Mały szpieg

Mały szpieg

Dodano:   /  Zmieniono: 
Chcesz się dowiedzieć, co robi twój współmałżonek, dzieci bądź partner w interesach?
Dziesięciokrotnie wzrósł internetowy handel urządzeniami do inwigilacji

Odpowiedni sprzęt szpiegowski - pluskwy do telefonów, mikroskopijne aparaty fotograficzne czy urządzenia do prześwietlania listów - bez trudu można kupić w internetowych sklepach. W ostatnim roku popyt na urządzenia do inwigilacji sprzedawane w sieci wzrósł prawie dziesięciokrotnie - w 2001 r. sprzedano ponad 100 tys. różnego rodzaju szpiegowskich akcesoriów.
- Tylko w Warszawie prywatne osoby wielokrotnie zgłaszały, że są obiektem różnych działań wywiadowczych. Po sprawdzeniu okazywało się, że pracodawca inwigilował pracowników lub na odwrót - mówi Konstanty Miodowicz, członek sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, poseł Platformy Obywatelskiej.

Zabawa za 160 tys. złotych
Polskie prawo nie zabrania handlu urządzeniami do podsłuchiwania czy podglądania. Używać ich jednak można tylko pod warunkiem uzyskania zgody inwigilowanej osoby. Stąd na stronach niektórych sklepów internetowych pojawiają się informacje typu: "Nasze produkty należy wykorzystywać jedynie do zabawy". Profesjonalne "zabawki" kosztują po kilkanaście tysięcy złotych. Najtańszą pluskwę można kupić za niespełna 20 zł.
- Firmy oferujące sprzęt i usługi szpiegowskie powinny być monitorowane przez służby kontrwywiadu. Większość utrzymuje się z "zamówień prywatnych", lecz niekiedy - nawet nieświadomie - mogą być wykorzystywane przez obce służby do wstępnego rozpoznania wywiadowczego - uważa Konstanty Miodowicz.
Najmniejsze pluskwy są wielkości monety. Wychwytywany dźwięk przekazywany jest drogą radiową (nawet na odległość kilku kilometrów), choć może być przesyłany także przez sieć elektryczną, telefoniczną lub komórkową czy za pomocą promieni podczerwonych. Jeśli w pomieszczeniu nie można zamontować pluskwy, wówczas istnieje możliwość wykorzystania laserowego mikrofonu. Odczytuje on głos na podstawie drgania szyby w oknie. Internetowy sklep SpyWorld oferuje taki mikrofon za 160 tys. zł. Znacznie taniej można inwigilować kogoś, obdarowując go breloczkiem do kluczy, długopisem bądź zegarem ściennym z ukrytym podsłuchem. Jeszcze taniej wypada przechwytywanie rozmów prowadzonych przez telefon, bo radiowy nadajnik (ukryty w gniazdku telefonicznym) kosztuje kilkadziesiąt złotych.

Zestaw włamywacza
Oferowane przez internetowe sklepy mikrokamery mają obiektywy o przekątnej zaledwie kilku milimetrów. Diody na podczerwień umożliwiają rejestrację obrazu także w nocy. Najtańsze modele (przekazujące sygnał wideo przez kable) kosztują 200 zł. Trzy razy droższe jest urządzenie Peephole Spy, które pozwala zajrzeć do mieszkania przez wizjer w drzwiach. Przechwycenie wszystkich danych wprowadzanych do komputera ułatwi z kolei miniaturowa przejściówka do klawiatury, a odczytanie listu bez otwierania koperty - skaner do korespondencji.
Za sprawą doczepianego do podwozia urządzenia, które zawiera odbiornik GPS i modem komórkowy, można na ekranie monitora śledzić pozycję samochodu. By sforsować praktycznie każdy zamek, trzeba kupić "zestaw włamywacza" za 8 tys. zł.

Pokój ciszy
- Coraz częściej otrzymujemy zlecenia na sprawdzenie biura, domu lub samochodu, czy nie zainstalowano w nich urządzeń podsłuchowych. Składają je szefowie firm, obawiając się, że podczas negocjowania kontraktów sekretne informacje przejmie konkurencja. Niektóre firmy zamawiają wyposażenie tzw. pokojów ciszy, gdzie można rozmawiać bez ryzyka podsłuchu - mówi przedstawiciel firmy ASSA Poland, zajmującej się zwalczaniem szpiegostwa gospodarczego. Najnowsze gadżety szpiegowskie są trudne do wykrycia, gdyż przez większość czasu pozostają "uśpione". Jedynie co kilka godzin przez kilka milisekund i za każdym razem na innej częstotliwości przesyłają skompresowany zapis zarejestrowanych rozmów czy obrazów.
Socjologowie podkreślają, że powszechna inwigilacja od dawna była marzeniem wielu ludzi, lecz ze względów technicznych nie była możliwa na taką skalę. Zawsze starano się szpiegować rywali do tronu, konkurentów w interesach czy niewiernych małżonków. Dzięki współczesnej technologii i Internetowi inwigilacja trafiła pod strzechy. - Musimy się pogodzić, że demokratyczne państwa tracą monopol w dziedzinach kiedyś zastrzeżonych dla służb bezpieczeństwa. W powszechnej chęci wzajemnego szpiegowania się nie upatrywałbym poważnego zagrożenia dla interesów kraju. To raczej zagadnienie z zakresu psychologii społecznej - ocenia Konstanty Miodowicz.
Więcej możesz przeczytać w 36/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.