Powrót upiorów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przyzwolenia działaczy prawicy dla politycznego chamstwa niczym nie można usprawiedliwić
Poseł Stefan Niesiołowski w ordynarny, niespotykany w cywilizowanym świecie sposób znieważył prezydenta Rzeczypospolitej. Uczynił to w Sejmie, przed milionami telewidzów i radiosłuchaczy. Sam żałosny incydent nie zasługiwałby na przypominanie, gdyż jego autor od dawna już funkcjonuje, delikatnie mówiąc, na specjalnych prawach. Wiele osób doskonale zdaje sobie sprawę, że słowną agresją odreagowuje upokorzenie, jakiego doznał w przeszłości od Służby Bezpieczeństwa, i są tolerancyjne dla takiej terapii służącej odzyskaniu psychicznej równowagi.
Zjawiskiem o wiele groźniejszym od wybryku Stefana Niesiołowskiego jest zachowanie jego politycznych przyjaciół z szeregów prawicy. Oni nie leczą ran i ich przyzwolenia dla politycznego chamstwa niczym nie można usprawiedliwić. Skoro nie dezawuują propagandowego chuligaństwa, sami stają się jego współautorami. Wpisują się w ten sposób w jak najgorszą tradycję polskiej prawicy. Ma ona bowiem w swoich dziejach niejedną niechlubną kartę zapisaną podobnym chamstwem i agresją. Ta najbardziej znana wiąże się z brutalnymi atakami przypuszczonymi w grudniu 1922 r. na prezydenta Narutowicza. To przecież oszczerstwa i inwektywy, których nie szczędzono głowie państwa, zrodziły klimat mordu w warszawskiej Zachęcie.
Owa skłonność do werbalnej agresji spowodowana była konkretnymi warunkami, w jakich przyszło działać polskiej prawicy w pierwszych dziesięcioleciach XX wieku. Wzmożoną napastliwością rekompensowała swoją polityczną impotencję najpierw w stosunkach z rosyjskim zaborcą, nie podejmującym zgłaszanej przez Romana Dmowskiego oferty współpracy, później w rywalizacji z piłsudczykami, z którymi przegrała walkę o rządzenie odrodzoną Polską. Nie mogąc odnotować realnych sukcesów, prawica wyładowywała swoją frustrację, atakując rywali oraz różnych wrogów zastępczych (w pierwszej kolejności Żydów i inne narodowości zamieszkujące Rzeczpospolitą).
Przyzwolenie na wybryki Stefana Niesiołowskiego może być odczytane jako powrót do tamtej metody uprawiania polityki przez prawicę. A przecież lepiej byłoby nie budzić starych upiorów, bo raz wskrzeszone, nie dadzą się łatwo zapędzić do grobu. Prędzej zainfekują inne ugrupowania, bo w polityce jak w gospodarce gorsza waluta zawsze wypiera lepszą.
Więcej możesz przeczytać w 21/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.