Powszechne lizanie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Lato w pełni, więc wszyscy naokoło liżą. Zlizują hektolitry zamarzniętych słodkich sosów
 
Drogi przyjacielu! 

Ja raczej raczę się zieloną herbatą. Jakoś z wiekiem przeminął mi apetyt na lody. Czasem coś błyśnie wtórnym infantylizmem i zdarza mi się nagle zapragnąć najświętszego przysmaku dzieciństwa. Chwytam gałkę, nie - dwie, trzy, albo i cztery gałki w waflu, rzucam się głową do przodu, ale cała przygoda kończy się zwykle rozczarowaniem i w ogóle żal, że się toto w siebie wkładało.
Bo i większość sprzedawanych u nas lodów nie jest dobra. Owszem, w Warszawie na Chłodnej, u Gruszczyńskiego w Białobrzegach, kassaty w Poznaniu, tych okazji na pewno nie wypada przegapić. Ale przeważnie wciska się ludziom byle ulepek. Co prawda, jeśli zdarza się jeszcze naszym rodzimym lodziarzom kręcić ze smakiem na małą skalę, to już lodziarstwo przemysłowe jest beznadziejne. I gdy ktoś powie, że Zielona Budka nie ustępuje Schöllerowi, to znaczy, iż człowiek ten - o ile tylko nie usiłuje, z sobie wiadomych powodów, wprowadzić Cię w błąd - może się z powodzeniem stołować u Wierzynka, jeść oscypek od baby przy Dworcu Głównym w Krakowie i popijać mlekiem UHT.
Przy okazji ciepłe (czy raczej zimne?) słowo należy się tutaj McDonaldowi. Ich waniliowe z polewą kakaową, kiedy się je mocno wymiesza, to absolutny wzorzec czekoladowych lodów. Nudny, banalny, ale wzorzec.
W każdym razie wracam do zielonej herbaty, a jak zgłodnieję - co przy takim upale wcale nie musi się zdarzyć - to zjem kanapkę z malinowym pomidorem, obłożonym świeżą bazylią. Bo teraz jest najlepszy czas na pomidory, już potem przez cały rok nie będą miały tak cudownego aromatu. Szczerze oddany,

Bikont Rozpływajacy się w Upale


Piotrze!

Za lodami nigdy nie przepadałem, nawet w czasach gdy chciałem być Jankiem Kosem, mężem Ireny Dziedzic lub ewentualnie muzykiem zespołu No To Co. Owszem, miałem swój wyraźny typ, mianowicie bambino kawowe, ale pieniądze otrzymywane od rodziców zdecydowanie wolałem wydawać na oranżadę w proszku.
Dziś sytuacja zmieniła się o tyle, że nie mogę wydawać pieniędzy na oranżadę w proszku, bo jej nie ma, a lody nadal jem rzadko. Jakie? Przede wszystkim nie byle jakie. Oczywiście, najlepsze są z małych manufakturek sprzedających swe wyroby na miejscu. Do Twej krótkiej listy chwały dorzucam krakowski adres - lodziarnię przy ul. Starowiślnej, tuż koło mostu na Wiśle. Co do lodów wyrabianych masowo i u nas dostępnych, moje typy to czekoladowe i waniliowe (te z kawałeczkami prawdziwej wanilii) Schöllera. Dziwi mnie, że do naszego kraju nie dotarły jeszcze najlepsze masowe lody świata wytwarzane przez amerykańską firmę Hagen-Dazs, od lat bijące rekordy popularności na Zachodzie.
Wszystkim, którzy bez lodów nie wyobrażają sobie życia, polecam wizytę u Tichego w Wiedniu (każdy autochton i punkt informacji turystycznej wskażą drogę). To lodziarnia absolut, działająca nieprzerwanie od czasów austro-węgierskich. Sprzedają tam różne przepyszne cuda, na przykład lodowe knedle z morelami, lody makowe, lodowe spaghetti bolognese, lody z beaujolais village. A na lody mego życia trafiłem w węgierskiej miejscowości Gyula, w niepozornej, choć bardzo obficie zaopatrzonej budce. Były zrobione z tokaja aszu sześcioputtonowego, kosztowały więcej niż pistacjowe czy straciatella, ale smakowały anielsko. I to był ten pierwszy i na razie ostatni wypadek w mym życiu, gdy przez tydzień jadłem lody dwa razy dziennie. Ale i dla Ciebie mam wiadomość dobrą, łączącą lodowy temat z zieloną herbatą. Kilka dni temu w warszawskiej restauracji Tokio natrafiłem na zielonoherbaciane lody. Gdyby były w sklepie, kupowałbym często i bez wahania. Tak jak inne lodowe kuriozum, które próbowałem w krakowskiej restauracji Pod Różą. Były to lody bazyliowe, posypane makiem i obłożone kawałkami obranego ze skórki, wypestkowanego, lekko cukrzonego pomidora. Kompozycja równie niezwykła, co wspaniała. I takich niecodziennych doznań lodowych życzę Tobie i wszystkim szukającym ochłody na języku.

Twój RM
Więcej możesz przeczytać w 30/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.