Wypróbuj i kup

Dodano:   /  Zmieniono: 
Shareware pozwala ocenić użyteczność programu jeszcze przed jego zakupem
Nie sposób jest dzisiaj wyobrazić sobie użytkownika komputera, który nie miałby zainstalowanych na swoim twardym dysku programów typu shareware. Aplikacje te, tworzone przez małe, często jednoosobowe firmy, stanowią znakomite uzupełnienie dużych programów znanych producentów. W kilku kategoriach współczesnego oprogramowania (do kompresji danych, zarządzania plikami, ściągania danych z Internetu oraz przeglądarki i konwertery grafiki) niewielkie, świetnie napisane aplikacje - WinZip, Windows Commander, Paint Shop czy Teleport - są absolutnymi przebojami. Przywykliśmy traktować je jak dobro ogólnodostępne, niczyje, nie pamiętając, że - podobnie jak systemy operacyjne czy pakiety biurowe znanych firm - są towarem, za który trzeba zapłacić.
Chcąc mieć legalne oprogramowanie, rozprowadzane drogami tradycyjnymi, nie mamy wyboru - musimy płacić przy jego zakupie. Z shareware'em jest inaczej: uprzejmi autorzy dają użytkownikom oprogramowanie, każąc płacić później. Dla wielu osób skontaktowanie się z anglojęzyczną firmą za oceanem jest trudne ze względów językowych i prawnych. Od trzech lat działa jednak w Polsce firma, która pomaga uczciwym użytkownikom shareware'u w zdobyciu licencji na wykorzystywane przez nich programy. - Zajmujemy się importem licencji na wykorzystywanie oprogramowania - mówi Piotr Skulski, właściciel Centrum Rejestracji Oprogramowania. - W praktyce wygląda to tak: osoby prywatne lub firmy składają u nas zamówienia, określając nazwę programu oraz liczbę licencji. My zaś legalizujemy oprogramowanie u jego producenta.
O ile niektórym ludziom zdarza się pomyśleć, by zalegalizować używany shareware, o tyle pomysł, by zawodowo zająć się legalizacją, jest dość oryginalny. - Identyfikacja potrzeb przyszłych klientów pokazała, że warto uruchomić Centrum Rejestracji Oprogramowania. Rozglądając się trzy lata temu po polskim rynku, stwierdziłem, że wiele osób używa programów shareware'owych nielegalnie - wyjaśnia genezę pomysłu Piotr Skulski. - Pojawiło się we mnie wówczas przeświadczenie, że sposobem na sukces będzie danie użytkownikom taniej i łatwej metody zakupu licencji. Założyłem przy tym, że istnieje spora grupa użytkowników, przede wszystkim wśród firm łamiących prawo niejako "z przymusu". Koszty uboczne rejestracji - strata czasu pracowników, wysiłek ludzi nie wdrożonych w zagadnienia prawne i autorskie - łatwo mogłyby podwoić koszt zdobycia licencji, która z reguły w wypadku programów shareware'owych nie jest droga.
Nietrudno zrozumieć, że firma, biorąca na siebie proces legalizacji oprogramowania, uwalnia klienta od wielu zmartwień. Czy jednak marża nie jest zbyt duża? Czy mimo wszystko nie byłoby taniej samodzielnie przeprowadzić legalizację? - Najpopularniejsze programy shareware'owe, jak Windows
Commander czy RAR, są w naszej firmie tańsze niż u producenta i właściciela praw - deklaruje Piotr Skulski. - Bierze się to stąd, że jako stały partner producentów oprogramowania mamy duże upusty od ceny detalicznej programów.
Skąd osoby zgłaszające w CRO chęć rejestracji programu shareware'owego biorą jego kopie? - Nas nie interesuje to, skąd klient ma kopię. Shareware z zasady jest rozprowadzany różnymi drogami, poprzez sieć czy na płytach CD-ROM dodawanych do czasopism komputerowych. Na własny użytek ściągam na przykład oprogramowanie bezpośrednio ze stron WWW producentów, ponieważ mam wtedy pewność, że zdobędę najnowszą wersję interesującego mnie programu - mówi Piotr Skulski.
Czym wytłumaczyć niezwykłą popularność niewielkich shareware'owych programów? - Wielcy producenci oprogramowania, mimo tworzenia bardzo skomplikowanych, drogich i zajmujących wiele miejsca na twardym dysku programów, nie do końca spełniają obietnice dawane przy zakupie ich produktu zamkniętego w pudełku - tłumaczy szef CRO. - W tym miejscu dotykamy istoty popularności oprogramowania typu shareware. Korzystając z niego, możemy sprawdzić jego możliwości jeszcze przed zakupem. Często otrzymujemy w pełni funkcjonalną wersję próbną, dzięki której, najczęściej w ciągu 30 dni, możemy się przekonać co do realnej wartości i przydatności oprogramowania. Nie kupujemy zatem w ciemno.
Poprzez testy i codzienne używanie samemu można się przekonać, czy taki jest.
- Często popełnia się błąd, rozróżniając programy na shareware'owe komercyjne - stwierdza Piotr Skulski. - Shareware to także oprogramowanie komercyjne; od sprzedawanego w pudełkach w sklepie lub preinstalowanego na twardym dysku różni się tylko sposobem dystrybucji. Użytkownik może interesujące go oprogramowanie najpierw przetestować, a dopiero później za nie zapłacić.
- Używanie komercyjne programów shareware'owych bez licencji jest karalne, tak jak nielegalne wykorzystywanie programów rozprowadzanych standardowymi kanałami - mówi Krzysztof Janiszewski z Business Software Alliance, stowarzyszenia, które walczy z piractwem komputerowym. Zwalczanie tego procederu jest w Polsce niezwykle trudne ze względu na jego powszechność. - W naszym kraju lekceważy się prawa autorskie, w zasadzie kopiowane jest wszystko - uważa Janiszewski.
Niesubordynowanych użytkowników shareware'u można nie tylko straszyć karą, ale też przekonywać. Najlepiej na konkretnym przykładzie. Rafał Płatek, autor jednego z najciekawszych polskich programów o wdzięcznej nazwie Pajączek, służącego do tworzenia witryn internetowych, chętnie opowiada o swoich doświadczeniach z nowym sposobem dystrybucji: - Pierwsze wersje Pajączka były rozpowszechniane w ten sam sposób jak inne programy komercyjne. Wkładałem dużo wysiłku w przygotowywanie wersji demonstracyjnych udostępnianych w Internecie i na płytach CD-ROM dołączanych do czasopism. Przygotowywałem dystrybucje pełnych wersji, drukowałem podręczniki użytkownika i traciłem wiele czasu na negocjowanie i zawieranie umów z hurtownikami. Ta forma sprzedaży pochłaniała wiele pieniędzy i czasu. Zdecydowałem, że przyszłe wersje moich programów będą rozpowszechniane tak jak shareware, czyli w systemie: wypróbuj i kup (albo odinstaluj). Udostępniając w Internecie pełne wersje moich programów, ograniczonych możliwością uruchomienia określoną liczbę razy, w znacznym stopniu zminimalizowałem koszty dystrybucji i marketingu - wspomina Rafał Płatek. Dodać należy, że shareware to nie tylko forma dystrybucji, ale również nowe podejście marketingowe do kwestii promocji oprogramowania. Shareware to ukłon w stronę użytkownika; pozwala mu przed zakupem ocenić program od strony użyteczności do konkretnych celów oraz podjąć świadomą decyzję o zakupie.
- Niestety, wersje shareware'owe mają też pewne wady - stwierdza autor Pajączka. - Niektórzy nie mają świadomości, że nie jest to oprogramowanie darmowe. Uprzejmość twórców shareware, udostępniających pełne wersje swoich programów, a nie okrojone wersje demonstracyjne, jest nadużywana. Poprzez próby przedłużania okresu działania programu lub wręcz łamanie zabezpieczeń i przekształcanie wersji testowej w pełni funkcjonalną wiele osób próbuje oszukać twórców, zapominając, że to przestępstwo podobne do kradzieży. W końcu jeśli program nie spełnia stawianych mu wymagań, można go usunąć ze swojego komputera. Jeśli jednak wyraźnie poprawia komfort pracy, należy wesprzeć autora w jego wysiłkach, tym bardziej że oprogramowanie shareware'owe jest zazwyczaj dużo tańsze od tego dostępnego w sklepach.
Być może polscy użytkownicy komputerów docenią to, że autorzy ułatwiają im zdobycie przydatnych programów. Dzięki temu będą bardziej skłonni do uiszczania niewielkich opłat za dobre oprogramowanie tworzone przez ambitnych programistów.

Więcej możesz przeczytać w 19/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.