Gry gabinetowe

Dodano:   /  Zmieniono: 
Do końca maja Ministerstwo Skarbu Państwa powinno wyłonić inwestora, który przejmie do 35 proc. akcji Telekomunikacji Polskiej SA
Ocenia się, że zwycięzca przetargu zapłaci za nie ok. 4 mld USD. Analitycy są przekonani, że taka kwota na wiele miesięcy ustabilizuje polski rynek finansowy. Na tzw. krótkiej liście przyszłych inwestorów znalazły się dwie firmy: France Telecom i Telecom Italia. Kilka miesięcy temu przewagę miał francuski operator, dziś szanse wyrównały się. Obydwa koncerny zabiegały o przychylność polskich elit politycznych i są przekonane, że ich lobbing był skuteczny. Francuzi obracali się raczej w kręgach obecnej koalicji rządzącej, przede wszystkim AWS, Włosi zaś szukali sprzymierzeńców po obu stronach polskiej sceny politycznej.

Minister skarbu Emil Wąsacz znalazł się w nadzwyczaj trudnej sytuacji: każdy wybór wywoła zdecydowane protesty pokonanego. Wielce prawdopodobne, że niezależnie od rozstrzygnięcia zaraz po jego ogłoszeniu wybuchnie wrzawa, również z udziałem polityków. Minister zdaje się to przewidywać i dlatego zapewne jeszcze dość długo będzie rozmawiał z przedstawicielami obu koncernów, by odwlec moment podjęcia ostatecznej decyzji. Możliwe jest także ponowne unieważnienie przetargu, co jednak miałoby negatywne skutki dla naszej gospodarki. Tym bardziej że - według zgodnej opinii ekonomistów - czas na prywatyzację naszego narodowego operatora upłynął dwa lata temu.
Pod koniec ubiegłego roku faworytem polskiego telekomunikacyjnego przetargu stulecia był France Telecom. Francuzi oferowali za przeznaczony do sprzedaży pakiet akcji prawdopodobnie ok. 3 mld USD, a także deklarowali liczony w setkach milionów dolarów udział w modernizacji TP SA. Kwota ta nie satysfakcjonowała jednak resortu skarbu, który oczekiwał 4-5 mld USD. W końcu minister Wąsacz unieważnił przetarg i procedurę rozpoczęto od nowa.
W 2000 r. sytuacja w światowej telekomunikacji zaczęła się zmieniać na korzyść polskiego operatora. Wzrosła również cena jego akcji, a firma przyniosła ponad pół miliarda złotych zysku. Jednocześnie na początku roku francuski koncern przejął za 4,7 mld dolarów udziały Deutsche Telekom w sojuszu Global One. Wydawało się, że tak duży wydatek może być równoznaczny z zahamowaniem na pewien czas ekspansji FT. - Nadal zależy nam na udziale w prywatyzacji TP SA - powiedział jednak tygodnikowi "Wprost" Michel Bon, prezes France Telecom. Michel Bartinetto, dyrektor France Telecom ds. środkowo-wschodniej Europy, potwierdził, że nasz kraj jest obecnie głównym celem ekspansji jego firmy na europejskim rynku.
Tymczasem Telecom Italia raczej nie interesował się Polską. Być może dlatego, że miał własne problemy, zakończone dopiero wrogim przejęciem jego akcji przez koncern Olivetti. Wiele szczegółów tej transakcji nadal pozostaje nieznanych. Mówi się na przykład o tym, że przez trzy tygodnie po ogłoszeniu publicznej oferty zakupu Olivetti (dysponujący kapitałem 14 mld lirów) zdołał zgromadzić zaledwie kilka procent akcji wartego 100 bln lirów TI. Wszystko jednak zmieniło się dosłownie w ciągu jednej nocy, kiedy zawarto jakieś ważne, globalne porozumienie, dzięki któremu Olivetti zyskał poparcie włoskich i zagranicznych banków oraz funduszy powierniczych, które przejęły znaczne pakiety akcji i teraz praktycznie kontrolują Telecom Italia.
Firma jest już formalnie prywatna, bo do państwa należy tylko ok. 3,5 proc. akcji, choć nadal ma ono prawo weta na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy. Zgodnie z nową strategią TI dąży do znacznego zwiększenia swojej obecności w Europie we wszystkich sektorach telekomunikacyjnych. Dotychczas jednak Włosi angażowali się głównie w Hiszpanii i Brazylii. Pojawiły się nawet informacje, że po dużych inwestycjach w tych krajach nie ma mowy o innych kierunkach rozwoju. Stało się wszak inaczej. - Nasza strategia wobec TP SA jest zbieżna z takim podejściem do biznesu, jakie obecnie obowiązuje w Telecom Italia - powiedziała "Wprost" Giulia Nobili, która odpowiada w koncernie za strategię międzynarodową. - Włosi zaskakująco szybko poznali zakulisowe sprawy związane z polskim przetargiem i zorientowali się w możliwościach prowadzenia lobbingu - mówi pragnący zachować anonimowość polityk. Na przykład o planowanym odwołaniu ministra Srebry mieli wiedzieć wcześniej niż polska opinia publiczna. Wśród osób towarzyszących prezydentowi Włoch podczas jego marcowej wizyty w Polsce znalazł się Robert Colaninno, dyrektor generalny Telecom Italia. Koncern czynił starania, aby informacje o tej wizycie nie przedostały się do prasy. Z naszych informacji wynika, że Colaninno zdołał dotrzeć i do prezydenta Kwaśniewskiego, i do premiera Buzka. Nasi informatorzy twierdzą, że w trakcie oficjalnego przyjęcia reprezentant TI, jeden z radców ambasady Włoch oraz przedstawiciele banku Pekao SA, który jest częścią włoskiego Unicredito, nakłaniali wysokiego funkcjonariusza państwowego, aby ten przychylnie potraktował włoską ofertę. Z kolei podczas nieoficjalnych rozmów miały się pojawiać sugestie, że w zamian za przychylność dla Telecom Italia zyskalibyśmy sympatię Romano Prodiego, obecnego przewodniczącego Unii Europejskiej. Aby wzmocnić pozycję Telecom Italia, wspierające ten koncern instytucje finansowe (bank inwestycyjny Rothschilda i Pekao SA) próbowały włączyć do konsorcjum któregoś z polskich biznesmenów. Zdaniem naszych informatorów, miał to być właściciel Polsatu Zygmunt Solorz lub właściciel grupy inwestycyjnej Spectra Jerzy Starak. Ten drugi potwierdził, że istotnie rozmawiał z przedstawicielami TI na ten temat. Ostatecznie Włochom najprawdopodobniej nie udało się zbudować konsorcjum z udziałem kapitału polskiego.
Różne odmiany lobbingu stosował również France Telecom. Jeden z polityków poinformował nas, że pod koniec ubiegłego roku Francuzi byli bliscy sukcesu, gdyż zyskali poparcie Ministerstwa Łączności. W sprawę miało się zaangażować kilku polityków ZChN. Plan ten pokrzyżował minister skarbu, który unieważnił przetarg. Nasz informator uważa, że było to jednym z powodów późniejszych zabiegów zmierzających do odwołania Emila Wąsacza, wspieranych przez niektórych polityków koalicji. Potem jednak doszło do dymisji ministra Srebry. Oficjalnie podawano, że utracił zaufanie niektórych osób z kierownictwa ZChN. Czy w istocie miało to związek z prywatyzacją TP SA?
Francuzi włączyli do swojego konsorcjum biznesmena Jana Kulczyka, który ma opinię osoby potrafiącej przekonać do swoich pomysłów najbardziej wpływowe osoby w Polsce. Nadto 1 lipca przewodnictwo w UE obejmie właśnie Francja, co nie jest bez znaczenia dla integracji Polski z unią. Zdaniem naszych informatorów, oferta FT jest bliska działającym w TP SA związkom zawodowym, gdyż Francuzi są skłonni zaakceptować preferowane przez nie działania osłonowe i zagwarantować możliwie duże zatrudnienie. Przeciwnicy francuskiej opcji mają wątpliwości, czy prywatyzację TP SA może prowadzić firma, która formalnie sama jest państwowa. - Jesteśmy spółką giełdową, a państwo francuskie zachowuje się jak posiadacz pakietu akcji, któremu zależy głównie na zyskach i rozwoju - komentuje Michel Bon.
Wokół prywatyzacji TP SA narosło wiele innych spekulacji. Jeden z naszych informatorów twierdzi na przykład, że bliski powodzenia był zamiar przejęcia akcji naszego operatora przez konsorcjum typu joint venture z udziałem France Telecom, Telecom Italia oraz kilku polskich biznesmenów. Jego zdaniem, zainspirowany przez jednego z biznesmenów były minister Srebro miał dążyć do poufnego spotkania w tej sprawie z Robertem Colaninno. Zarząd TI odrzucił jednak wszystkie propozycje spotkań oraz kontaktów w Warszawie. - Zależy im na tym, aby wziąć wszystko - uważa nasz informator.
Niejasna jest również postawa Deutsche Telekom. Najpierw Niemcy zupełnie nie wykazywali zainteresowania prywatyzacją TP SA, gdyż obowiązywała ich umowa z France Telecom o niekonkurowaniu na rynkach zagranicznych. Polska znajdowała się wtedy we "francuskiej strefie działań". Potem jednak (po nieporozumieniach wokół sojuszu Global One) ustalenia przestały obowiązywać i obie firmy znalazły się wręcz w stanie wojny. Niemcy zapewne woleliby na razie nie ujawniać ewentualnych planów przejęcia kontroli nad polskim operatorem, chociażby z powodu swojego sporu z Elektrimem, dotyczącego Ery GSM.
Z logistycznego punktu widzenia (bezpośrednie sąsiedztwo) Polska jest dla nich idealnym partnerem. Nieoficjalnie mówi się o tym, że być może chcieliby osiągnąć swój cel drogą okrężną. Miałoby się to dokonać poprzez przejęcie Telecom Italia lub sojusz z tą firmą. Zadaniem Włochów byłoby wygranie polskiego przetargu. Na razie są to wszak tylko spekulacje.
Lobbing i szukanie poparcia elit politycznych ma niewątpliwy wpływ na przebieg prywatyzacji Telekomunikacji Polskiej SA. Ostatecznym argumentem będzie jednak jakość ofert obu walczących o polski rynek firm. Nie ma mowy o tym, aby z jakichkolwiek pozamerytorycznych powodów któraś ze stron otrzymała znaczący upust finansowy. Minister Wąsacz znalazł się wręcz w komfortowej sytuacji, gdyż może szachować obu konkurentów i dążyć do maksymalnego podniesienia stawek. Wiele wskazuje na to, że prawo do dalszych negocjacji zyska nie jedna, lecz obie firmy. Nieoficjalnie mówi się, że obaj konkurenci są już skłonni zapłacić za jedną akcję ok. 37 zł, czyli o pięć złotych więcej od ceny giełdowej. Negocjacje mogą się zakończyć dopiero za dwa, trzy miesiące. Czy starania ministra Wąsacza o wysoką wygraną tym razem przyniosą efekt, czy też przetarg znów zostanie unieważniony?

Więcej możesz przeczytać w 21/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.