Leni i cień sponsora

Leni i cień sponsora

Dodano:   /  Zmieniono: 
Riefenstahl wyznaje, że nigdy nie była kochanką Hitlera, czyli nie oddała mu się fizycznie. Za to talent oddała bez wahania

Setne urodziny sławnej niemieckiej dokumentalistki Leni Riefenstahl po raz kolejny zwróciły na nią uwagę świata. Leciwa dama uświetniła jubileusz, organizując premierę swojego najnowszego filmu pt. "Podwodne impresje", poświęconego rafom koralowym, kończącego się apelem o ich ratowanie przed zagładą. Piękne podwodne zdjęcia Riefenstahl robiła sama, wykorzystując doświadczenia zdobyte dzięki pasji nurkowania (licencję nurka zdobyła tylko dlatego, że w dokumentach odmłodziła się o… 20 lat!).
Na konferencję prasową zorganizowaną z okazji urodzin przybyła elegancko ubrana i swobodnie oświadczyła, że postanowiła to zrobić, bo wszyscy są na pewno ciekawi, jak wygląda stuletnia kobieta i czy w ogóle jeszcze jest kobietą. W centrum zainteresowania znalazły się jednak nie rafy koralowe ani wiek autorki filmu, lecz jej związki z Hitlerem i nazistowskimi władzami. Wszyscy przecież pamiętają dwa filmy, które - z jednej strony - zapewniły jej światową sławę wielkiej reżyserki, a z drugiej, dały tytuł pierwszej propagandzistki nazistowskich Niemiec: "Triumf woli" (1934) i "Olimpiadę" (1938). Szczególnie ten pierwszy, pokazujący w gloryfikujący sposób przebieg Parteitagu w Norymberdze i narodziny kultu Adolfa Hitlera, nie pozostawia wątpliwości - został zrealizowany za pieniądze i na życzenie samego zainteresowanego. Gigantyczna ekipa (170 osób, 36 kamer na ziemi i 9 filmujących z lotu ptaka), jaką dostała do dyspozycji Leni Riefenstahl, to był dowód zaufania Adolfa Hitlera do jej talentu. Od chwili, gdy zobaczył ją jako aktorkę w reżyserowanym przez nią filmie fabularnym "Niebieskie światło", nie miał wątpliwości - to ona miała dokumentować sukcesy jego i narodowo-socjalistycznych Niemiec. I ona też tego chciała.
Dzisiaj stuletnia Leni przyznaje się do tego bez wahania, przypominając sobie moment, gdy po raz pierwszy spotkała Hitlera osobiście: "Poczułam wielką wewnętrzną energię, która pod jego wpływem eksplodowała ze mnie z wielką siłą, byłam pod jego urokiem!". Mimo że brzmi to jak opis orgazmu, i to bynajmniej nie w damskim wydaniu, Riefenstahl z uporem podkreśla, że nigdy nie była kochanką Hitlera, czyli nie oddała mu się fizycznie. Za to talent oddała bez wahania.
"Triumf woli" i "Olimpiada" to monumentalne filmy dokumentalne, które zbudowały artystyczny wizerunek potęgi nazistowskich Niemiec i ich ideałów: kultu siły, harmonii ruchów i piękna ciała rasowo nieskazitelnych obywateli, wreszcie potęgi narodu i jego charyzmatycznego przywódcy, którego powinien zazdrościć Niemcom cały świat. I świat podziwiał: "Triumf woli" otrzymał nie tylko nagrodę na Festiwalu Filmowym w Wenecji w 1935 r., ale i na Światowej Wystawie w Paryżu w 1937 r. Maria Kornatowska przypomniała właśnie w "Przekroju", że i w Polsce zachwycano się przed wojną dziełami Leni, porównując je do filmów samego Sergiusza Eisensteina. We wrześniu 1938 r. "Kurier Poranny" napisał o "Olimpiadzie": "Na ten film powinna pójść młodzież całej Warszawy, od najniższych klas do najwyższych, i to nie tylko dla samej nauki o sporcie, ale aby się napatrzyła, jak się znosi trudy i wysiłki nie tylko dla chwały osobistej, ale dla chwały swego narodu, dla barw, które się reprezentuje".
Co prawda, Zygmunt Kałużyński odmawia sugestywnemu sposobowi filmowania Riefenstahl wartości artystycznej, dowodząc, że stosowała ona pompatyczne upozowanie bohaterów, powtarzane potem za pomocą montażu w nieskończoność po to, aby uzyskać uderzeniowy efekt propagandowy, ale jego amerykańska koleżanka Pauline Kael uważa, że "Triumf woli" i "Olimpiada" to dwa najlepsze filmy, jakie kiedykolwiek wyreżyserowała kobieta. Kael podkreśla, że ich wyjątkowa magia bierze się z fenomenalnego rytmu, oświetlenia i poszerzenia możliwości kina.
Czy więc Leni Riefenstahl mamy zapamiętać jako wielką reżyserkę, która wpłynęła na historię kina, czy raczej artystkę, która zaprzedała się III Rzeszy? W trakcie kampanii wrześniowej Leni przybyła z Hitlerem na ziemie polskie, aby kręcić kronikę zwycięstw armii niemieckiej. Kiedy jednak 12 września w Końskich, podczas pogrzebu czterech poległych żołnierzy niemieckich, do kopania grobów zapędzono kilkunastu Żydów, a następnie ich zamordowano, będąca świadkiem tego wydarzenia przerażona Leni zemdlała. Zrezygnowała z realizowania kroniki i pospiesznie wyjechała do Niemiec. Podobno próbowała nawet bezskutecznie interweniować u Hitlera. Czy rzeczywiście była więc zimna i wykalkulowana, czy może po prostu zobaczyła w Hitlerze… bogatego sponsora, a potem zdawszy sobie sprawę, co się stało, uciekła szukać harmonii wśród prymitywnych ludów Afryki i wreszcie pod wodą? Tak czy owak jej propagujący nazizm "Triumf woli" wydano właśnie na płycie DVD. W internetowym sklepie Amazon. com kosztuje ona niecałe 30 dolarów, ma pięć gwiazdek (najwyższa ocena) i entuzjastyczne recenzje przysyłane przez współczesnych widzów. Na płycie dla zachęty napisano, że w rolach głównych występują (starring): Adolf Hitler, Hermann Goering, Hans Frank, Joseph Goebbels, Rudolf Hess, Heinrich Himmler i inni…

[email protected]
Więcej możesz przeczytać w 36/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.