Trybunał PRL

Dodano:   /  Zmieniono: 
Proces lustracji przebiega w Polsce lepiej niż w Czechach i Niemczech - taki wniosek można wysnuć po podsumowaniu dotychczasowej działalności Sądu Lustracyjnego. W wypadku pięciu spośród sześciu osób (Jerzy Osiatyński, Bohdan Pilarski, Wiesław Chrzanowski, Eugeniusz Wilkowski, Anna Bogucka-Skowrońska, Leszek Moczulski), które same zgłosiły się do sądu, orzeczono, że nie współpracowały one ze służbami specjalnymi PRL. Jedno postępowanie - dotyczące Leszka Moczulskiego - nie zostało jeszcze zakończone. W dwóch sprawach, m.in. Aleksandra Bentkowskiego, byłego ministra sprawiedliwości, sąd umorzył postępowanie. - Jeśli naszą ustawę lustracyjną porównać z ustawą czeską czy niemiecką, należy podkreślić, że mimo mankamentów, dość mocno chronimy w niej dobra osobiste ludzi, którzy zostali posądzeni o kłamstwo lustracyjne - mówi Jan Lityński, poseł UW, przewodniczący sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. - Lustracja chyba nie oczyści życia publicznego, jednak tolerowanie dzikiej lustracji, kiedy każdy oskarża każdego, było społecznie niebezpieczne.
Polska ustawa lustracyjna nie przewiduje sankcji karnych dla osób, które współpracowały ze służbami specjalnymi PRL. Pewne sankcje - rezygnacja z mandatu bądź zajmowanego stanowiska oraz zakaz pełnienia funkcji publicznych przez dziesięć lat - dotyczą wyłącznie osób, które znając konsekwencje, złożyły fałszywe oświadczenie lustracyjne. Ustawa nie pozwala natomiast na kontrolowanie przeszłości osób kandydujących na stanowiska publiczne. Kontroluje się jedynie zgodność z prawdą ich oświadczeń. Przy tym wątpliwości są przez Sąd Lustracyjny rozstrzygane na korzyść podsądnego. Prawomocność lustracji wzmacnia też orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który uznał ustawę lustracyjną za zgodną z konstytucją. Prof. Marek Safjan, przewodniczący trybunału, stwierdził wówczas, że trzeba odróżniać prawo od 'obyczajów politycznych i braku kultury prawnej'. Innymi słowy - skoro ustawa lustracyjna stała się obowiązującym prawem, nie powinna być kontestowana.
- Ustawa lustracyjna przyjęta w poprzedniej kadencji Sejmu, czyli bez poprawek, była lepsza. Obecna znacznie wzmacnia rolę rzecznika interesu publicznego, który uzyskał rangę prokuratorską i musi argumentować, czy ktoś popełnił kłamstwo lustracyjne. Tymczasem w poprzedniej wersji ustawy rzecznik pełnił funkcję 'listonosza', tylko przynoszącego materiały. Wnioski wyciągał sąd - tłumaczy Jan Lityński. Jego zdaniem, błędem było także pospieszne mianowanie rzecznika, który ma określone poglądy polityczne, a do tego lubi je publicznie formułować. Poprzednia wersja ustawy pozwalała też osobie, która przed rozpoczęciem procesu lustracyjnego wycofała nieprawdziwe oświadczenie i zrezygnowała z pełnionego stanowiska, uniknąć procesu przed sądem.
Przeciwnicy lustracji mylą ją często z tym, czym będzie się zajmował Instytut Pamięci Narodowej. Lustracja dotyczy wyłącznie osób decydujących się pełnić funkcje publiczne. Jeśli przyznają się do współpracy, mogą nadal te funkcje pełnić, mogą też być wybierane do Sejmu i Senatu. Osoby, wobec których toczy się właśnie postępowanie przed sądem, są wprawdzie narażone na publiczne ataki i insynuacje, ale tylko sąd decyduje o ich winie bądź niewinności i właśnie wyrok sądu chroni ich dobre imię. Sytuacja lustrowanych nie różni się więc pod względem prawnym od sytuacji przeciętnego człowieka. Lustracja nie jest też sądem nad UB, SB i WSW ani oceną tych setek tysięcy obywateli, którzy z tymi służbami współpracowali. Jakiś fragment prawdy o działaniach tych służb, o ich ofiarach i pomocnikach będzie ujawniony dopiero wtedy, gdy pokrzywdzeni uzyskają dostęp do własnych teczek (tym zajmie się Instytut Pamięci Narodowej). Ale od nich tylko zależy, czy upublicznią fakty, które poznają, czy zawiadomią prokuraturę, gdy dowiedzą się z akt o przestępstwie.
Od 21 października 1998 r. - od czasu wydania przez Trybunał Konstytucyjny orzeczenia o zgodności z konstytucją ustawy lustracyjnej - do Sądu Apelacyjnego w Warszawie wpłynęło prawie 23 tys. oświadczeń lustracyjnych. Rzecznik interesu publicznego zakwestionował 45 z nich: trzynaście dotyczyło posłów, trzy - byłych posłów, trzy - senatorów, jeden - byłego senatora, piętnaście - adwokatów, trzy - sędziów, jeden - prokuratora, jeden - wicepremiera, trzy - podsekretarzy stanu, dwa - dyrektorów urzędów centralnych. Sąd odmówił wszczęcia postępowania w dziesięciu sprawach: pięć dotyczyło doniesień KPN Ojczyzna, pięć - wniosków indywidualnych. Dotychczas w sądzie lustracyjnym zapadło 45 orzeczeń, w tym w dziesięciu sprawach sąd uznał, że osoby lustrowane skłamały. W ostatnim orzeczeniu - sprzed tygodnia - sąd drugiej instancji orzekł, że Krzysztof Luks, były wiceminister transportu, jest 'kłamcą lustracyjnym'.

Więcej możesz przeczytać w 18/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.