Rentowy haracz

Dodano:   /  Zmieniono: 
1000 zł każdy pracujący Polak płaci co roku na rencistów wyłudzających świadczenia


Każdych dziesięciu pracujących Polaków utrzymuje cztery osoby, które albo są na rencie, albo nie mogą lub nie chcą znaleźć pracy - to absolutny rekord świata. Rencistów (3,3 mln) mamy w Polsce więcej niż bezrobotnych (3,1 mln). Nie ma drugiego kraju na świecie, gdzie na wypłaty świadczeń wydaje się 4,8 proc. PKB - uznali eksperci OECD w raporcie poświęconym Polsce. - Jest jeszcze gorzej. Nasze faktyczne wydatki na ten cel przekraczają 6 proc. PKB - alarmuje prof. Stanisław Gomułka, ekonomista z London School of Economics. Wydajemy na renty cztery razy więcej niż Czesi i Węgrzy! Na Węgrzech za czasów Lajosa Bokrosa (ministra finansów w latach 1995-1996) fundusze na zasiłki i renty ograniczono o dwie trzecie, w Polsce wydatki te wzrastają.
"Polska stała się chorym człowiekiem Europy - miliony ludzi wykorzystują system świadczeń rentowych jako sposób na życie. O ile w czasach PRL ludzie zajmowali niepotrzebne etaty, o tyle w III RP brak pracy maskuje się świadczeniami rentowymi" - stwierdzają Emily S. Andrews i Tom Hoopergardner, autorzy raportu przygotowanego dla Banku Światowego. - Renta to dla wielu ludzi jedyny ratunek, jedyny sposób na życie - mówi prof. Danuta Graniewska z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.

Stypendium socjalne
31-letni Marian S. z Białogardu ma na utrzymaniu żonę i czwórkę dzieci.
- Rentę kupiłem za 1000 zł. Powiedziałem lekarzowi, że jak mi nie przyzna renty, to będę musiał kraść - opowiada Marian S. - Wiem, że źle robię, ale jak mam postąpić, gdy widzę, że dzięki rencie sześcioosobowa rodzina będzie mogła po prostu przeżyć - mówi lekarz orzecznik z Zachodniopomorskiego. On i wielu innych, którzy w większości przyznają renty za łapówki, fundują z pieniędzy podatników stypendia socjalne. Oburzają się, słysząc, że to złodziejstwo i oszustwo.
Na początku lat 90. renty otrzymywało 9 proc. dorosłej ludności Polski, pod koniec lat 90. - już 15 proc. 2,5 mln rencistów pobiera świadczenia z ZUS, 800 tys. - z KRUS. Z danych IBnGR wynika, że w gminach o najwyższym bezrobociu renta jest głównym źródłem utrzymania dla 45 proc. rodzin. Tak jest m.in. w Białogardzie, Świdwinie, Karlinie, Drawsku Pomorskim, Połczynie Zdroju, Bartoszycach czy Ełku. Renty otrzymuje tam około
30 proc. osób zdolnych do pracy, czyli dwa razy więcej niż w innych regionach. Renta jest tam zasiłkiem socjalnym. Jest on zresztą przyznawany od początku transformacji, zwłaszcza tam, gdzie bankrutowały państwowe przedsiębiorstwa - w każdym z tysiąca zlikwidowanych w latach 1995-2001 zakładów przeciętnie 34 proc. załogi od razu kwalifikowano na rentę inwalidzką. Renta pełni też funkcję zasiłku przedemerytalnego: prawie 45 proc. rencistów to osoby w wieku przedemerytalnym (50-65 lat).

Bezkarni oszuści
- Kupowanie rent wielu ludzi uważa za lekarstwo na bezrobocie i dowód zaradności. Z kolei lekarze nie dostrzegają, że fikcyjne renty to większe obciążenia podatkowe dla wszystkich - mówi dr Bogdan Wyżynkiewicz, wicedyrektor IBnGR. Mamy o 30 proc. więcej rencistów (proporcjonalnie do liczby zdolnych do pracy) niż w Czechach, na Słowacji czy Węgrzech, gdzie wyłudzana jest co trzecia renta.
ZUS nie ma danych o wyłudzeniach rent nawet wtedy, gdy sprawa trafia do prokuratury. Nie ma więc pojęcia o skali patologii. - Sprawa, która trafiła do prokuratury w Zduńskiej Woli, pokazuje, że w systemie przyznawania rent więcej jest patologii niż normalności. - Sprawa wyglądała jak zwykle pomówienie lekarza orzecznika - opowiada prokurator Aleksandra Różańska. - Po kilku miesiącach okazało się, że mamy do czynienia z wielką aferą korupcyjną, w którą zamieszani są lekarze, pracownicy ZUS oraz osoby pobierające rentę - łącznie około 200 osób.
Śledztwo w podobnej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Lekarze tworzyli fikcyjną dokumentację, stwierdzając u zagrożonych zwolnieniami górników schorzenia słuchu. Na tej podstawie opłacony lekarz orzecznik wydawał zaświadczenie o niezdolności do pracy, a uczestniczący w procederze pracownicy ZUS załatwiali jak najszybsze przyznanie świadczeń. Górnicy płacili 4-20 tys. zł. Dotychczas zarzuty postawiono 105 osobom. - Lekarze nie przyznają się do przyjmowania łapówek, chociaż górnicy ich obciążają. Pikanterii tej sprawie dodaje fakt, że łapówki wręczali także ci górnicy, którzy rzeczywiście kwalifikowali się do przyznania renty - mówi Leszek Goławski, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach. Sześciu lekarzom prokurator odebrał prawo do orzekania, ale to wyjątek, bo zwykle sprawy są umarzane z braku dowodów. ZUS skierował 42 rencistów na ponowne badania - połowie z nich odebrano świadczenia.

Łatwe renty
Przeciętna renta wypłacana przez ZUS wynosi około 850 zł, czyli więcej niż płaca 30 proc. pracujących. Skoro rentę można tak łatwo zdobyć, wielu ludziom nie opłaca się pracować. Najpierw rejestrują się jako bezrobotni, a kiedy kończy im się zasiłek, załatwiają sobie rentę. Wielu rencistów pracuje potem na czarno. - Po bankructwie zakładów im. Marchlewskiego w Łodzi symulowałem chorobę nerek. Zrobiłem to niepotrzebnie, bo i tak musiałem dać lekarzowi łapówkę. Teraz mam 842 zł renty, a na bazarze w Tuszynie pod Łodzią zarabiam dodatkowo około 2 tys. zł miesięcznie - opowiada Ryszard C. z Pabianic.
W 1997 r. zmieniły się w Polsce przepisy dotyczące przyznawania rent. Kiedyś określano "stopień inwalidztwa" i zaliczano chorych do odpowiedniej grupy inwalidzkiej, teraz określa się, czy dana osoba jest zdolna do pracy. Przyznane przed 1997 r. renty nie były praktycznie weryfikowane. - Efekt poprzednich, niezwykle opiekuńczych przepisów jest taki, że nawet jeśli biegły stwierdzi, iż renciście nic nie dolega i może pracować, to my i tak nie możemy cofnąć świadczenia, jeśli było ono wypłacane przez 10 lat przed zaostrzeniem przepisów - tłumaczy Danuta Borsuk-Zawadzka, z oddziału ZUS w Koszalinie. Zaostrzenie przepisów wcale nie wpłynęło zresztą na liczbę przyznawanych rent, wzrosły tylko łapówki - kiedyś wynosiły 500-2000 zł, dzisiaj - 2000-10 000 zł.

Elektorat rencistów
Żadnej ekipie rządzącej po 1989 r. nie udało się ograniczyć patologii w przyznawaniu rent, ale też umiarkowanie się starano. Za to każdy rząd wymieniał rencistów jako obiekt najwyższej troski (obok emerytów), co wiązało się z waloryzacją świadczeń - mechaniczną, bo korzystali zarówno oszuści, jak i osoby rzeczywiście niezdolne do pracy. - Rząd powinien walczyć o pieniądze bez sensu wydawane na renty, choćby z powodu zapaści finansów publicznych. Ale raczej tego nie zrobi, bo renciści to olbrzymi elektorat - mówi prof. Stanisław Gomułka. Efekt jest taki, że przez sześć miesięcy tego roku na renty wydano 12 mld zł. Jeśli zważyć na to, że mniej więcej połowa rencistów wyłudza świadczenia, każdy pracujący Polak płaci rocznie 1000 zł swoistego haraczu rentowego.
- Rząd zapowiada wprowadzenie winiet dla kierowców. Z tego tytułu do budżetu ma wpłynąć około 3 mld zł. Gdyby wydatki na renty obniżyć tylko o dwa punkty procentowe, budżet zaoszczędziłby aż 14-15 mld zł. - oblicza prof. Stanisław Gomułka.


Renciści ZUS
1990 r. 2,16 mln
1994 r. 2,54 mln
1998 r. 2,70 mln
2001 r. 2,53 mln
Renciści KRUS
1999 r. 787,7 tys.
2000 r. 794,1 tys.
2001 r. 795,6 tys.
Więcej możesz przeczytać w 38/2002 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.