Bolszewicy 2002

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Szczecinie powstaje nowa partia robotnicza


Szczecińscy stoczniowcy byli pewni, że przyjedzie. Nie wiedzieli tylko, jak go przyjąć. I w środę 17 lipca Andrzej Lepper przyjechał - czarną lancią z kierowcą i ochroniarzem, w ciemnym garniturze. - On już nie jest nasz. Nosi się jak minister, zachowuje jak władza. Gdyby przyjechał tydzień późnej, mógłby zostać wywieziony na taczce - stwierdził jeden z członków Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjnego. Komitet przyjął Leppera, ale bez entuzjazmu. Podobnie jak wcześniej Macieja Płażyńskiego z Platformy Obywatelskiej, Janusza Wojciechowskiego z PSL, Jacka Sauka i Wojciecha Jasińskiego z PiS. Dano im zaledwie po kilkanaście minut na wystąpienie. W ten sposób komitet pokazał, że jest ważny. Politycy przełknęli te afronty, żeby wyborcy nie pomyśleli, że są aroganccy wobec "biednych i skrzywdzonych". A "biedni i skrzywdzeni" dobrze odgrywają swoje role: w stoczni - podobnie jak w sierpniu 1980 r. - znowu są transparenty, flagi, opaski i plakaty.

Nowa konstytucja
Większość protestujących to ludzie około trzydziestki, którzy sierpnia 1980 r. nie pamiętają, więc nie czują niestosowności odwoływania się do tamtych wydarzeń. Tę niestosowność powinni jednak czuć Marian Jurczyk, w 1980 r. szef komitetu strajkowego w Szczecinie, oraz Andrzej Gwiazda, jeden z liderów strajku w Stoczni Gdańskiej. Tyle że Jurczyk i Gwiazda w niczym obecnie nie przypominają tych z 1980 r. Jurczyk od lat twierdzi, że "Polską nie rządzą Polacy", "podstępem ogromny majątek sprzedano za bezcen", "grozi nam wynarodowienie", a niewiadome siły "różnymi środkami ograniczają przyrost naturalny". Gwiazda mówi z kolei, że całe zło bierze się ze "zdrady przy okrągłym stole", która umożliwiła "złodziejską prywatyzację".
Tym razem postulatów jest czternaście (w sierpniu 1980 r. było 21). Są one rodzajem "nowej konstytucji". Po co parlament, po co demokratycznie wybrany rząd i prezydent? Wystarczy realizacja "jedynie słusznych" postulatów, czyli zmiana polityki gospodarczej, uwłaszczenie obywateli (akcjonariatu obywatelskiego), przywrócenie bankom polskiego charakteru, odbudowa i rozwój polskiej myśli naukowej, wspieranie polskiego handlu, zasiłki dla wszystkich bezrobotnych, bezpieczeństwo zdrowotne, zatrzymanie upadku polskiej kultury, zaprzestanie redukcji armii. Gdy reporter "Wprost" pyta członków prezydium OKP, skąd wziąć na to pieniądze, padają dwie odpowiedzi: "pieniądze są w bankach" ("tyle że banki nie są polskie, więc nie chcą dać") oraz "to sprawa rządu, który ramię w ramię z NBP bez sensu ogranicza płace". - Gdyby ludzie mieli więcej pieniędzy, więcej by kupowali i firmy miałyby co robić - tłumaczy Jerzy Borawski, spawacz ze Stoczni Szczecińskiej.


Rady robotnicze i żołnierskie
Stoczniowcy - podobnie jak strajkujący 22 lata temu i jak niedawno protestujący w Argentynie - myślą o stworzeniu nowego ruchu robotniczego. Niektórzy wspominają o komitetach pracowniczych, co bardzo przypomina bolszewickie rady robotnicze i żołnierskie. Ktoś, kto pamięta rewoltę 1968 r. i sierpień 1980 r., może mieć déją vu: protestujący mówią mieszanką języka bolszewików, trockistów, maoistów i eurokomunistów. Nowy ruch robotniczy jest zdecydowanie antyelitarny i antykapitalistyczny. Jest też klasowy - wśród protestujących słowo "burżuj" pojawia się chyba najczęściej.

Bigda idzie!
Przywódcą nowego ruchu robotniczego, który ma ogarnąć całą Polskę, jest poddźwigowy Janusz Gajek, od osiemnastu lat pracujący w stoczni. Wcześniej słyszeli o nim tylko koledzy z jego wydziału. Jest opanowany, wręcz chłodny, dokładnie waży każde słowo. - Początkowo nie chciałem przyjąć tej funkcji, ale koledzy mówili: "Janusz, zostań, ty się do tego nadajesz. Jeśli nie ty, to kto?" - opowiada Gajek. Twierdzi, że codziennie dzwonią do niego związkowcy z wyrazami poparcia z całej Polski.
Ryszard Różycki jest jednym z najstarszych sygnatariuszy OKP. Należy do Komisji Krajowej Związku Zawodowego Sierpień ’80. Koledzy mówią o nim "weteran", bowiem uczestniczył w wielu protestach, strajkach, a także prowadził biuro senatorskie Mariana Jurczyka. Różycki pamięta sierpień 1980 r., ale nie odegrał wtedy żadnej roli, więc teraz chce przeżyć własną rewolucję. Dlatego twierdzi, że "Ogólnopolski Komitet Protestacyjny to szansa dla Polski". Różycki chce, by w stoczni narodził się silny ruch związkowy, który wymusi na rządzie zmiany - "jak 22 lata temu". Tyle że w stoczni jest już kilkanaście związków, które nic nie robiły, kiedy firma była źle zarządzana. Teraz chcą się odciąć od przeszłości, tworząc nowe struktury. Na 23 lipca OKP zapowiedziało ogólnopolski protest przed urzędami wojewódzkimi. - To będzie protest uciśnionych przez państwo i rząd: górników, pielęgniarek, kolejarzy, laweciarzy, bezrobotnych - wylicza Różycki.

Darmowy bilet na strajk
W ramach OKP działa kilka zespołów roboczych. - Każdy z nich reprezentuje inny wydział stoczni i odpowiada za część spraw dotyczących wszystkich protestujących w kraju - tłumaczy Roman Pniewski, wycinacz gazowy z wydziału K-1. Zespoły robocze to zatem swego rodzaju ministerstwa. Pniewski odpowiada za kontakty z prasą. Z kolei Zbigniew Wysocki, monter rurociągów, zajmuje się sprawami pomocy socjalnej. Na razie współpracuje z Miejskim Ośrodkiem Interwencji Kryzysowej, który załatwia paczki żywnościowe z hipermarketów. Z kieszeni Wysocki wyciąga plik mandatów wystawionych przez kontrolerów szczecińskich autobusów. Uczestnicy protestów ostentacyjnie jeżdżą do stoczni bez biletów, twierdząc, że nie stać ich na opłacenie przejazdu. Radni zastanawiali się nawet, czy nie przyznać im prawa do bezpłatnych przejazdów, ale przestraszyli się konsekwencji tego kroku, bo wszyscy bezrobotni zażyczyli sobie tego samego.

Więcej możesz przeczytać w 30/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.