Wydmuszki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Interes własnej partii zadziałał na premiera mocniej niż troska o ustrojową pozycję samorządu
Nie cichnie burza, jaką wywołało wprowadzenie przez premiera komisarycznych rządów w warszawskiej gminie Centrum. Emocje dorównują pieniądzom - walka toczy się przecież o największą i najbogatszą gminę w Polsce. Ogromne znaczenie ma również precedensowy charakter tego starcia. Od jego rozstrzygnięcia zależy ustrojowa niezależność samorządu w całej Polsce. Utrzymanie decyzji premiera będzie równoznaczne z całkowitym podporządkowaniem samorządu rządowi i partiom aktualnie sprawującym władzę.
Wszystko wskazuje bowiem na to, że premier nadużył swoich uprawnień i wykorzystał je do obrony egoistycznych, partyjnych interesów Akcji Wyborczej Solidarność. Samorząd warszawski został zawieszony w momencie, kiedy w wyniku błędów popełnionych przez lokalnych działaczy AWS rozpadła się dotychczasowa koalicja z Unią Wolności i nowe władze gminy wyłonione zostały przez radnych UW i SLD. Dysponowali oni niezbędną, ustawową większością, ale rozżaleni działacze AWS nie potrafili się pogodzić z porażką i rozpoczęli bojkotowanie posiedzenia rady. Prowadzący je aktywista AWS dosłownie uciekł z sali obrad. Zastąpił go inny wiceprzewodniczący, ale ta zmiana posłużyła wojewodzie (oczywiście z AWS) za pretekst do unieważnienia decyzji podjętych przez radę. Pikanterii temu posunięciu dodał fakt, że wojewoda domagał się powrotu zbiegłego wiceprzewodniczącego, który jako radny zniknął bez śladu, ale na co dzień urzędował jako właśnie wojewody osobisty doradca.
Tak krotochwilne uzasadnienie wystarczyło jednak do zawieszenia rady i wyznaczenia komisarza. Naciskany przez partyjnych kolegów premier nie uznał za stosowne poczekać na rozstrzygnięcie Naczelnego Sądu Administracyjnego, gdzie warszawscy radni zaskarżyli kontrowersyjną decyzję wojewody. Interes własnej partii zadziałał mocniej niż troska o ustrojową pozycję samorządu. Gdyby bowiem okazało się, że ucieczka z sali obrad jednego z wiceprzewodniczących wystarcza do sparaliżowania całej, niewygodnej rządowi rady, samorząd stałby się pustą wydmuszką, a nie realnym ogniwem władzy publicznej. Wola wyborców przestałaby cokolwiek znaczyć. Na podstawie liberum veto jednego z wiceprzewodniczących rząd mógłby zrobić z każdym samorządem, co mu się żywnie podoba. Tyle tylko że w takim wypadku konstytucja i praworządność też upodobniłyby się do wydmuszek, jak w najgorszych czasach PRL.
Więcej możesz przeczytać w 22/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.