Bitwa pod Kircholmem

Bitwa pod Kircholmem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pentor dla "Wprost": ranking polityków


Czas Wielkanocy przyniósł niektórym politykom koalicji ożywczą nadzieję. Premier Jerzy Buzek, przewodniczący AWS Marian Krzaklewski, minister spraw zagranicznych Bronisław Geremek, a szczególnie marszałek Sejmu Maciej Płażyński są tymi uczestnikami życia publicznego, którym w kwietniu przybyło najwięcej zwolenników. Nie zmienia to zasadniczego układu sił na rankingowej liście, w której prym niezmiennie wiodą prezydent Aleksander Kwaśniewski, poseł UW Jacek Kuroń i przewodniczący SLD Leszek Miller.
Z badań wynika, że prezydent i opozycja z dużą zręcznością podążają ku przejęciu wielkiego ciężaru odpowiedzialności za losy ojczyzny, jednak ich skuteczność byłaby znacznie mniejsza, gdyby działacze AWS i UW nie tracili wiary.
Prezydent może liczyć w wyborach na głosy dwóch trzecich obywateli. Tylko połowa Polaków podpisuje się jednak pod twierdzeniem, że głowa państwa zajmuje dobrą pozycję dzięki właściwemu wywiązywaniu się z obowiązków. Jeszcze więcej, bo aż 56 proc. rodaków cieszyłoby się, gdyby Kwaśniewski miał lepszych kontrkandydatów, niż ci, którzy do tej pory zadeklarowali swój udział w wyborach. Oznacza to, że Kwaśniewski, przy całej swej zręczności medialnej, wiele zawdzięcza również temu, iż kierownictwo akcji i unii nie przyjęło wspólnej strategii wyborczej. Politycy koalicji często nie podejmowali ofensywnych, przemyślanych, długofalowych i spójnych działań, gdyż obserwując notowania Kwaśniewskiego w sondażach, uważali, że i tak nie ma większych szans na odniesienie zwycięstwa.
Aleksander Kwaśniewski nieźle się prezentuje, nie przynosi nam wstydu za granicą - twierdzi większość Polaków. Jest dobrym mężem i ojcem, połowa społeczeństwa uważa go za prezydenta wszystkich Polaków, który pomaga rządowi swymi świetnymi pomysłami, choć zarazem nie wtrąca się do rządzenia. Przewaga takich opinii świadczy o tym, że prezydent doskonale opanował socjotechniczne umiejętności kreowania własnego wizerunku, zaś jego oponenci - kiepsko. Zdaje się, że już mało kto pamięta spory między prezydentem a Ministerstwem Spraw Zagranicznych, które dotyczyły naszych relacji z Rosją. Mało kto pamięta o słabości prezydenta, cierpiącego za granicą na chorobę nogi. W mrokach zapomnienia giną też weta, zgłaszane zgodnie z żądaniami SLD. Nawet dla znacznej części swych zwolenników Kwaśniewski ma jednak zasadnicze skazy, których nie udało mu się zmyć. Prawie jedna trzecia elektoratu Kwaśniewskiego powątpiewa w jego prawdomówność, połowa nie zgadza się ze zdaniem, że spełnia on swe wyborcze obietnice, wreszcie 18 proc. mogących na niego głosować odmawia mu bezstronności, a właśnie mit polityka wznoszącego się ponad podziały stara się eksploatować prezydent.
Gotowość znacznej części społeczeństwa do wyboru na urząd głowy państwa człowieka, co do którego prawdomówności i słowności ma się zasadnicze wątpliwości, wskazuje na widoczną nie tylko w Polsce erozję znaczenia wartości moralnych, niegdyś ważących na ocenie polityka. Pokazuje też, że wielu Polaków, nie mających ochoty siedzieć w domu w dniu wyborów, dostrzega u konkurentów Kwaśniewskiego jeszcze większe wady. Potwierdza to ranking prezydencki, szczególnie zaś skonfrontowanie z Kwaśniewskim w "II turze" jego potencjalnych konkurentów. Stosunkowo najlepiej, ale i tak zdecydowanie za słabo jak na polityka, który już zadeklarował udział w walce, wychodzi z tego starcia Andrzej Olechowski. Nie zdołał on uzyskać poparcia Unii Wolności. Działacze tej partii, unikając wewnętrznych napięć, nie wysunęli też własnego reprezentanta, co - jak pokazują badania - na dobre mu wyszło, ktokolwiek by nim został.
Z kolei Marian Krzaklewski, przystępując do walki o prezydenturę, oświadczył, że bardzo dużo ryzykuje, gdyż podejmuje się ciężkiego zadania. Tutaj nawet najbardziej zaciekli przeciwnicy lidera AWS przyznają mu rację. Z badań wynika, że największym zagrożeniem dla niego jest widmo poniesienia klęski jeszcze w pierwszej turze wyborów. Oznaczałoby to - jak przyznaje w wywiadach prasowych sam przewodniczący - że utraci on przywództwo w swym obozie. Jego następcą w AWS mógłby zostać marszałek Maciej Płażyński, któremu niewiele miesięcy wzmożonej aktywności wystarczyło do poważnego wzmocnienia swej pozycji na rankingowych listach.
Wydaje się jednak, że spodziewana mobilizacja dwudziestoprocentowego elektoratu AWS umożliwi Krzaklewskiemu przejście do drugiej tury i dokonanie wyraźniejszej niż do tej pory polaryzacji sceny politycznej. Tym bardziej że Krzaklewski na razie nie musi żywić większych obaw przed konkurentami z prawej strony. Jan Łopuszański, lider antyeuropejskiego Stowarzyszenia Polskiego, nie zmieścił się w pierwszej dwudziestce najpopularniejszych polityków, gen. Tadeusz Wilecki, przywódca odłamu narodowców polskich, i Andrzej Lepper, przewodniczący Samoobrony, też nie odbiorą zwolenników Krzaklewskiemu. Jak się zresztą zdaje, ich celem nie jest nawet zajęcie wysokiego miejsca w wyborach, lecz rozpoczęcie mobilizacji potencjalnego antyeuropejskiego elektoratu. Na razie jedynie Samoobrona zdaje się mieć szansę na przekroczenie sejmowych progów, o ile zdoła nieco zepchnąć na pobocze PSL. Partia Jarosława Kalinowskiego wydaje się zbyt umiarkowana w porównaniu z ugrupowaniem Leppera i zbyt radykalna w porównaniu z współtworzącym AWS Stronnictwem Konserwatywno-Ludowym. Socjalno-bytowa polaryzacja stanu włościańskiego może sprawić, że PSL zacznie tracić elektorat.
Analiza poglądów społeczeństwa dotyczących światopoglądu, polityki i gospodarki, które mogą się stać przedmiotem obydwu kampanii wyborczych, pozwala określić wielkość poszczególnych elektoratów. Ponad jedna trzecia Polaków zdaje się być bardziej podatna na hasła antyrynkowe, domaga się zwiększenia władzy urzędników nad gospodarką, spodziewa się rezygnacji z reform, jest niechętna otwieraniu się na współpracę z innymi narodami, przy czym co czwarty obywatel nie chce integracji z Unią Europejską. Minimalnie mniejszą grupę stanowią zwolennicy społeczeństwa otwartego, wolnego rynku, kontynuowania reform, liberalizacji życia publicznego. Pozostała część Polaków tworzy elektorat "przepływowy" - udzielający poparcia raz lewicy, raz prawicy - lub wyborcy bierni. Przy czym podziały te nie zawsze są skrystalizowane. Na przykład tylko 16 proc. Polaków opowiada się za liberalizacją sprzedaży ziemi cudzoziemcom i tylko 22 proc. nie chce, by przywrócono karę śmieci.
Ze znaczących na mapie politycznej kraju ugrupowań najbardziej jednorodny elektorat zdają się mieć liberalna Unia Wolności i populistycznolewicowe Polskie Stronnictwo Ludowe. Bardziej eklektyczny elektorat ma Akcja Wyborcza Solidarność, w której spotkali się działacze związków zawodowych, często z dużych państwowych zakładów, z konserwatywnymi liberałami i różnej maści ludowcami. Wbrew obiegowym opiniom, mało jednorodny elektorat związał swe nadzieje z Sojuszem Lewicy Demokratycznej, w którym można spotkać zarówno zwolenników integracji z UE, jak i osoby mało chętne zjednoczonej Europie. Wielu obywateli zdaje się popierać opozycję na złość rządzącej koalicji, wiążąc zarazem z sojuszem nadzieje na dokonanie gospodarczego cudu. Leszek Miller istotnie jest cudotwórcą, skoro SLD jest najczęściej wymieniany w gronie tych partii, którym zależy na pokonaniu korupcji. Jednakże sam przewodniczący zapowiada, że nawet po bezwzględnym zwycięstwie w wyborach parlamentarnych, czyli zdobyciu większości mandatów, będzie dążył do zawarcia koalicji z innym ugrupowaniem. Jest to zrozumiałe - samodzielne rządzenie oznacza samodzielną odpowiedzialność. W czasach rządów koalicji SLD-PSL winnymi potknięć i nieszczęść często stawali się ludowcy. To oni hamowali SLD przed dokonaniem reformy samorządowej, oni też rzucali się łapczywie na stanowiska. Innymi słowy - tworzyli doskonałą zasłonę dymną dla działań SLD. Samodzielne rządy sojuszu po 2001 r. oznaczałyby brak takiej zasłony. Zawarcie koalicji umożliwi sojuszowi odtworzenie instytucji chłopca do bicia.
Wydaje się jednak, że możliwości ekspansji SLD wyczerpują się. Obecnie tylko od taktycznych, czysto "technicznych" umiejętności przywódców koalicji będzie zależeć odbudowanie wpływów ich ugrupowań. W stosunkowo niezłej sytuacji znajduje się na razie UW. Działacze tej partii przynajmniej po raz pierwszy mogą być spokojni, że nie przegrają wyborów prezydenckich. Natomiast prawdziwa "bitwa pod Kircholmem", do której odwołał się Krzaklewski, wspominając o rzuceniu do boju "husarii", czeka AWS. Wybory prezydenckie powinny umożliwić akcji odzyskanie zdolności manewrowych i ofensywnych na czas kampanii parlamentarnej. Ale to oznacza, że należy się pozbyć wizerunku formacji, której najmniej zależy na pokonaniu przeżerającej kraj korupcji. Nawet uwzględniając, że partie rządzące są z reguły bardziej surowo oceniane przez obywateli - podobnie było w czasie rządów koalicji lewicowoludowej - to jednak poziom negatywnych opinii wydaje się stanowczo zbyt wysoki. Tym bardziej że opinia publiczna wykazuje coraz większą wrażliwość na problem korupcji.
Jest wiele możliwości zdobycia przychylności elektoratu, a zarazem unikania składania obietnic bez pokrycia czy głoszenia demagogicznych haseł. Bardzo dobrze przyjęty może być choćby postulat zmiany sposobu wyboru i liczebności władz samorządowych. Propagowane od dawna przez Donalda Tuska, wicemarszałka Senatu z rekomendacji UW, ograniczenie liczby radnych i wprowadzenie bezpośrednich wyborów "szefa" miejscowości przysporzy dużej liczby głosów każdemu, kto do takiej reformy samorządowej doprowadzi. Dlatego można się spodziewać, że lada dzień któryś z pretendentów rzuci hasło reformy samorządów. Będzie to Aleksander Kwaśniewski, Andrzej Olechowski czy Jan Łopuszański? A może Marian Krzaklewski? Bitwa pod Kircholmem, o której wykładają w wojskowych akademiach na całym świecie, została rozstrzygnięta dzięki temu, że znacznie mniej liczna od Szwedów husaria potrafiła znacznie szybciej przeprowadzić skoncentrowany atak. Ale do przeprowadzenia takiego skutecznego ataku nie wystarczy łopotanie przypiętych do pleców skrzydeł.

Więcej możesz przeczytać w 19/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.