Zatrzaśnięte drzwi

Zatrzaśnięte drzwi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Już nas nie pociąga, kto kogo zwycięży, ale jaką cenę płaci człowiek za klęski

Na początku maja w chwili zwątpienia w świat realny zmieniałem kanały w telewizorze, by odkryć świat kojącej fikcji. Niestety, szperactwo moje kończyło się wciąż niepowodzeniem (60 kanałów). Każde kliknięcie pilotem kończyło się albo wybuchem jednorodzinnego domku w Teksasie, z którego w ostatniej chwili wyskakują, ratując się, policjanci, albo seryjnym mordem, albo lotem przerażających flotylli statków kosmicznych, albo widokiem izraelskich czołgów obok ruin palestyńskich miast.
- Nie masz to jak stare ruskie filmy - pomyślałem - na przykład komedia "Świat się śmieje" (nie wiadomo z czego) lub "Świniarka i pastuch" (o postępowej miłości w kołchozie). I w tym momencie trafiłem na kanał moskiewski, na którym z bezprzykładną odwagą i brawurą amerykańscy żołnierze szturmowali brzeg Normandii w 1944 r. Sierżanci inwazyjnych plutonów USA z okrzykami "riebiata wpieriod" usiłowali się wedrzeć na najeżony bunkrami niemieckimi wysoki brzeg plaży. Wszyscy żołnierze przekrzykiwali huk bitwy w języku Puszkina i Putina. Przetarłem oczy, bo przecież to nadawano dla Rosjan. W ten sposób już na początku maja odkryłem, że przyjaźń amerykańsko-rosyjska nie ma zimnowojennych granic. Zdubbingowany "Szeregowiec Ryan", oskarowy film Hollywood, tym razem zdobywał wyobraźnię milionów rosyjskich widzów, którzy do tej pory oglądali w kinach wyłącznie bohaterskich żołnierzy Armii Czerwonej, zaś filmowi Amerykanie byli najczęściej szpiegami.
Filmowa jaskółka braterstwa broni wielkich mocarstw była zapowiedzią poranka, gdy obudziwszy się, wysłuchałem wiadomości o Rosji w NATO. Co za kraj - westchnąłem - zasypiasz bracie w Europie, a budzisz się w Eurazji. I przypomniał mi się mistrz Kisiel, który z uporem maniaka głosił latami tezę polityczną o Polsce jako "pomoście obrotowym" między Wschodem a Zachodem. Niby że naszą rolą jest polityczne pośrednictwo między jednym a drugim. Lubił do tego dodawać cytat z wiersza Liberta o Warszawie: "Ani tu Zachód, ani Wschód/ tak jak byś stanął w drzwiach". - Chyba drzwi się zatrzasnęły, a obrotowy pomost porwała powódź historii. Ani Rosja, ani USA nie potrzebują już pośredników. Gdybyśmy byli bardziej solidarni i mądrzy, w tej chwili byśmy kończyli budowę autostrad łączących nasze wschodnie i zachodnie granice. Można byłoby przynajmniej zarobić na tranzycie.
Gdy mi złość na polskie losy minęła, zwróciłem myśl swoją ku tajemnicy aktualności filmów o II wojnie światowej 57 lat po jej zakończeniu. Obok "Szeregowca Ryana" wielu pasjonowało się niedawno filmem "Cienka czerwona linia" o wojnie na Pacyfiku. Dodajmy film "Europa, Europa" Agnieszki Holland, no i teraz "Pianistę" Polańskiego. Dzisiaj już nie pociąga nas emocja, kto kogo zwycięży, ale ciekawość, jaką cenę płaci człowiek za klęski i zwycięstwa wojenne i jak naprawdę wygląda przysmażanie ludzi miotaczami ognia albo podrzynanie sobie gardeł bagnetami.
Gdy odwiedzałem USA, zawsze zwracałem uwagę na obeliski w miasteczkach, na których wypisane są nazwiska miejscowych obywateli, którzy zginęli nie tylko w dwóch światowych wojnach, ale również w Korei, Wietnamie i w Zatoce Perskiej. Teraz dojdzie Afganistan. Różne pokolenia ginęły w różnych miejscach. Amerykanie są zaprawieni do wojny. Jednocześnie nie mają co do niej takich złudzeń jak my, śpiewający "Wojenko, wojenko...". Kiedyś przełożyłem wiersz Carla Sandburga "Killers": "Oto pod słońcem/ szesnaście milionów mężczyzn, których wybrano dla ich/ białych zębów, bystrych oczu, silnych nóg i młodej,/ gorącej krwi pulsującej w żyłach./ Oto czerwony sok spływa po zielonej trawie,/ czerwony sok syci czarnoziem,/ a szesnaście milionów mężczyzn zabija... zabija, zabija./...". Szeregowiec Ryan" to ciąg dalszy amerykańskiej legendy bez złudzeń.
Więcej możesz przeczytać w 24/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.