Biznes na beczce prochu

Biznes na beczce prochu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Większość Amerykanów nie umie odszukać na mapie Azerbejdżanu
Amerykanie tworzą nową strefę wpływów na granicach Rosji

Nie potrafiliby także znaleźć na niej ani nawet poprawnie napisać nazw: Kirgistan, Uzbekistan, Kazachstan i Tadżykistan. Amerykańscy żołnierze, biznesmeni, nafciarze i dyplomaci szybko jednak zapoznają się z tym odległym zakątkiem, dawnym podbrzuszem Związku Radzieckiego, regionem, który od czasów Aleksandra Wielkiego prawie zawsze omijały armie zachodniego świata. Amerykanie usiłują stworzyć nową strefę wpływów - największą od czasów zaangażowania się na Bliskim Wschodzie pięćdziesiąt lat temu. Te działania wystawiają USA na ryzyko niezliczonych konfliktów, ale mogą także ustabilizować sytuację na linii granicznej między Zachodem i światem muzułmańskim oraz przynieść bajeczne bogactwo firmom dostatecznie bogatym i zdeterminowanym, by po nie sięgnąć.

Strumień pieniędzy
Lawinowo rośnie liczba amerykańskich inwestycji w dawnych radzieckich dominiach - ich wartość sięga już 20 mld USD. Pomoc udzielona przez USA miejscowym rządom wynosi teraz prawie 809 mln USD rocznie - o połowę więcej niż przed 11 września 2001 r. Jeszcze rok temu nie było tam ani jednego amerykańskiego żołnierza. Dzisiaj około 4 tys. wojskowych buduje bazy i szkoli oddziały antyterrorystów na całym obszarze łuku zagrożenia rozciągającym się od Kirgistanu przy granicy z Chinami, po Gru-zję nad Morzem Czarnym. W maju doradcy amerykańscy zaczęli szkolić jednostki do walki z terrorystami w gruzińskim wąwozie Pankisi, gdzie czeczeńscy rebelianci powiązani z al Kaidą szukają schronienia po atakach na wojska rosyjskie.

Dyskretny zapach ropy
"Celem jest wykorzenienie terroryzmu" - mówi o ekspansji swojego kraju A. Elizabeth Jones, zastępca sekretarza stanu ds. Europy i Eurazji. Oczywiście, przy okazji stworzy się warunki do eksploatacji bogatych złóż ropy. Zmniejszy to zależność Zachodu od złóż w Zatoce Perskiej i uwolni narody Kaukazu i Azji Środkowej od problemu ubóstwa. Szacunki zasobów ropy w basenie Morza Kaspijskiego bardzo się od siebie różnią: od 200 mld baryłek (czyli tyle, ile ma Arabia Saudyjska), wartych przy obecnych cenach około 2,7 bln USD, do 100 mld baryłek (mniej więcej tyle, ile jest w basenie Morza Północnego). Dodatkowe znaczenie ma to, że ceny ropy są wrażliwe na stosunkowo nieznaczny nawet wzrost podaży. Dlatego ropa kaspijska pomoże złamać monopol kartelu OPEC na kształtowanie cen tego surowca na świecie.

Czyj ropociąg, tego kasa
Morze Kaspijskie otoczone jest ze wszystkich stron lądem. Stany Zjednoczone starają się, by ropociąg przebiegał przez kraje zaprzyjaźnione z supermocarstwem, a omijał te wrogie Ameryce, na przykład Iran. Dlatego Waszyngton czyni wszystko, żeby nie dopuścić do zrealizowania pomysłów niektórych koncernów naftowych, które planują inwestycje w tym właśnie państwie. Popiera za to projekt ropociągu o długości ponad 1750 km z Baku przez Gruzję do śródziemnomorskiego portu Ceyhan w Turcji. Można by nim przesłać milion baryłek dziennie. Koszty budowy szacuje się na 3 mld USD.

Ryzykowny interes
Gruzja wstrząsana przez wojnę domową, lokalne mafie i terroryzm to mało bezpieczne miejsce na ropociąg. Dlatego Pentagon wysyła tam 150 wojskowych mających szkolić Gruzinów oraz pomaga Azerbejdżanowi wzmocnić flotę kaspijską i unowocześnić infrastrukturę wojskową tak, aby mogła być używana przez wojska amerykańskie. Sytuację zaognia fakt, że Iran nie zamierza rezygnować z interesu stulecia. Ciągle poszukuje inwestorów gotowych zbudować ropociąg przez jego terytorium. Nie waha się zastosować radykalnych metod w obronie swych naftowych szans. Latem zeszłego roku myśliwiec i kanonierki irańskie wypłoszyły statek badawczy British Petroleum z wód będących przedmiotem sporu między Iranem i Azerbejdżanem. Po tym incydencie koncern nie podjął dalszych prac eksploracyjnych na tym obszarze. James C. Cornell, prezes RWE Nukem Inc. z Danbury w stanie Connecticut, który zamierza podwoić wydobycie uranu ze złóż w Uzbekistanie, jest optymistą. "Gdy USA angażują się gdzieś militarnie, powstaje parasol ochronny dla wielu różnorodnych przedsięwzięć - nie tylko biznesowych, ale także edukacyjnych, kulturalnych..." - twierdzi Cornell. Kłopot w tym, że przy okazji można ugrząźć w bagnie.

Więcej możesz przeczytać w 27/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Opracował: