Hartowanie dzieci

Dodano:   /  Zmieniono: 
Chcesz być zadowolony z dzieci - wychowuj je tradycyjnie!


Gdy Hitler miał jedenaście lat, jego ojciec zakatował go niemal na śmierć. W podobnych warunkach wychowywani byli Adolf Eichmann, autor "ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej", i Rudolf Hess, komendant obozu w Oświęcimiu. Ojciec Hessa, gorliwy katolik, biciem i upokarzaniem chciał zrobić z syna misjonarza. W dzieciństwie Eichmann był przymuszany do bezwzględnego posłuszeństwa i zaprzeczania własnym uczuciom. Stalin, syn alkoholika i psychotyczki, był bity i tresowany. Podobnie Mao, którego ojciec postanowił, że syn będzie "prawdziwym mężczyzną", a także Nicolae Ceausescu. Aż 60 proc. niemieckich terrorystów działających w latach 60. i 70. było dziećmi pastorów, którzy używali wobec nich przemocy i tresury zamiast wychowania. To pedagogika końca XIX wieku i początku XX wieku umożliwiła ludobójstwo - stwierdziła Alice Miller, autorka kilkudziesięciu prac o wychowaniu, w tym książki "Zniewolone dzieciństwo. Ukryte źródła tyranii".
Jak wychowywać dzieci - łagodnie czy surowo? Jak zmieniały się modele wychowania? Czy dziecku trzeba pobłażać i ułatwiać mu życie (jak postulował w połowie lat 50. XX wieku Benjamin Spock), czy od najmłodszych lat obciążać obowiązkami i ograniczać jego wolność rygorami, z biciem włącznie (jak chce między innymi James Dobson, autor popularnej w latach 80. i 90. książki "Uparte dziecko")? Kto ma największy wpływ na wychowanie dzieci: rodzina, otoczenie czy geny?

Negocjowanie kontra tresura
- Nie rozpieszczaliśmy naszej córki, zwłaszcza pod względem materialnym. W wychowaniu najlepszą metodą jest umiar: ani skrajna swoboda, ani skrajne ograniczenia - mówi Lech Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości, ojciec 22-letniej obecnie córki. Kaczyński twierdzi, że niezwykle ważna jest umiejętność rozmawiania z dziećmi. Sam chodził z córką na długie spacery, czytał jej, opowiadał bajki. - W naszej rodzinie obowiązuje liberalny model wychowania. Pozwalamy córkom na dużą samodzielność, a jednocześnie staramy się je uczyć odpowiedzialności - opowiada Jacek Merkel, przedsiębiorca, szef firmy Caravana, ojciec trzech córek.
- Trzeba po prostu kochać dzieci, co wcale nie znaczy rozpieszczać. Nie jestem zwolennikiem "krótkiego trzymania", ale nie należy też pozostawiać im zbytniej swobody. Rodzice powinni być stanowczy i umieć egzekwować swoje polecenia - tłumaczy Muniek Staszczyk, lider zespołu T. Love, ojciec dwójki dzieci.
Elaine Mazlish, psycholog, współautorka (razem z Adele Faber) bestsellerów o wychowaniu dzieci, matka trojga dzieci, radzi rodzicom: nie straszcie swojego dziecka, uważnie słuchajcie, co do was mówi, i szanujcie jego uczucia. Kiedy dziecko rozleje mleko, zamiast się złościć i napominać, by uważało, lepiej powiedzieć: "poszukajmy ścierki". W ten sposób przekazujemy mu informację, że kiedy dzieje się coś złego, nie dolewamy oliwy do ognia, lecz staramy się naprawiać szkodę. "Dziecko, które samo może zdecydować, czuje się osobą szanowaną" - zauważa Elaine Mazlish. Twierdzi ona, że jeśli nawet dziecko jest grzeczne, posłuszne i nie sprawia kłopotów w szkole, ale doświadczyło w domu strachu i gróźb, można być pewnym, że nauczyło się także grozić innym i atakować ich. Najlepszą metodą wychowania jest - jej zdaniem - negocjowanie z dziećmi.
W książce "Pamięć wyzwolona. Jak przerwać łańcuch toksycznego dziedzictwa" Alice Miller zarzuca rodzicom, że nie tyle wychowują dzieci, ile wykorzystują je jako "zbiorniki niechcianych emocji, protezy zaburzonego poczucia wartości, przedmiot władzy i przyjemności". Wychowanie ma więc w dużym stopniu charakter negatywny. Miller obarcza rodziców odpowiedzialnością za perwersje seksualne dzieci, ich nerwice natręctw, alkoholizm czy depresje.

Środowisko kontra geny
Do lat 70. XX wieku wśród psychologów dominowało przekonanie, że na rozwój osobowości dziecka decydujący wpływ wywiera środowisko, a najważniejszą częścią tego środowiska są rodzice. Takie stanowisko reprezentowali behawiorysta John Watson i Burrhus F. Skinner. W połowie lat 70., po publikacji "Socjobiologii" Edwarda O. Wilsona, koncepcję tę próbowali podważyć zwolennicy wpływu predyspozycji uwarunkowanych genetycznie na wychowanie. Wielkie zamieszanie wywołała wydana w 1997 r. książka Judith Rich Harris "Mit wychowania: Dlaczego nasze dzieci wyrastają na takie, na jakie wyrastają". Harris stwierdziła, że rodzice - niezależnie od tego, ile trudu i uczucia wkładają w wychowanie dzieci - nie mają żadnego wpływu na kształtowanie ich charakteru albo jest to wpływ minimalny. Według niej, w największym stopniu na wychowanie naszych dzieci wpływają ich rówieśnicy. Argumenty Harris wspiera Steven Pinker, autor bestsellera "Jak pracuje umysł". Twierdzi on, że wpływ rodziców na 
kształtowanie się osobowości i charakteru dziecka nie przekracza 5 proc.
- Trzeba umieć się naginać do pewnych sytuacji, a jeśli to konieczne - zmieniać swoje poglądy. W wypadku starszych dzieci bardzo pomaga dobra pamięć - warto sobie przypomnieć własne zachowania i przemyślenia z czasów młodości. Absolutnie jestem przeciwna zakazom. Jedyne, na co bezwzględnie zwracam uwagę, to tzw. kindersztuba - opowiada Ewa Bem, piosenkarka, matka dwóch córek. Ewa Bem jest przeciwna temu, żeby ukrywać przed dzieckiem trudne sprawy, bo prędzej czy później i tak się z nimi zetknie. - Ono musi mieć świadomość tego, co się dzieje, i jakieś zdanie na ten temat - dodaje Ewa Bem. Przeciwnikiem trzymania dzieci pod kloszem jest także przedsiębiorca Marek Mikuśkiewicz, ojciec dwójki dzieci. - Gdy słyszę, że niektórzy rodzice wożą swoje pociechy do szkół limuzynami, że nie mają one kontaktu z rówieśnikami, to uważam, że tacy ludzie robią im krzywdę. Nie przygotowują ich do normalnego życia w społeczeństwie - mówi Mikuśkiewicz. W dzieciństwie przeszedł twardą szkołę życia i uważa, że także jego dzieci nie powinny być przed taką szkołą chronione. - Jeśli w przyszłości moje dzieci będą chciały pracować w mojej firmie, będą musiały przejść wszystkie szczeble kariery - dodaje Mikuśkiewicz.
- Dzieci działają przez naśladownictwo: to, co zaobserwują w rodzinnym domu, wbija się w ich podświadomość i ma później wpływ na ich dorosłe życie. Ważne jest, by nie stwarzać między rodzicami a dziećmi sztywnej bariery, nie tworzyć swojego autorytetu niczym pomnika z brązu. Rodzice powinni umieć przyznawać się do błędów - mówi Dariusz Malejonek, muzyk, ojciec trójki dzieci. Malejonek uważa, że w wychowaniu ważne są też kary i zakazy - żeby pokazywać, co jest dobre, a co złe.

Wychowanie przez hartowanie
Aż do XVIII wieku standardem było wychowanie surowe (co nie oznacza, że represyjne). Dopiero około 240 lat temu Jan Jakub Rousseau i inni myśliciele francuskiego oświecenia opowiedzieli się za bezstresowym wychowaniem dzieci. "Od urodzenia ciągle je kontrolujecie, waszym pierwszym podarkiem są kajdany, waszym pierwszym zachowaniem dręczenie" - pisał Rousseau w "Emilu" (1762 r.). Koncepcje surowego wychowania dzieci dominowały więc przez około 2250 lat w ciągu ostatnich 2500 lat.
Mniej więcej od 250 lat ośrodkami tradycyjnego wychowania i edukacji są brytyjskie szkoły średnie, na przykład Eton, Harrow, Bedales, Roedean, Radley, Gordonstoun czy Rugby. Nacisk kładzie się w nich na dyscyplinę, odporność fizyczną i wytrzymałość, umiejętność funkcjonowania w grupie i tradycyjne brytyjskie cnoty obywatelskie. Przez lata obowiązywał w nich tzw. zimny wychów: słabo ogrzewane dormitoria i wiele zajęć na świeżym powietrzu - piłka nożna, krykiet, tenis, badminton, zawody wioślarskie. Wychowankowie mieli być dzielni, zahartowani fizycznie, mieli zgodnie współpracować z grupą w ramach zhierarchizowanego systemu. Zabraniano im palenia papierosów, picia alkoholu, brania narkotyków i uprawiania seksu. Już za pierwsze złamanie regulaminu groziło wyrzucenie (i w wielu szkołach nadal grozi, mimo że część rygorów złagodzono).
W surowym reżimie wychowywani byli prawie wszyscy brytyjscy premierzy i zdecydowana większość ministrów, ponad 90 proc. członków Izby Lordów, ponad połowa deputowanych do Izby Gmin i ponad 80 proc. dyplomatów i wyższych oficerów. Tony Blair, premier Wielkiej Brytanii z Partii Pracy, dostrzega bezsprzeczną wyższość wychowania przez hartowanie nad bezstresowym, dlatego tę metodę wybrał dla swoich dzieci. Wychowanie przez hartowanie wybrała też niegdyś dla swoich synów Indira Ghandi, wieloletnia premier Indii. Surowe wychowanie w tradycyjnym stylu odebrała Julemita Menem (córka byłego prezydenta Argentyny), członkowie rodziny sułtana Brunei, Abdallah (obecny władca Jordanii) i jego rodzeństwo, dzieci szejków z emiratów arabskich.
Jest charakterystyczne, że dzieci zachodnich arystokratów urodzenia i pieniądza także poza szkołą są najczęściej wychowywane w surowym reżimie: zarabiają na swoje kieszonkowe, a także pomagają innym lub wykonują użyteczne dla lokalnej społeczności zajęcia (bez wynagrodzenia). - Tylko tzw. nowobogaccy wyobrażają sobie, że dzieci należy rozpieszczać i nie obciążać żadnymi obowiązkami. Klasyczne elity uważają, że bez ciężkiej pracy i surowego wychowania nie sposób ukształtować wartościowego obywatela, menedżera czy polityka - mówi Jan Krzysztof Bielecki, były premier. Jego córka Hanna uczyła się we francuskiej szkole w Wielkiej Brytanii, także stosującej surowe metody wychowawcze.
W Polsce wychowaniem przez hartowanie zajmują się szkoły pijarów, salezjanów, marianów i jezuitów (męskie) oraz urszulanek i nazaretanek (żeńskie). Niektóre z nich istniały nawet w czasach PRL. Szkoły zakonne stanowią obecnie 35 proc. wszystkich szkół katolickich (jest ich 400, w tym 134 licea). Najwięcej placówek - 50 - prowadzą salezjanie, ale najlepszą opinią cieszą się szkoły jezuitów (wychowaniem i edukacją zakon ten zajmuje się od XVI wieku). Z kolei najświetniejszą tradycję mają szkoły pijarów (zreformowane przez Stanisława Konarskiego, założyciela wzorcowego Collegium Nobilium).

Wychowanie bezstresowe kontra tradycyjne
Od połowy XVIII wieku model łagodnego wychowania rywalizował z surowym i nie zdominował go nawet wtedy, gdy w drugiej połowie XIX wieku powstały państwowe szkoły. Dopiero w latach 60. XX wieku model ten zaczął święcić triumfy w Europie i USA (w wypadku szkół publicznych). W latach 70. i 80. bezstresowe wychowanie poparły feministki i ruchy zielonych. Taki styl edukacji charakteryzował się minimalnymi wymaganiami co do wiedzy i zachowania. W Szwecji, gdzie bezstresowe wychowanie stało się wręcz dogmatem, uczniowie mieli najmniej zajęć spośród wszystkich krajów Unii Europejskiej. Doprowadziło to nie tylko do fatalnej jakości kształcenia, ale też do wychowania niesamodzielnych egoistów, nie przyzwyczajonych do pracy. Na niewiele mniejszą skalę bezstresowe wychowanie rozpowszechniło się w Niemczech - z równie opłakanymi skutkami jak w Szwecji.
W Polsce bezstresową edukację lansowano w początkach transformacji ustrojowej. - Po 1989 r. rodzice próbowali odreagować własne złe doświadczenia wychowawcze, pozwalając dzieciom na dużą swobodę - mówi Mirosława Kątna, psycholog, poseł SLD. Szybko się okazało, że takie postępowanie prowadzi na manowce. Dlatego na przykład Artur Balazs, poseł i lider SKL-Ruchu Nowej Polski, posłał swoje córki do warszawskiej szkoły sióstr nazaretanek. - Postawiłem na tradycyjne wychowanie i wykształcenie synów. Dzięki temu nauczyli się obowiązkowości. Zachęcałem ich też do uprawiania sportu, bo w ten sposób wyrabiali sobie wytrzymałość i wolę walki - opowiada poseł Roman Jagieliński, szef Partii Ludowo-Demokratycznej. Także Donald Tusk, wicemarszałek Sejmu, opowiada się za tradycyjnym wychowaniem dzieci. Do katolickiej szkoły (w Berlinie) posłała swoją córkę Izabela Trojanowska, aktorka i piosenkarka. - Pewne zasady trzeba dziecku wpoić. Zawsze powtarzam Roxannie, że bez dyscypliny nie poradzi sobie w życiu - opowiada Trojanowska. - Trzeba brać to, co najlepsze z tradycyjnego modelu wychowywania, bo w tej dziedzinie eksperymenty, na przykład wychowanie bezstresowe, się nie sprawdzają - dodaje Tomasz Stockinger, aktor, ojciec 14-letniego Roberta.
W nowych modelach nie tyle wychowuje się dziecko, ile dostosowuje środowisko do jego potrzeb i możliwości. Tak wychowany młody człowiek bardzo rzadko radzi sobie w życiu. Bezstresowe wychowanie stwarza sztuczne sytuacje, więc w zderzeniu z twardą rzeczywistością dziecko jest bezradne - uważa Jan Zubelewicz, autor książki "Filozofia wychowania".


Więcej możesz przeczytać w 23/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.