Pesymizm i frustracja

Pesymizm i frustracja

Dodano:   /  Zmieniono: 
Największymi frustratami są zwykle ci, którym powodzi się nie najgorzej
Właściwie należałoby się powiesić. Wszystko idzie ku gorszemu. Doktor J. Oleksy razem z K. Poznańskim twierdzą, że "najpiękniejsze perły z rodowej kolekcji wyprzedano". Perspektyw nie ma żadnych. Co chwila jakiś mniej lub bardziej znajomy pyta mnie, kiedy będzie lepiej, bo przecież gorzej być już nie może.
Tymczasem jacyś statystycy mydlą nam oczy rzekomo ciągłym wzrostem realnej sprzedaży w handlu wewnętrznym, zagranicznymi wakacjami 8 mln Polaków i rosnącym popytem na zagraniczne, droższe samochody. Oczywiście w towarzystwie nie wypada się przyznać do jakiegoś droższego zakupu czy większego wydatku. Nie mieściłoby się to w obrazie kraju oszukiwanego i wyzyskiwanego. Dopiero przypadkiem okazuje się, że ten i ów kupił nowe mieszkanie, zbudował dom lub pojechał na Hawaje. Rzecz ciekawa, że największymi frustratami są zwykle ci, którym powodzi się nie najgorzej. Wśród bezrobotnych jest chyba mniej pesymistów niż wśród zwykle niebiednych zwolenników Leppera, tęskniących za darmowymi kredytami.
Ale żarty na bok. Czekamy na kogoś, kto wszystko da i załatwi. Nam się przecież należy. Kto jest winowajcą tego klimatu? To polityka społeczno-gospodarcza kolejnych rządów daje powody do ostrej krytyki, ale nie dlatego, że państwo za mało lub wcale nie daje. Nasze państwo jest słabe i zniewieściałe, niezdolne do stawiania spraw na ostrzu noża. Dlatego jest ono adresatem ustawicznych roszczeń i jednocześnie nie umie niczego wyegzekwować od swych urzędników i obywateli. Mało kto poczuwa się do wypełniania konstytucyjnych obowiązków. Wszyscy mają tylko pretensje. Poza najcięższymi przestępcami wszyscy są bezkarni w imię obywatelskich swobód.
Twierdzę, że to błędny wybór polityki społeczno-gospodarczej po roku 1991 jest źródłem dzisiejszej frustracji. Nasi politycy nie mieli odwagi wprost powiedzieć, że idziemy w kierunku normalnej gospodarki rynkowej, w której każdy jest kowalem swego losu. Woleliśmy indeksację płac i świadczenia socjalne. Za długo ulegaliśmy i ulegamy nadal pokusom "trzeciej drogi", na którą nas nie stać, zamiast się odwołać do zaradności i samodzielności każdego obywatela. To, niestety, także rządy solidarnościowe obciążały państwo odpowiedzialnością za wszystko i zwiększały stopę redystrybucji PKB ze szkodą dla wzrostu gospodarczego, dla inwestycji. Nie potrafiliśmy otwarcie postawić na indywidualizm gospodarczy. Woleliśmy obiecywać, nie mając na te obiecanki pokrycia. Kolejne rządy i parlamenty ostatniego dziesięciolecia stwarzały klimat roszczeniowy, który musi prowadzić do pesymizmu, bierności i marazmu. Teraz po prostu okazuje się, jak kosztowna, i to właśnie dla społeczeństwa, jest "trzecia droga" i państwo opiekuńcze. Trudno sobie wyobrazić coś gorszego w finansach publicznych niż 70 proc. wydatków sztywnych przy deficycie budżetowym wynoszącym 40 mld zł. Klasa polityczna boi się przyznać, że to właśnie ona zafundowała nam nadmierny wzrost kosztów zatrudnienia i płac, obniżający naszą konkurencyjność, utrudniający eksport i skłaniający do tańszego importu. Nawet w rządowym programie "Przedsiębiorczość, praca, rozwój" sektor prywatny nie jest traktowany jak fundament ustrojowy gospodarki, jak źródło nadwyżek ekonomicznych, lecz jak instrument służący do ożywienia gospodarki. Nie jest dobrze, gdy z ust premiera padają słowa podające generalnie w wątpliwość przewagę gospodarki prywatnej nad państwową. W krajach znacznie bogatszych od Polski zdołano się już przekonać, że obrona bankrutów kosztem podatników jest społecznie bardziej kosztowna od ich upadłości.
Czas więc wyraźnie powiedzieć, że polska frustracja to skutek "trzeciej drogi", wyboru polityczno-ustrojowego, który musiał się zakończyć fiaskiem ekonomicznym, rozczarowującym ludzi. Czy polska klasa polityczna, czy polskie społeczeństwo zdobędzie się na tak głęboką zmianę światopoglądu ekonomicznego, która byłaby w stanie zapobiec obecnej degrengoladzie? Oto jest pytanie!
Więcej możesz przeczytać w 25/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.