Lek na impotencję

Lek na impotencję

Dodano:   /  Zmieniono: 
AWS wie, że haniebnie przegra nową elekcję i ucieka przed nią jak diabeł przed święconą wodą
Niewprawnemu obserwatorowi może się wydawać, że zerwanie przez Unię Wolności koalicji z AWS wręcz wyszło Polsce na zdrowie. Na rządowej scenie politycznej w końcu zapanował spokój. Przycichły spory i kłótnie, a gabinet został poszerzony o nowych ministrów wręcz w sielankowej atmosferze. Ta miła odmiana klimatu to jednak cisza przed burzą. Nadciąga ona nieubłaganie i nic jej nie zatrzyma. Ostrzące sobie od dawna na AWS zęby opozycyjne kluby SLD i PSL nie przeistoczyły się przecież z wilków w baranki. Polityka rządzi się brutalnymi prawami i radykalne osłabienie AWS tylko wzmogło apetyt rywali. A i Unia Wolności nie po to przeszła do opozycji, by z jej ław życzliwie kibicować rządowi.
Niedługo więc przyjdzie czekać na pierwsze ataki, wobec których mniejszościowy rząd będzie zupełnie bezbronny. Owszem, do chwili nieuchwalenia przez Sejm budżetu, a zatem do końca stycznia 2001 r., gabinetu nie będzie można obalić, ale sejmowa większość szybko uczyni z niego największego w Polsce impotenta. Wystarczy blokować rządowe projekty ustaw, do czego opozycja ma aż nadto siły.
Wyjściem najrozsądniejszym - i z różnych stron już zgłaszanym - byłyby przedterminowe wybory. AWS, bez której ta operacja nie jest możliwa do przeprowadzenia, wie jednak, że haniebnie przegra nową elekcję i ucieka przed nią jak diabeł przed święconą wodą. Będzie tak zmykała aż do marca 2001 r., kiedy to po raz pierwszy, wbrew jej woli, mogą się odbyć nowe wybory.
Jedynym w tej sytuacji lekarstwem na rządową impotencję może być osłonięcie swoistym paktem o nieagresji kilku najważniejszych spraw państwowych. Spośród nich najważniejsza jest kwestia integracji Polski z Unią Europejską. Tu nawet paromiesięczne zaniechania bardzo trudno będzie odrobić. Można więc tylko przyklasnąć inicjatywie prezydenta Kwaśniewskiego, który ostatnio zgłosił ideę zawarcia przez wszystkie kluby sejmowe paktu na rzecz Unii Europejskiej. Istotnym punktem owej umowy jest dopuszczenie przedstawicieli opozycji do rządowych zespołów negocjacyjnych. W zamian opozycja nie objęłaby tej problematyki bezpardonową wojną, jaką szykuje mniejszościowemu gabinetowi Jerzego Buzka. Rząd zajął wobec tej inicjatywy stanowisko wyczekujące, wręcz niechętne. Pewnie liczy, że opozycja i tak opowie się za wspieraną od dawna integracją z Europą. Oby się nie przeliczył, bo wtedy wszyscy obudzimy się z ręką w staromodnym i mało już europejskim naczyniu.
Więcej możesz przeczytać w 26/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.