Broń sumienia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Co trzeciej osobie bronionej przez Amnesty International udaje się pomóc dzięki światowej opinii publicznej

O Abdullahu Öcalanie - przywódcy kurdyjskich bojowników, który w tureckim więzieniu czeka na śmierć - słyszał cały świat. O Salihu Yilarze gazety nie piszą na pierwszych stronach. Ten członek legalnej partii kurdyjskiej HADEP został aresztowany przez turecką policję. Torturowano go, by wymusić zeznania o organizacjach kurdyjskich i nakłonić do współpracy. Gdy Yilar opowiedział o tym prawnikom, znów go aresztowano. Nie wiadomo, co się z nim stało.Sprawę Yilara i wiele podobnych stara się nagłośnić Amnesty International. Obrońcy praw człowieka z tej organizacji nakłaniają ludzi na całym świecie, by brali w obronę prześladowanych "więźniów sumienia", wysyłając listy do odpowiednich władz. Nawet najbardziej zatwardziałe reżimy uginają się czasem pod presją opinii publicznej, obawiając się izolacji i odcięcia pomocy zagranicznej.
- Nie trzeba być działaczem politycznym ani orientować się w zawiłościach sytuacji politycznej w jakimś kraju, by zrobić coś prostego, ale bardzo ważnego dla mieszkających w nim ludzi. Każdy list może uratować komuś życie - wyjaśnia Małgorzata Wasilewska, prezes AI Polska.
Częściej, niż się spodziewamy, prawa człowieka są łamane w państwach szczycących się wysokim poziomem demokracji. Obrońcy praw człowieka piętnują istnienie kary śmierci w USA i ograniczanie praw jeńców wziętych przez żołnierzy amerykańskich w Afganistanie. W Korei Płd., kraju organizującym mistrzostwa świata w piłce nożnej, 1600 osób siedzi w więzieniu za odmowę służby wojskowej z powodów etycznych i religijnych. W Europie deportuje się emigrantów zagrożonych w ich krajach karą śmierci.
Można dyskutować o tym, czy najsłynniejsi dysydenci rzeczywiście uzyskali wolność dzięki działaniom takich organizacji, jak AI czy Human Rights Watch. Bez wątpienia ich akcje zwróciły jednak uwagę rządów państw demokratycznych na los znanego chińskiego dysydenta Harryego Wu oraz dwojga laureatów Pokojowej Nagrody Nobla - lidera czarnej większości w RPA Nelsona Mandeli i przywódczyni birmańskiej opozycji Aung San Suu Kyi.
Jedno jest pewne, bez tych organizacji światowa opinia publiczna wiedziałaby znacznie mniej o wypadkach łamania praw człowieka. Trudniej byłoby interweniować i udzielać pomocy prześladowanym i więzionym, zwłaszcza tym, których nazwiska nie przykuwają uwagi mediów. AI ocenia, że dzięki lawinom listów udaje się pomóc w co trzeciej sprawie. Pozarządowi obrońcy praw człowieka nie kierują się względami politycznymi. Robią swoje nawet wtedy, gdy demokratyczne władze milczą. - Nie podejmujemy gier politycznych i nie zgadzamy się na handel coś za coś - mówi Małgorzata Wasilewska. - Działamy w imię zasad. 




Globalny obrońca
Amnesty International jest niezależnym ruchem o światowym zasięgu. Walczy o uwalnianie "więźniów sumienia", uczciwe i szybkie procesy. Piętnuje tortury i karę śmierci. W 1977 r. otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. 1 i 2 czerwca polski oddział AI organizuje Drugi Ogólnopolski Maraton Pisania Listów.
Więcej możesz przeczytać w 22/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.