Nic, co łódzkie, nie jest mi obce

Nic, co łódzkie, nie jest mi obce

Dodano:   /  Zmieniono: 
Uwielbiam Warszawę latem
 Połowa mieszkańców wyjechała na urlop; w ślad za nimi podążyła chmara urzędników, członków rządu i parlamentu. W kwadrans przejeżdżam pół miasta, co zwykle zajęłoby półtorej godziny. Ale przy placu Trzech Krzyży klops! Policja zatrzymuje ruch. Demonstracja Samoobrony? Słychać syrenę. Po chwili w otoczeniu motocykli przemyka alejami ciemna limuzyna. To jakiś zapóźniony poseł lub senator jedzie z Wiejskiej na wieś.
W oczekiwaniu na przejazd przeglądam "Życie Warszawy". Na pierwszej stronie wołami: "PREZYDENT PRZENIÓSŁ STOLICĘ NAD MORZE". Na stronie 3 temat dnia: "Miller chce, aby Kwaśniewski wrócił do Warszawy". Zagłębiam się w lekturze. Okazuje się, że chodzi o Anatola Millera, który podobnie jak inni rybacy na Helu nie może łowić w czasie, kiedy państwo Kwaśniewscy spędzają urlop w Juracie. Zamknięcie akwenu przy ośrodku prezydenckim tłumaczy się oficjalnie "oczyszczaniem plaż z przedmiotów wybuchowych". "- Mąż jest oburzony - mówi pani Millerowa..." Nie mogę dalej czytać, bo samochody przede mną ruszają i policjant, energicznie gwiżdżąc, zachęca mnie do przejazdu.
Jadę pustawą już ulicą i nagle przychodzi mi do głowy pomysł: skoro prezydent przenosi w lecie stolicę na Hel (Go to Hel?), to może by na resztę roku Miller, tzn. premier, przeniósł stolicę... no, może nie do Skierniewic... ale do Łodzi! Tam rząd miałby swą bazę, a Leszek Miller (po Leszku Białym i Czarnym) zasłużyłby na przydomek Leszek III Baza (bez nadbudowy).
Łódź była już, krótko po wojnie, stolicą Polski. Miała swe okresy świetności: "Ziemia obiecana", polski Manchester, stolica polskiego filmu (Hollyłódź). Janusz Gajos pokazywał mi kiedyś list od wielbicielki z czasów "Czterech pancernych" zaadresowany: Janek Kos, Łuć (!). Pamiętam czasy, kiedy łódzki Grand roił się od reżyserów, operatorów, gwiazd filmowych. Dziś gwiazdy z mosiądzu wtopione są w trotuar na Piotrkowskiej. To piękna ulica, ale poza nią Łódź jest w opłakanym stanie. Nie istnieje wytwórnia filmowa, zamknięto przędzalnie, rośnie bezrobocie.
Swego czasu pracownicy łódzkiego Multibanku postanowili promować miasto. Mieli wydać mapę, na której Łódź byłaby zaznaczona jako polska stolica bankowości. A dlaczego tylko bankowości? Łódź leży na skrzyżowaniu dwóch głównych autostrad (wciąż w budowie). Przeniesienie tu stolicy z rządem
i głównymi urzędami szybko zmieniłoby miasto w metropolię porównywalną z Nowym Jorkiem (Manhattan już w Łodzi jest).
Wspaniałe riksze na Piotrkowskiej mogłyby - zamiast kosztownych limuzyn - służyć do transportu członków rządu. A krnąbrnych parlamentarzystów można by trzymać w ryzach groźbą wezwania do nich jednej ze słynnych łódzkich karetek pogotowia.
Warszawa odetchnęłaby wreszcie z ulgą, a jej mieszkańcy, oglądając w TV korki na Rzgowskiej i demonstracje pod pałacem Poznańskiego, zaśpiewaliby na znaną melodię: "Nie przenoście nam stolicy do Warszawy".
Więcej możesz przeczytać w 32/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.