Atak w obronie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z Condoleezzą Rice, doradcą prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego
 

Nathan Gardels: "Doktryna Busha", opracowana po 11 września 2001 r., dopuszczcza "uderzenie prewencyjne" wobec reżimu, który sprzyja terrorystom i może wejść w posiadanie broni masowego rażenia. Dlaczego tej doktryny nie mogłyby zastosować na przykład Indie wobec Pakistanu?
Condoleezza Rice: Koncepcja, że nie należy czekać, aż przeciwnik nas zaatakuje, nie jest nowa - ma długą historię. Działania prewencyjne - zapobiegawcze akcje zbrojne - powinny być jednak sporadyczne. Obronne uderzenie nie może być przykrywką agresji. To nie jest polityka uniwersalna. Niektóre reżimy trzeba będzie uznać za zagrożenie globalne, jeżeli zdobędą broń masowego rażenia. Z pewnymi poważnymi problemami można się przypuszczalnie uporać inaczej: albo na drodze dyplomatycznej, albo wywierając nacisk, albo też - jak w wypadku Indii i Pakistanu - włączając do rozmów Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię, które mogą pomóc rozwiązać konflikt. W kilku sytuacjach może to nie wystarczyć. Trzeba więc sobie zastrzec prawo do użycia siły. Jest wyraźna różnica między działaniami podejmowanymi, by zniszczyć czyjś arsenał, a akcją w celu zmiany panującego reżimu. Niszczenie arsenałów jest dopuszczalne częściej i USA podejmowały już takie akcje. Natomiast zbrojne uderzenie prewencyjne w celu zmiany rządu powinno być bardzo rzadkim zjawiskiem.
- Czy każdy liczący się w świecie kraj ma prawo samodzielnie decydować, kiedy podejmowane przez niego "uderzenie prewencyjne" jest uzasadnione, czy też w podejmowaniu tak ważnej decyzji powinna jednak każdorazowo brać udział ONZ?
- Stany Zjednoczone zamierzają zachować swoje prawo do obrony, ale nie zamierzamy występować zbrojnie za każdym razem, kiedy dostrzeżemy zagrożenie. Są inne rozwiązania. Kiedy jednak, mimo wielu starań, wciąż istnieje niebezpieczeństwo, trzeba działać.
- Co się takiego nagle stało, że dotychczasowa polityka powstrzymywania ekspansji Husajna przestała być skuteczna?
- Polityka powstrzymywania ekspansji reżimu Husajna nie przynosi efektów od wielu lat. Jej zasadniczym założeniem był plan rozbrojeniowy. Miały być inspekcje uzbrojenia, dzięki którym świat zyskałby pewność, że Irak nie posiada i nie stara się już zdobyć broni masowego rażenia. Od czterech lat nie przestrzega się planu rozbrojeniowego. Trudno więc mówić o powstrzymywaniu ekspansji, jeśli fundament tej polityki runął dawno temu. Sankcje ekonomiczne - kolejny fundament - też wielokrotnie lekceważono. Husajn finansuje swoją działalność z nielegalnej sprzedaży ropy.
- Czego się bardziej obawiać: że Husajn użyje broni masowego rażenia przeciw USA, czy że wpadnie ona w ręce terrorystów?
- Musimy brać pod uwagę obie możliwości. Słyszałam argument, że "jeśli nie będziemy mu przeszkadzać, on nie będzie przeszkadzał nam". Historia rządów Husajna nie skłania do przekonania, że jego reżimowi zależy na utrzymaniu status quo. Dwukrotnie uderzył na państwa sąsiadujące z Irakiem. Użył broni chemicznej przeciw mieszkańcom swego państwa. Próbował zamordować poprzedniego prezydenta USA. Płacił 25 tys. dolarów samobójcom ginącym w zamachach bombowych. Jeden z nich zabił pięciu Amerykanów na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie. Nie przekonuje mnie argument, że jeśli zostawimy Husajna w spokoju, to on da nam spokój. Nie ma różnicy, czy broni przeciw nam użyje on sam, czy ktoś inny.
- Czy Stany Zjednoczone będą jeszcze rozmawiać z ONZ, by po raz ostatni spróbować zorganizować inspekcję arsenałów Husajna?
- Problemem nie jest to, że ONZ nie uchwalała rezolucji. Bądźmy realistami. Rezolucji uchwalono dotychczas wiele i wielokrotnie wzywano Husajna, by je respektował, ale tego nie zrobił. Problem polega na tym, że przez dziesięć lat Husajn mógł stawiać opór. Nie oszukujmy się, mówiąc, że Husajn nie wie, co zrobić. On przecież nadal się sprzeciwia. Jeśli będzie tak dalej, problem stanie się jeszcze poważniejszy. Na pytanie "dlaczego teraz?" odpowiedziałabym, biorąc pod uwagę historię reżimu Husajna, pytaniem "a dlaczego później?".
- Czy jednak USA nie potrzebują błogosławieństwa pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ, by uderzyć?
- Tym błogosławieństwem był wprowadzony w 1991 r. plan rozbrojeniowy, którego Husajn przez cały czas nie przestrzega. Zawsze twierdziliśmy, że inspekcje uzbrojenia nie są celem samym w sobie. Celem miało być rozbrojenie. Być może w pewnej mierze inspekcje będą przydatne. Nie zapominajmy, że Husajn prowadzi z ONZ negocjacje, jakby wygrał wojnę.
Jeśli mamy do czynienia z banitą odrzucanym przez międzynarodową społeczność, który nie respektuje międzynarodowego systemu i nie stosuje się do ograniczeń nałożonych na niego po przegranej wojnie w Zatoce Perskiej, to jak to świadczy o naszej gotowości do działania? Ta gotowość jest podstawą, by móc odstraszyć złoczyńców. Można rozważać, czy Husajna da się odstraszyć, ale to oddzielna sprawa. Może się jednak okazać, że odstraszenie terrorystów i reżimów podobnych do irackiego jest niemożliwe. 


Więcej możesz przeczytać w 38/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Rozmawiał: