Cień półmocarstwa

Cień półmocarstwa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Aleksander Kwaśniewski leci do Waszyngtonu z pustymi rękami
Wypowiedzieć wojnę Ameryce, poddać się następnego dnia" - taka była recepta na szansę dla Polski lat 70. W okresie stanu wojennego mówiliśmy z kolei, że "lepszy śpiwór w Nowym Jorku niż willa w Warszawie". Stany Zjednoczone były dla Polaków w epoce komunizmu ziemią obiecaną, a my dla obywateli USA jedynym, poza Rosją, jako tako identyfikowanym fragmentem bloku wschodniego.
I jedynym darzonym sympatią. Nową erę w stosunkach polsko-amerykańskich za-inicjowaliśmy rewelacyjnie. Przemówienie Lecha Wałęsy w Kongresie rozpoczynające się od "We the people..." zostało przyjęte owacją na stojąco, co nigdy wcześniej się nie zdarzyło. Kolejne rządy Stanów Zjednoczonych wyraźnie stawiały na Polskę jako strategicznego partnera Ameryki w Europie Środkowej. Amerykańscy inwestorzy z roku na rok chętniej lokowali swoje pieniądze w naszym kraju. Co się ostało z tego ogromnego kapitału politycznego w dniach, gdy prezydent Aleksander Kwaśniewski odwiedza Waszyngton?

Choroba polskiej polityki zagranicznej
Kiedy w lipcu ubiegłego roku prezydent Bush mówił: "Dzisiaj jestem w centrum Europy. Niektórzy nadal nazywają to Wschodem, ale Warszawa jest w centrum Europy. Nie mówmy teraz o Wschodzie i Zachodzie. Przecież był to podział żyjącej cywilizacji. (...) Polska i Stany Zjednoczone dzielą te same wizje. (...) Polska staje się dziś pomostem dla naszej demokracji w Europie", nastąpiło apogeum we wzajemnych relacjach. Wystąpienie prezydenta Stanów Zjednoczonych stało się odroczoną o dekadę odpowiedzią na wielką mowę Wałęsy w Kongresie. Minęły jednak kolejne dwa miesiące. 11 września zaatakowano Waszyngton i Nowy Jork. Amerykanie zaczęli się rozglądać po świecie, szukając przyjaciół, ale też gruntownie przebudowując polityczny ład.
Przemówienie prezydenta Busha w Warszawie od mowy w Kongresie zapowiadającej bezwzględną wojnę z terroryzmem dzieliło niespełna sto dni. Polska nie została już wymieniona wśród największych sojuszników Ameryki. Bo podczas tych stu dni popełniliśmy mnóstwo błędów. Większość z nich była skutkiem ciężkiej choroby polskiej polityki zagranicznej trapiącej nas co najmniej od dziesięciolecia. Ta choroba to akcyjność i brak myśli strategicznej. Do tego trzeba dodać odrębne postrzeganie problemów politycznych, wojskowych i gospodarczych. I wreszcie tanie spryciarstwo objawiające się w składaniu obietnic, o których niemal natychmiast zapominamy.

Głuchy telefon do Warszawy
Program polityki amerykańskiej wobec Polski od lat był taki, jak opisał go w Warszawie prezydent Stanów Zjednoczonych. Sam słyszałem w Waszyngtonie od czołowych polityków stwierdzenia, które można streścić następująco: Polska jest naszym najważniejszym sojusznikiem w regionie. Nie mamy ochoty zgłębiać różnic między Słowacją i Słowenią ani szukać na mapach stolic poszczególnych państewek. Chcemy zatelefonować do Warszawy i mieć sprawę załatwioną w skali regionalnej. Była to oferta roli półmocarstwa. Ale półmocarstwem, krajem uczestniczącym w wielkiej grze światowej, nie zostaje się z nominacji i raz na zawsze. Musi to być wynik woli politycznej, ciężkiej pracy i wyrzeczeń. A zarówno lewica, jak i prawica uznały, że z chwilą wejścia do NATO dostaliśmy to, co chcieliśmy, i nie musimy podejmować żadnych wysiłków.
Bilans błędów i zaniechań woła o pomstę do nieba. Tylko kilka przykładów. Cele militarne wyznaczone nam w chwili wejścia do NATO osiągnęliśmy w minimalnym stopniu. Podjęcie decyzji o fundamentalnym znaczeniu dla modernizacji sił zbrojnych (samolot wielozadaniowy) jest haniebnie odwlekane już przez trzecią ekipę rządzącą. Regulacje tyczące spraw podstawowych dla Amerykanów, takich jak ochrona własności intelektualnej (po polsku - walka z piractwem), sytuują nas bliżej Azji niż Ameryki. Wielka wizja polityki partnerstwa z Ukrainą pozostaje wciąż na poziomie słów i gestów, a nie konkretów. Na dodatek nasz wpływ na Kijów z roku na rok maleje.
W chwilach próby Polska zachowywała się niepewnie, a to próbując sprzedawać broń do krajów objętych amerykańskim embargiem, a to głosując niezgodnie z amerykańskim stanowiskiem w NATO. Kolejnych ministrów spraw zagranicznych aż oczy bolały od mrugania do Amerykanów (jesteśmy z wami i tylko udajemy, że wspieramy unię przeciw Ameryce) i do unii (jesteśmy państwem europejskim i wspólnie dołożymy Ameryce, ale teraz nas przyjmijcie).

Polski, czyli amerykański interes narodowy
Teczka ofert prezydenta Kwaśniewskiego w trakcie wizyty w Stanach Zjednoczonych jest przeraźliwie pusta. Nie ma w niej ani F-16, ani deklaracji znaczącego zaangażowania wojskowego, ani komunikatu o stabilności wewnętrznej Polski. Pakiet propozycji gospodarczych także nie wygląda zbyt atrakcyjnie. Najkrócej mówiąc, przyleciał do Waszyngtonu prezydent małego państwa w drugorzędnym regionie. A miała to być wizyta przywódcy sojuszniczego półmocarstwa.
Zasadnicze pytanie polskiej polityki zagranicznej brzmi dziś: czy zdołamy odbudować nasze stosunki z Ameryką do poziomu zarysowanego w przemówieniu Busha, czy też będziemy zmuszeni zaakceptować rolę długoletniego, drobnego petenta w Unii Europejskiej?
Stany Zjednoczone mimo głębokiego kryzysu spowodowanego epidemią "kreatywnej księgowości" są i będą w najbliższym czasie liderem demokratycznego świata. Polski interes narodowy jest tożsamy z amerykańską obecnością w Europie i jak najbliższym sojuszem z USA. Tym bardziej że NATO wyraźnie zmienia charakter, staje się organizacją bezpieczeństwa zbiorowego. NATO-wskie gwarancje są dziś słabsze niż przed 11 września. A rolę głównego partnera Amerykanów w regionie przejmuje Rosja.
Dla Polaków Amerykanie pozostają, wedle sondaży, najsympatyczniejszym narodem, a USA najbardziej pożądanym sprzymierzeńcem. Amerykańskie standardy demokratyczne i amerykańska przedsiębiorczość są wzorcem dla młodego pokolenia. Polityczną szansą Aleksandra Kwaśniewskiego podczas wizyty w USA będzie więc dobitne stwierdzenie, że obywatele RP są - bardziej niż polski rząd - pożądanym i niezawodnym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych.


Memento dla dyplomacji
  • Stany Zjednoczone są niekwestionowanym, jedynym supermocarstwem. To Waszyngton rozdaje karty w polityce światowej.
  • Amerykanie są tą rolą zmęczeni i dumni z niej jednocześnie. Taki stan ducha każe im poszukiwać partnerów, którzy byliby w pełni lojalni.
  • Stany Zjednoczone zredefiniowały rolę NATO w swojej polityce. Pakt Północnoatlantycki stał się tylko jednym z narzędzi prowadzenia polityki amerykańskiej.
  • Najważniejszymi obszarami w polityce Georgea W. Busha stały się Azja Środkowa i Bliski Wschód, a ważnym narzędziem polityki - działania militarne.
  • Zmieniła się amerykańska percepcja świata. Miejsce tradycyjnych sojuszników, przyjaciół, partnerów, rywali i wrogów zajęły nowe państwa. Unia Europejska traktowana jednoznacznie jako wypróbowany przyjaciel stała się rywalem (dość nieudolnym), podobnie Chiny (wcześniej uważane za wroga). Rosja - dawniej wróg i rywal - przeszła do kategorii partnerów. Przyjaciółmi i sojusznikami pozostały Wielka Brytania, Australia, Kanada. Naturalnie lista jest długa, wskazuje jednak na zmniejszenie znaczenia Polski w polityce USA.

LONGIN PASTUSIAK
marszałek Senatu, amerykanista
Aleksander Kwaś-niewski jest drugim po prezydencie Meksyku i pierwszym po tragicznych wydarzeniach 11 września zeszłego roku prezydentem, który ma złożyć oficjalną państwową wizytę na zaproszenie 43. prezydenta USA Georgea W. Busha.
I to już jest wyróżnieniem głowy państwa polskiego.
Wizyta prezydenta Kwaśniewskiego przypada na okres, kiedy stosunki polsko-amerykańskie rozwijają się bardzo dobrze i nie ma między naszymi krajami poważniejszych nie rozwiązanych problemów. Sądzę, że obaj prezydenci wymienią się poglądami m.in. na temat intensyfikacji współpracy gospodarczej, a także roli NATO w sprostaniu obecnym i przyszłym wyzwaniom. Ponieważ Polska ma dobre stosunki zarówno z Europą, jak i Stanami Zjednoczonymi, prezydent Kwaśniewski mógłby się zaangażować w łagodzenie napięć, jakie pojawiają się w relacjach transatlantyckich, oraz przekonywać prezydenta Busha do potrzeby utrzymania parasola ochronnego USA nad Europą.

Więcej możesz przeczytać w 29/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.