartera przyniesie przełom? Na razie niewiele na to wskazuje. Oficjalnym następcą Fidela Castro jest siedemdziesięcioletni Raul Castro, ale coraz mniej Kubańczyków wierzy, że zdoła on objąć schedę po starszym bracie. Kubański komunizm raczej nie przeżyje swojego twórcy. Na południowej Florydzie, gdzie schroniły się setki tysięcy kubańskich emigrantów, istnieją plany działania na wypadek śmierci Castro. Władze stanowe deklarują, że stawią czoło zalewowi uchodźców, korkom i ulicznym fiestom. Nie wyklucza się nawet zorganizowania blokady morskiej wyspy w celu ograniczenia spontanicznej "emigracji łódkowej". Największym problemem może się okazać brak jedności wśród działaczy 174 kubańskich organizacji emigracyjnych szykujących się do powrotu do Hawany po ewentualnym upadku reżimu.
Monika Kołątaj
Więcej możesz przeczytać w 21/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.