Moda globalna

Dodano:   /  Zmieniono: 
Globalizm jest nieodłącznym elementem filozofii wielkiej mody. W Nowym Jorku nosi się w tym sezonie odsłaniające plecy kolorowe topy i zwiewne wydekoltowane sukienki
Tak samo we francuskim Saint-Nazaire, szwajcarskiej Lozannie, polskim Sopocie. Stroje firmowane przez amerykańskiego dyktatora mody wykonywane są z włoskich tkanin we francuskich szwalniach. Kampanie reklamowe kolekcji przeprowadzane są według podobnego schematu, a przeceny (często o taki sam procent) czy niszczenie starych kreacji zaczynają się w tym samym momencie we wszystkich (identycznych!) firmowych salonach projektanta na świecie. Mistrzowie przestali realizować własne wizje, poddając się presji globalnego rynku?
To, co nosi się w Paryżu, bez posądzenia o ekstrawagancję można włożyć także w Tokio czy Brukseli. Tegoroczne lato na całym świecie upływa pod hasłem koloru, co szybko zaakceptowały Polki, jeszcze w zeszłym sezonie chodzące w stonowanych szarościach. - Stereotyp, iż nie nadążamy za światowymi trendami, zaczyna się dezaktualizować, podobnie jak ten, że lubimy tylko to, co własne - twierdzą sprzedawcy wielkich marek.
W modzie nie ma miejsca na lokalny patriotyzm - przekonują kolejne wydania "Vogue" czy francuskiej edycji "Marie Claire". Triumfy święcą projektanci potrafiący etniczną inspirację zamienić w oryginalną światową tendencję. Aktualność urasta do rangi kryterium porównywanego z jakością. - Dla polskich klientów liczy się nie tylko marka, ale coraz częściej także fakt, że marynarka jest częścią najnowszej kolekcji prezentowanej w "Vogue" i na nowojorskich billboardach - twierdzi Jerzy Mazgaj, prezes ParadiseGroup, reprezentującej w Polsce firmy Hugo Boss, Kenzo, Claude Montana i Lecomte.
Salony działające w naszym kraju na zasadzie franchisingu mają obowiązek wprowadzania i wycofywania kolekcji w tym samym czasie co firmowe butiki na całym świecie. Decyzje o wyborze towaru zapadają z rocznym wyprzedzeniem, więc jesienne i zimowe kreacje powinny się pojawiać w sklepach już na początku lata. - Niewielki poślizg może wynikać z tego, że nie wszyscy właściciele salonów w Polsce decydują się na sprzedawanie kolekcji wiosennej już w grudniu - mówi Sławomir Pawluk, przedstawiciel domu Givenchy i Escada, który na początku lipca rozpoczyna sprzedaż kolekcji zimowej Escady. - Nie możemy sobie pozwolić na taki luksus, bo klienci nie są do tego przyzwyczajeni. Mogliby pomyśleć, że to resztki z ubiegłego sezonu - tłumaczy Małgorzata Van der Elst (Gianfranco FerrŻ Jeans, Dolce & Gabbana Couture, Versus). Pod koniec sezonu Dolce & Gabbana nie sprzedane sztuki niszczy, ale najbardziej popularnym sposobem pozbycia się staroci są obniżki cen, sięgające nawet 60 proc. Na całym świecie pierwszeństwo wyboru mają zawsze stali klienci. Ciche przeceny, które ostatnio tak bulwersowały widzów francuskiego programu "Capital", w ekskluzywnych butikach także w Polsce organizowane są kilka dni przed oficjalnymi.
Czasy, gdy cena starej kolekcji była równa cenie nowej, a stroje z poprzedniego sezonu wisiały między nowościami, odchodzą powoli do przeszłości. Podobnie jak handel walizkowy i sprzedaż pojedynczych egzemplarzy ubrań. - Klienci świetnie orientują się w światowych trendach i wiedzą, że autoryzowany salon najłatwiej rozpoznać po szerokiej i kompletnej ofercie. Tak jak autoryzowaną perfumerię. Nie możemy sobie pozwolić na zamawianie pojedynczych sztuk strojów. Musimy sprowadzać co najmniej po kilka bluzek w tym samym kolorze i rozmiarze, biorąc pod uwagę nie tylko preferencje stałych, ale także potencjalnych klientów - mówi Małgorzata Van der Elst.
Polscy reprezentanci największych kreatorów twierdzą, że przyszłość wielkiej mody w naszym kraju to tzw. monoshopy, czyli salony firmowe jednej marki lub nawet linii (na przykład sportowej czy wizytowej). To właśnie zakupy w autoryzowanym salonie umożliwiają korzystanie z usług proponowanych przez firmę klientom na całym świecie, w tym zapoznanie się ze zwiastunami kolekcji i uczestnictwo w przedpremierowych pokazach. Najwierniejszych klientów producenci nagradzają systemem zniżek i promocji. Mogą na przykład kupioną w Warszawie marynarkę czy kamizelkę Hugo Boss oddać bezpłatnie do przeróbki krawieckiej w dowolnym salonie w 88 krajach. Firma dostarcza im też najnowsze katalogi. Na globalizm stawia także Kenzo - projektant, który z mieszania stylów i kultur uczynił swój atut. Nagrania wideo pokazów rozsyłane są do wszystkich sklepów, gdzie mogą je obejrzeć klienci.
Najnowsze trendy obowiązujące w Paryżu czy Mediolanie nie zawsze cieszą się powodzeniem w Warszawie. Według sprzedawców kolekcji zachodnich projektantów, Polacy mają wprawdzie coraz większą świadomość marki, ale w wyborze strojów kierują się bardziej gustem i przyzwyczajeniem niż modą. - Sprowadzamy nowości, ale uwzględniając preferencje naszych klientów. Jeśli projektant proponuje czterdzieści krojów marynarek, to wybór tkaniny czy dodatków jest nieograniczony. W Anglii nosi się marynarki z kieszeniami nasadzanymi, a u nas sprzedają się one gorzej - mówi Mazgaj.
- Włoch wbije się nawet w niewygodny, ale modny garnitur. Polak natomiast ceni komfort: ubranie ma być przede wszystkim wygodne i niegniotące się. Boimy się ekstrawagancji. Mężczyźni z dystansem podchodzą do wąskich fasonów spodni i błękitnych garniturów. Rodzime firmy szyją kolekcje "spóźnione" właśnie w obawie, że nowość się nie przyjmie - mówi Halina Stawińska, wprowadzająca markę Ermenegildo Zegny.

Więcej możesz przeczytać w 22/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.