Skandalista Latkowski

Skandalista Latkowski

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nakręceni, czyli jaki jest naprawdę polski show-biznes
Trudniej się do niego dostać niż do Marlona Brando. Nie odbiera telefonów. Można się z nim kontaktować jedynie za pośrednictwem producenta. Naszemu fotografowi pozwolił zrobić zdjęcie pod warunkiem, że nie będzie zbliżeń twarzy. Wcześniej udawał, że nie ma go w domu. Wszystko to zakrawa na paranoję albo przemyślaną taktykę promocyjną filmów "Gwiazdor" i "Nakręceni", których premiera przewidziana jest na jesieni. Ich autor - Sylwester Latkowski - dla jednych jest mistrzem autoreklamy i artystycznym cwaniakiem. Inni twierdzą, że jego filmy to nowa jakość w dziejach polskiego dokumentu. On sam przypomina szczupaka w stawie śniętych ryb. Jedno nie ulega wątpliwości: wszystkim dotychczasowym poczynaniom 36-letniego reżysera towarzyszyły skandale.

Antylaurka dla gwiazdora

"Gwiazdor" to film o Michale Wiśniewskim, liderze grupy Ich Troje. Latkowski przez pół roku towarzyszył mu podczas koncertów i za kulisami. - Dawno nie spotkałem kogoś o takiej charyzmie, a mam dobrą skalę porównawczą. To dziecko ulicy, któremu udało się wybić - mówi Latkowski o Wiśniewskim. Jego punkt widzenia nie spodobał się jednak szefom wytwórni Universal Music, która wydaje płyty zespołu. Latkowski nie dostał więc pieniędzy na dokończenie filmu, mimo że sam bohater nie ma żadnych zastrzeżeń do jego pracy. "Nigdy nie oczekiwałem, by Latkowski nakręcił mi laurkę. Mam świadomość jego ostrego spojrzenia na rzeczywistość. Świadomie zgodziłem się, by to właśnie Sylwester Latkowski pomógł mi zamknąć bolesne przeżycia, przeszłość. Jestem ciekawy lustra Sylwestra Latkowskiego, rozumiem, że nie zawsze ono może oddawać to samo, co widzę ja i inne osoby, które pojawiają się w filmie" - napisał lider Ich Troje w oświadczeniu na stronie internetowej zespołu. Ostatecznie film zostanie ukończony, bo fundusze wyłożyły firma SPI oraz Telewizja Polska (w niewielkiej części) - dzięki Ninie Terentiew, szefowej Dwójki. Także dla Dwójki powstanie "Pub 700" - opowieść o Leszku Możdżerze, pianiście jazzowym.

S jak Steczkowska
Równolegle z "Gwiazdorem" Latkowski realizuje drugi film o polskim show-biznesie - "Nakręceni". Przez kilka miesięcy ekipa towarzyszyła z kamerą artystom, modelkom, dziennikarzom muzycznym, ludziom decydującym o polskim przemyśle rozrywkowym. Odwiedzili m.in. Justynę Steczkowską, Krzysztofa Krawczyka, Marka Sierockiego, Hieronima Wronę, Macieja Maleńczuka. I tym razem reżyser włożył kij w mrowisko. Gdy kilku bohaterów "Nakręconych" zażądało autoryzacji - odmówił. Artyści oświadczyli, że nie godzą się na wykorzystanie swojego wizerunku w filmie. Pojawią się więc z twarzami zamazanymi elektronicznie i podpisani inicjałami. - Chcę pokazać ich takimi, jacy są naprawdę, a nie jakich znają czytelnicy kolorowych pisemek. To nie jest materiał promocyjny, tylko film dokumentalny - podkreśla Latkowski. Z mniej sławnymi muzykami współpraca układała się dobrze. - Nie czuliśmy się manipulowani. Po tym, co widziałem w jego filmach, uważam, że jest wrażliwym i wiarygodnym człowiekiem - mówi Mietall Waluś z zespołu Negatyw.

Przypadki Sylwestra L.
Życie Latkowskiego to gotowy scenariusz sensacyjnego filmu. Najpierw był nauczycielem polskiego. Gdy nadszedł przełomowy rok 1989, założył firmę zajmującą się handlem detalicznym i hurtowym. W holenderskich opakowaniach sprzedawał tandetny kolorowy żel do włosów. Później założył spółkę konsultingową. Zajął się też polityką - utworzył jeden z pierwszych komitetów obywatelskich w województwie elbląskim. Jednak po zatargu z politycznymi znajomymi zaczęły się problemy. Trzy miesiące później ścigano już Latkowskiego listem gończym za wymuszenie rozbójnicze. Uciekł za granicę, podróżował po Europie.
 
Latkowski wrócił do kraju. Nadal się ukrywał, zaczął pisać powieści. Prawa do sfilmowania pierwszej z nich, "Wozaków", kupiła Telewizja Polska. W sierpniu 1998 r. oddał się w ręce prokuratury. Został skazany na dwa lata i dwa miesiące więzienia (odsiedział 17 miesięcy). Tam też poznał Jakuba, rugbistę Arki Gdynia. I postanowił zrobić o nim film.

Oczyszczenie przez sztukę
W dokumencie "My, rugbiści" Latkowski opowiedział historię ludzi, którzy przez sport zmieniają się na lepsze. Przestają być chuliganami, zaczynają myśleć pozytywnie. Telewizyjnej premierze filmu towarzyszyło zamieszanie. Latkowski oskarżył szefa redakcji dokumentu, Andrzeja Fidyka, o stosowanie cenzury. - Postawiono mnie przed wyborem: albo wytnę pięć scen, albo film nie pójdzie do emisji. Uznałem, że nie mam wyjścia - mówi dzisiaj Sylwester Latkowski. - Przez te wycinanki dokument jest mniej prawdziwy, a bohaterowie nieco wybieleni. Dla TVP mogłem zrealizować dwa następne filmy, lecz po tym incydencie nic z tego nie wyszło.

Pieniądze na następny film wyłożyli Tomasz Pijanowski (Studio Filmowe TPS) oraz Jacek Szumlas (Solopan). Latkowski rozpoczął realizację "Blokersów", dokumentu o młodzieży słuchającej hip hopu. - Chciałem pokazać, że część młodych ludzi jest skazana na beznadzieję - mówi reżyser. - Taki film powinien nakręcić ktoś z zagranicy, nie uwikłany w miejscowe układy - oponuje Liroy, największy gwiazdor polskiego rapu, który w filmie nie wystąpił. "Blokersi" byli pokazywani w kinach, co w naszych warunkach jest ewenementem. Media i większość krytyków przyjęli film dobrze, ale i tym razem nie obyło się bez skandalu. Przed kamerą Latkowski pokazał swoim bohaterom tekst dziennikarza "Polityki" Mirosława Pęczaka o subkulturze blokersów. Hiphopowcy wyśmiali artykuł i jego autora. Oburzony Pęczak protestował na łamach tygodnika, Latkowski kolejnymi wypowiedziami dolewał oliwy do ognia. Znalazł też czas, by pozwać do sądu szefa Solopanu, któremu zarzucił złamanie ustawy o prawie autorskim.

- Latkowski nie jest ani geniuszem, ani hochsztaplerem. Ma talent dotykania ważnych problemów społecznych, prowokowania trudnych tematów - mówi Jerzy Kapuściński, szef redakcji artystycznej Dwójki. Sam Latkowski zapewnia, że nie jest aferzystą, lecz po prostu postępuje zgodnie ze swoimi przekonaniami. - Wiele głupstw zrobiłem w życiu. Nie byłem aniołem. Zachowywałem się jak kabotyn. Teraz się oczyszczam - wyznaje. Twierdzi, że nigdy nie będzie robił filmów na klęczkach. Bycie reżyserem nie jest jego życiowym celem. - Robię film po filmie, nie mam czasu na siedzenie w knajpach. I nie będę brał udziału w żadnych układach - deklaruje.

Więcej możesz przeczytać w 28/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.