Hormonolna ruletka

Hormonolna ruletka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Lekarze od ponad dwudziestu lat przepisują pacjentkom leki hormonalne, jakby były to nieszkodliwe cukierki
Hormonalna terapia zastępcza ma pomóc na wszystko - na huśtawkę nastrojów i nocne poty w okresie menopauzy, trudności ze współżyciem i odkładanie się cholesterolu w żyłach. Ma również zapobiegać osteoporozie i osłabieniu pamięci. Wyniki kolejnych badań pokazujące skutki tego typu kuracji są coraz bardziej niepokojące.

W ciągu ostatnich trzech miesięcy ukazały się trzy raporty o zdrowiu tysięcy kobiet zażywających estrogen i progestin - hormony w naturalny sposób wytwarzane w okresie płodności, a zanikające podczas menopauzy, gdy ustaje cykl miesiączkowy. Pierwszy, opublikowany 26 stycznia przez jedno z najbardziej znaczących czasopism medycznych "The Journal of the American Medical Association" ("JAMA"), został przygotowany przez kilka zespołów naukowców, między innymi z Narodowego Instytutu Raka i z Departamentu Biostatystyki i Epidemiologii Uniwersytetu Massachusetts. Badacze przeprowadzili analizę 90 proc. dostępnych danych epidemiologicznych. Okazało się, że dłuższa kuracja stosowanymi dziś hormonami zwiększa ryzyko wystąpienia raka piersi o kilka procent rocznie. Szczegółowo przebadano 46 tys. kobiet uczestniczących w Breast Cancer Detection Demonstration Project (programie wykrywania nowotworów piersi). Obserwowano je średnio przez dwanaście lat (najdłużej przez szesnaście lat, najkrócej przez rok). Część z nich nie poddała się terapii hormonalnej, inne zażywały estrogen (wytwarzany w jajnikach i korze nadnerczy, wywołujący cykliczne zmiany czynności narządów rozrodczych). Niektóre z tych ostatnich przyjmowały również progestin (syntetyczny odpowiednik progesteronu, produkowanego okresowo w jajnikach, przygotowującego macicę do przyjęcia zapłodnionego jaja). Oba leki sztucznie symulują wygasającą u starszych kobiet aktywność hormonalną. U 46 tys. uczestniczek programu stwierdzono 2082 zachorowania na raka piersi. Zażywanie estrogenu zwiększa ryzyko wystąpienia tego nowotworu o 3 proc. w ciągu roku. Z kolei jednoczesne przyjmowanie estrogenu i progestinu zwiększa prawdopodobieństwo zachorowania na nowotwór piersi o 8 proc. rocznie.
Raportowi w "The Journal of the American Medical Association" towarzyszył artykuł podpisany przez lekarzy z Harwardzkiej Szkoły Zdrowia Publicznego. Zwrócono w nim uwagę, że im dłużej trwa terapia estrogenem i progestinem, tym zagrożenie nowotworem piersi jest większe. "Ryzyko zachorowania na raka tego narządu wzrasta do 80 proc. po dziesięciu latach stosowania obu hormonów i do 160 proc. po dwudziestu latach".
Natychmiast nasuwa się pytanie: jeśli u kobiet zażywających estrogen stwierdzono mniej nowotworów, dlaczego nie przepisywać tylko tego hormonu? Przeprowadzano takie kuracje pod koniec lat 60. i na początku 70., ale już w 1975 r. okazało się, że kobiety przyjmujące estrogen są czternastokrotnie bardziej narażone na raka macicy. Wkrótce eksperci stwierdzili, że dodanie progestinu do estrogenu wykluczy to zagrożenie. Lekarze zapewniali pacjentki, że terapia obu hormonami ma niemal same zalety. W Stanach Zjednoczonych wiele kobiet zdecydowało się nawet na usunięcie macicy i jajników, aby przyjmować hormony i nie obawiać się raka tych organów. Operacjom "chirurgicznej menopauzy" poddaje się dziś jedna czwarta Amerykanek po klimakterium. Obecnie 9 mln kobiet w Stanach Zjednoczonych zażywa kombinacje estrogenu i progestinu, a 12 mln - tylko estrogen. Dr Susan Love, specjalistka w dziedzinie nowotworów piersi, ostrzega: "Za przepisywaniem kobietom hormonów stoją potężne interesy".
Niedługo po wprowadzeniu terapii obu hormonami uznano, że dodanie progestinu do estrogenu zmniejsza nie tylko ryzyko zachorowania na nowotwory macicy, lecz także piersi. Artykuł opublikowany w "JAMA" informuje: "We wcześniejszych nieodpowiednio prowadzonych badaniach uwzględniono niewielką liczbę zachorowań. Wiarygodne dane o długotrwałych efektach zażywania obu hormonów są dostępne dopiero teraz. Wynika z nich, że kobiety stosujące taką terapię przez cztery lata są o 50 proc. bardziej narażone na raka piersi niż nie zażywające tych leków. Ryzyko to jest o jedną trzecią wyższe, jeśli przyjmują wyłącznie estrogen". Progestin dodawany do estrogenu nie okazał się więc dobroczynną pigułką.
Raport sumujący wyniki badań 50 tys. amerykańskich pielęgniarek (przeprowadzanych co dwa lata od 1976 r.) potwierdza te niepokojące wyniki. W ciągu roku ryzyko zachorowania na raka piersi wzrasta o 9 proc., jeśli zażywa się oba hormony, i o 3 proc., jeśli przyjmuje się tylko estrogen. Według niezależnych badań szwedzkich naukowców, kobiety po sześciu latach stosowania dwóch hormonów są o 70 proc. bardziej narażone na raka piersi.
Przeciwko nadużywaniu hormonów kobiecych występuje część francuskich lekarzy. Profesor medycyny i onkolog z Instytutu Raka w Val-d'Aurelle we Francji napisał niedawno w dzienniku "Le Figaro": "Wiele kobiet zażywa zbyt wiele hormonów od coraz młodszych lat. Lekarze namawiają do przyjmowania tych leków, używając silnych, choć nie zawsze uzasadnionych argumentów. Według nich, mają zapobiegać osteoporozie, suchości pochwy, starzeniu się skóry, mózgu i macicy. O tym, że wskutek tej terapii rośnie ryzyko zachorowania na raka, piszą dziennikarze, natomiast wielu specjalistów nie wspomina o tym, by nie przerazić pacjentek. Kobiety cierpiące na nowotwory są coraz młodsze. Laboratoria farmakologiczne wolą jednak natarczywie zachwalać dobrodziejstwa hormonów, zamiast przestrzegać przed rakiem".
Naukowcy z kilkunastu ośrodków amerykańskich, w tym z uniwersytetów Kalifornijskiego, Johna Hopkinsa, Yale, Columbia i Houston oraz Instytutu Starzenia Mózgu i Demencji w Irvine stwierdzili, że podawanie estrogenu (jak wcześniej zapewniano, miał poprawiać pamięć starszych kobiet) nie wpłynęło pozytywnie na funkcje umysłowe kobiet będących w początkowym stadium choroby Alzheimera.
Przedwczesne okazały się również zapewnienia o dobroczynnym oddziaływaniu hormonalnej terapii zastępczej na serce i układ krwionośny. Wyniki opublikowano nie tylko w specjalistycznych czasopismach, lecz także na pierwszej stronie dziennika "International Herald Tribune" (z 6 kwietnia) w artykule "Terapia hormonalna związana z ryzykiem ataku serca". Czytamy tam: "U kobiet zażywających hormony po klimakterium stwierdzono więcej ataków serca, zawałów i zakrzepów krwi podczas dwóch pierwszych lat kuracji niż u przyjmujących placebo". Wyniki zaskoczyły nawet inicjatorów badań, ponieważ kosztujący wiele milionów dolarów amerykański program Women's Health Initiative miał określić korzystny wpływ kuracji hormonalnej na serce starszych kobiet. Do 27 tys. jego uczestniczek 30 marca wysłano listy informujące, że na ataki serca, choroby wieńcowe i zawały częściej cierpią kobiety przyjmujące estrogen sam lub z progestinem niż te, które nie zdecydowały się na taką terapię. Szef programu namawia jednak pacjentki, by nie przerywały kuracji: "Jesteście potrzebne, aby odpowiedzieć na pytanie, czy kobiety powinny stosować hormonalną terapię zastępczą". "Czuję się jak doświadczalna świnka morska, której obiecuje się, że za dziesięć lat będzie już wiadomo, czy powinnyśmy zażywać te leki, czy nie" - skomentowała to wezwanie pięćdziesięciolatka z grupy terapeutycznej z Minnesoty.
Lekarze z Harwardzkiej Szkoły Zdrowia Publicznego artykuł w "JAMA" kończą apelem: "Należy się zastanowić, czy przyjmowanie hormonów jest potrzebne. Zmniejszenie ryzyka wystąpienia osteoporozy i choroby wieńcowej rzadko może usprawiedliwić tę kurację, bo niepalenie papierosów, regularne ćwiczenia fizyczne i odpowiednia dieta wystarczająco zapobiegają tym chorobom".
Więcej możesz przeczytać w 19/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.