Pakiecik

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polską tragedią jest słabość sił politycznych gotowych do porzucenia trzeciej drogi
Nie lubimy mówić sobie prawdy o rzeczywistym stanie gospodarki, a jeszcze bardziej o warunkach, które trzeba spełnić, by wyjść na prostą. Obecny rząd również chowa głowę w piasek i w podbramkowej sytuacji oferuje nam produkt zastępczy w postaci pakieciku oddłużeniowo-podatkowego, który niczego nie załatwia.
To prawda, że lewicowo-wiejski rząd nie ma dużej swobody ruchu, zwłaszcza w obliczu stanu wiedzy jego elektoratu. Nie zwalnia to jednak od obowiązku wyraźnego powiedzenia, gdzie jesteśmy, jakim wyzwaniom musimy sprostać, a także co nas czeka w wypadku kontynuacji złych proporcji w gospodarce. Jesteśmy przecież w tej chwili pod kreską. Minimalne przyrosty produktu krajowego nie pokrywają przyrostu długu publicznego i ujemnych sald bilansu płatniczego. Nawet czteroprocentowy wzrost produktu krajowego brutto o trzydzieści miliardów złotych nie zrównoważyłby tych ujemnych pozycji. Mało tego, nasz produkt jest nieatrakcyjny, na ogół słaby jakościowo i za drogi. Po prostu trudno go sprzedać. O tych fundamentalnych sprawach pakiecik rządu Leszka Millera - Grzegorza Kołodki nawet nie wspomina. Obiecuje jedynie, nie wiadomo, na jakiej podstawie, powrót do pięcioprocentowego tempa wzrostu, które bez zmian jakościowych i tak niczego nie załatwi.
Oczywiście, zarówno lewica, jak i "Solidarność" unikają przypominania przyczyn obecnej zapaści. Przypomnijmy więc zapominalskim, że źródłem naszych kłopotów gospodarczych jest trzecia droga, na którą daliśmy się zepchnąć po roku 1991 w imię rzekomej, w istocie fałszywej, troski o człowieka. Zachowaliśmy w rękach państwa molochy pożerające miliardy z naszej kieszeni i równie wysokim kosztem utrzymujemy skansen na wsi, izolując go od praw rynku. Zafundowaliśmy sobie Komisję Trójstronną, dzięki której zbyt wysokie płace i koszty nie znajdują pokrycia w możliwych do uzyskania cenach. Polityka trzeciej drogi odizolowała znaczną część polskiej gospodarki od reguł gospodarki rynkowej, narażając nas na ostrzejsze zderzenia z jej realiami. Polską tragedią jest słabość sił politycznych rozumiejących prawidła gospodarki i gotowych do wycofania się z trzeciej drogi.
Pakiecik Grzegorza Kołodki nie zapowiada przełomu i niezbędnych zmian w proporcjach gospodarki. Zawarte w nim akcenty korzystne dla małych i średnich przedsiębiorstw mają charakter czysto instrumentalny, są mdłe i ostrożne. Jak ognia unika się określenia, że to szybki rozwój gospodarki prywatnej jest warunkiem sukcesu. Mało tego, bankructwa państwowych molochów korzystających dotychczas z nadmiaru tolerancji i kredytów eksponuje się jako argument przeciw prywatyzacji. Żąda się od banków umorzeń kredytów, czyli darowania molochom cudzych pieniędzy. Unika się twierdzenia, że to właśnie gospodarka prywatna powinna osiągać wysokie zyski, by móc inwestować. Jak sobie obecny rząd wyobraża silny wzrost stopy inwestycji, wciąż nie bardzo wiadomo.
Pakiecik Kołodki nie jest więc pakietem przełomu, przezwyciężenia marazmu w gospodarce. Gromkie zapowiedzi wysokich przyrostów tego niesprzedawalnego produktu krajowego brutto brzmią dla mnie nieco operetkowo. Jest to pakiet kontynuacji wysokiego deficytu budżetowego oraz wzrostu długu publicznego. Jest to pakiet dobroci dla najgorszych, a nie dla najlepszych. To prawda, że społeczne realia (będące głównie skutkiem dotychczasowej niekonsekwentnej polityki ekonomicznej) wymagają różnych zakrętasów i uników. Nie jest jednak dobrze, jeśli rząd - nie stroniąc od tromtadracji - ogranicza się do mało znaczących zabiegów, unikając generalnej oceny sytuacji i ukazania uwarunkowań rzeczywistego przełomu w gospodarce.
Więcej możesz przeczytać w 33/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.