Fiskalny jastrząb

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kiedy pół roku temu Leszek Balcerowicz oświadczył, że gotów jest podać się do dymisji, na giełdzie zawrzało, a wartość złotego spadła o pięć punktów procentowych
Jak gospodarka zareaguje na kryzys w koalicji?

Dla zagranicznych inwestorów osoba obecnego ministra finansów nadal jest gwarantem stabilności polskiej gospodarki i dokończenia reform. - Personalia są mniej ważne. Najważniejsze jest dalsze stabilizowanie polityki fiskalnej - uważa prof. Cezary Józefiak, członek Rady Polityki Pieniężnej. A może sprawdzi się prognoza prof. Karola Modzelewskiego, cytowanego przez "Financial Times", który twierdzi, że "gospodarka funkcjonowała przed Balcerowiczem, będzie także działała po nim". Pytanie tylko, czy PKB będzie wzrastał o 6-7 proc. rocznie, czy też o 3-4 proc.? Czy nadal będziemy z pieniędzy podatników utrzymywali państwowe molochy i ulegali szantażowi różnych grup społecznych?
- Inwestorzy przyzwyczaili się już do polskiego bałaganu i do tego, że z dużej chmury pada mały deszcz - przekonuje prof. Edmund Pietrzak, członek Rady Makroekonomicznej przy Ministrze Finansów. Zawirowania polityczne nie wpływają na gospodarkę. - To świadczy o sile gospodarki - zauważa prof. Jan Winiecki. - Nie jesteśmy jeszcze w tak dobrej sytuacji jak Włochy, ale nasza gospodarka coraz bardziej uodparnia się na wybryki polityków - dodaje prof. Pietrzak. Spory polityczne nie powodują, że ludzie masowo wymieniają złotówki na dolary.
- Dla inwestorów najważniejszy jest przyszłoroczny budżet - mówi Krzysztof Rybiński, główny ekonomista ING Barings - i odpowiedź na pytanie, czy uda się utrzymać półtoraprocentowy deficyt budżetowy. Już dzisiaj pojawiają się wątpliwości, czy ów przyszłoroczny budżet uda się skonstruować. Zdaniem Marka Goliszewskiego, prezesa BCC, to jedna z raf, o którą może się rozbić ewentualny rząd mniejszościowy.
- Dyscyplina budżetowa powinna być przedmiotem szczególnej troski polityków. Tymczasem zgoda na dodatkowe wydatki budżetowe w krótkim czasie może doprowadzić do kryzysu walutowego i finansowego - ocenia Rybiński. Według niego, odejście Leszka Balcerowicza sprawiłoby, że "rynki finansowe przeżyłyby ostrego rock and rolla". Trzeba zatem już teraz szukać potencjalnego następcy Balcerowicza, innego "jastrzębia fiskalnego", którego rynki finansowe darzyłyby dużym zaufaniem. Taką osobą jest niewątpliwie Bogusław Grabowski. Inwestorzy nie mieliby żadnych wątpliwości, że dbałby on o finanse publiczne, obniżanie inflacji i szybką prywatyzację.
Sytuacja na warszawskiej giełdzie determinowana jest dwoma czynnikami: sporami politycznymi w Polsce i niepewnością panującą na Wall Street. - Giełda reaguje na razie powściągliwie na ostatnie wydarzenia - twierdzi Wiesław Rozłucki, prezes GPW. - Inwestorzy nie ulegają łatwo emocjom. Przeważa wśród nich raczej nastrój oczekiwania. Względny spokój na giełdzie oznacza, że rynek najprawdopodobniej spodziewa się, iż w wyniku tej "zawieruchy" dojdzie do poprawy sytuacji politycznej, czego konsekwencją będzie skuteczniejsze rządzenie. Zgadzam się z opinią, że realizacja czarnego scenariusza, w którym zmiana układu koalicyjnego spowodowałaby odejście z rządu Leszka Balcerowicza, mogłaby podważyć zaufanie inwestorów i doprowadzić do wycofywania kapitałów z Polski.
W dłuższej perspektywie szczególnie ważne są dwie kwestie: dyscyplina finansów publicznych oraz negocjacje z Unią Europejską. Z ewentualnego odejścia ministra finansów najbardziej zadowoleni byliby politycy, którzy posiedli dar rozdawania nie swoich pieniędzy. Zagraniczni analitycy z dużym niepokojem odnotowują postulaty podniesienia składek na kasy chorych, zwiększenia wydatków socjalnych, skrócenia czasu pracy, utworzenia monopolu Cukier Polski czy też niektóre decyzje, na przykład dotyczące zerowej stawki VAT w rolnictwie. Wprawdzie prof. Edmund Pietrzak jest przekonany, że Bogusław Grabowski - o ile zechce - ma duże szanse przekonać "wujaszków" z AWS, że trzeba zaciskać pasa, ale czas zbliżających się kampanii wyborczych z pewnością nie będzie temu sprzyjał. - Naciski posłów różnych klubów na zwiększenie wydatków mogą doprowadzić do wzrostu deficytu budżetowego - ostrzega prof. Cezary Józefiak. Czy ktoś równie stanowczo jak Leszek Balcerowicz przeciwstawi się tym żądaniom?
Druga kwestia dotyczy naszych negocjacji z Brukselą. Jakie mogą być długofalowe konsekwencje obecnego kryzysu politycznego? - Już dziś mamy duże zaległości legislacyjne, a ewentualny rząd mniejszościowy, nie mający większości parlamentarnej, nie będzie w stanie przeforsować nawet kilku najbardziej niezbędnych ustaw - twierdzi Jan Krzysztof Bielecki, były premier, obecnie dyrektor wykonawczy EBOiR. Dostosowanie polskiego prawa do unijnych norm wymaga zaś uchwalenia nie kilku, lecz prawie dwustu ustaw. - Jak rząd może mówić, że jest silnym partnerem w negocjacjach, i deklarować, że będzie się starał wymuszać na stronie unijnej korzystne dla nas ustępstwa, jeśli jego członkowie nie potrafią się dogadać między sobą? Możemy mieć pewność, że unijni partnerzy bezwzględnie wykorzystają każdą słabość polskiego gabinetu - konstatuje Bielecki.
Więcej możesz przeczytać w 23/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.