Biuro skarg i zażaleń

Biuro skarg i zażaleń

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dlaczego Urząd Rzecznika Praw Obywatelskich traci znaczenie?
Rzecznik nie może być starą ciotką, która siedzi w fotelu, zrzędzi, gdera, a wokół niej wszyscy chodzą na palcach i robią swoje" - tak w 1996 r. mówił dla "Wprost" prof. Adam Zieliński, urzędujący jeszcze rzecznik praw obywatelskich, którego kadencja właśnie się skończyła. Od pewnego czasu wiele wskazuje na to, że słowa te stały się prorocze. Mimo wzrastającej liczby interwencji podejmowanych przez biuro rzecznika - w 1999 r. rozpatrzono ponad 37 tys. spraw - instytucja ta zamienia się w coś na kształt "biura skarg i zażaleń". W coraz mniejszym stopniu przypomina dynamiczny urząd, którym kierowała prof. Ewa Łętowska, pierwszy rzecznik praw obywatelskich.
- Gdy w 1987 r. powstawał Urząd Rzecznika Praw Obywatelskich, wiedziałam, że mam szansę wykonania nowego zadania i po prostu starałam się to robić. Mam dewizę życiową: robić swoje i nie oglądać się na innych, dlatego nie zastanawiałam się i nie interesowało mnie, czy podejmowane działania podobały się ówczesnym władzom - mówi prof. Ewa Łętowska. Urząd Rzecznika Praw Obywatelskich zaczął działać w realiach PRL, kiedy obowiązywał dogmat o kierowniczej roli partii. Powołanie ombudsmana, instytucji funkcjonującej z powodzeniem w krajach skandynawskich, miało świadczyć o demokratyzacji realnego socjalizmu, o tym, że władza nie ma nic przeciwko kontrolowaniu jej poczynań. W demokratycznym państwie taką rolę odgrywają sądy, które w PRL nie były niezawisłe - najwyżej niezawiśli byli sędziowie.
Wysoki poziom aprobaty dla urzędu rzecznika wynikał wówczas zarówno ze społecznych oczekiwań (po raz pierwszy obywatel mógł się odwołać do niezależnej instytucji), jak i dynamicznego stylu pełnienia funkcji przez prof. Ewę Łętowską. Dzięki niej urzędowi rzecznika udało się zdobyć więcej władzy niż wynikało z litery prawa. Zdarzało się, że rzecznik zabierał głos, nie będąc do tego zobligowany. Gdy poproszono Ewę Łętowską, by zaprotestowała przeciwko likwidacji ośrodka dla nosicieli wirusa HIV w Piastowie, odmówiła. W zamian przygotowała dla pensjonariuszy audycję o muzyce operowej i spędziła z nimi popołudnie, w ten sposób pokazując swój stosunek do ludzi chorych.
Kryzys instytucji ombudsmana wywołał - paradoksalnie - sam rzecznik, czyli prof. Tadeusz Zieliński, następca Ewy Łętowskiej, który uwikłał urząd w doraźne spory polityczne. Najpierw w 1992 r. deklarował: "Toczą się dyskusje na temat kształtu gospodarki rynkowej. Czy ma to być gospodarka rynkowa w ujęciu liberalnym, czy też tzw. społeczna gospodarka rynkowa? Rzecznik nie może dokonywać wyboru między tymi dwoma typami. Nawet nie chciałbym ujawniać swoich sympatii". Trzy lata później prof. Zieliński nie miał już wątpliwości, że czas przywrócić blask idei, o którą walczyli polscy socjaliści, z Ignacym Daszyńskim na czele. Płonne pozostały też jego deklaracje składane m.in. na łamach "Wprost": "Oświadczam, że nie dam wciągnąć Urzędu Rzecznika Praw Obywatelskich w żadne utarczki polityczne, gdyż jest to pomysł na instrumentalne traktowanie tego urzędu, a w konsekwencji na ograniczenie jego roli". W 1995 r. prof. Zieliński zgłosił swoją kandydaturę w wyborach prezydenckich. Nie rezygnując ze stanowiska rzecznika, prowadził jednocześnie kampanię jako kandydat popierany przez Unię Pracy. Tadeusz Zieliński odpadł w pierwszej turze wyborów, będąc jedynie tłem dla głównych kandydatów. Od tego momentu ombudsman zaczął tracić znaczenie.
Wyborcza wpadka nie zniszczyła dobrego wizerunku rzecznika praw obywatelskich, ale poważnie go naruszyła. Polska konsekwentnie budowała jednak demokratyczne instytucje ochrony prawnej obywateli - od sądów powszechnych, poprzez rosnącą rolę Naczelnego Sądu Administracyjnego, indywidualną skargę konstytucyjną, aż do poddania się jurysdykcji Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Pole działania rzecznika praw obywatelskich zaczęło się w naturalny sposób kurczyć. Zapewne dlatego zaczęto zgłaszać postulaty powołania kolejnych, wyspecjalizowanych rzeczników: do spraw kobiet, podatników, niepełnosprawnych, żołnierzy, emerytów, rencistów i dzieci. Przy poszczególnych kasach chorych utworzono instytucję rzecznika praw pacjenta, a w kuratoriach działają rzecznicy praw ucznia. W styczniu 2000 r. Sejm uchwalił ustawę powołującą Urząd Rzecznika Praw Dziecka. Będzie on jedynie badał sprawy i formułował wnioski, przekazując je do rzecznika praw obywatelskich. "Taki zapis oznacza, że rzecznik praw obywatelskich będzie musiał podjąć sprawę przekazaną mu przez rzecznika praw dziecka. Tymczasem konstytucja mówi, że rzecznik praw obywatelskich jest niezależny od innych organów" - stwierdził wówczas publicznie prof. Adam Zieliński.
Optymizmem nie napawa też zamieszanie wokół kandydatów na rzecznika praw obywatelskich. Z zamiaru ubiegania się o ten urząd zrezygnował Marek Antoni Nowicki, kandydat Unii Wolności. Jak publicznie stwierdził, nie chciał, by AWS uzależniała swoje poparcie dla jego kandydatury od rezultatów politycznych targów związanych z wyborem prezesa Instytutu Pamięci Narodowej. Zdaniem Marka Nowickiego, taka sytuacja jest niedopuszczalna, gdyż obniża prestiż rzecznika praw obywatelskich, co do którego obywatele nie powinni mieć wątpliwości, że jest osobą o najwyższych kwalifikacjach. Część posłów AWS nie chciała poprzeć kandydatury Nowickiego, ponieważ niegdyś opowiedział się za ustawą o zwalczaniu narkotyków - dopuszcza ona posiadanie środków odurzających "na użytek własny". Marek Antoni Nowicki jest najpoważniejszym kandydatem na rzecznika praw obywatelskich w Kosowie. Na razie nie wiadomo, kto zajmie opuszczony przez prof. Adama Zielińskiego fotel - Sejm odrzucił bowiem kandydaturę Andrzeja Sikory. Wiadomo natomiast, że urząd rzecznika raczej nie odzyska dawnego znaczenia i prestiżu.

Więcej możesz przeczytać w 19/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.