Przesyłka Mabeteksu

Przesyłka Mabeteksu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nowego, wartego 550 tys. DM (1,2 mln zł) terenowego mercedesa brabusa, wykonanego na specjalne zamówienie, z "podrasowanym" silnikiem, kuloodpornymi szybami i ekskluzywnym wnętrzem (m.in. fotelami dopasowującymi się do kształtu człowieka) transportowano latem 1999 r. z Niemiec - z fabryki firmy Brabus, gdzie przeprowadzano tuning - do Moskwy
Jak odkryto bliskie związki białoruskiej mafii z polską policją i Strażą Graniczną w Terespolu 

Samochód ten miał być prezentem Mabeteksu, szwajcarskiej firmy zamieszanej w korupcyjną aferę związaną z kontraktami na warte setek milionów dolarów prace remontowe na Kremlu (podejrzane w tej sprawie są m.in. córki Borysa Jelcyna), dla moskiewskiej firmy budowlanej Mercata (ściśle współpracującej z Mabeteksem), a raczej dla jej politycznego patrona. Auto prowadził Rosjanin Konstantin S., pracownik moskiewskiej firmy. Tuż przed przejściem granicznym w Terespolu mercedes został zatrzymany do kontroli drogowej. Policjanci otworzyli maskę samochodu i zaczęli sprawdzać numery silnika i nadwozia. - Takie działanie jest nietypowe. Przecież niedaleko jest przejście graniczne, jest straż graniczna, która i tak wzywa policję, gdy odkryje podejrzane auto - mówi mieszkaniec Terespola, pracujący w pobliżu przejścia granicznego.

Nietykalni
Firma Brabus zawsze "iksuje" numery fabryczne przerabianych na indywidualne zamówienie mercedesów i nabija własne. Taka praktyka jest fachowcom powszechnie znana, wyraźnie widoczne ślady przebijania numerów skłoniły jednak funkcjonariuszy do zatrzymania samochodu w celu wykonania szczegółowych badań. Mercedes trafił na policyjny parking w Grabanowie koło Białej Podlaskiej. Z kierowcą samochodu natychmiast skontaktowali się dwaj Białorusini mieszkający od ponad pół roku w Białej Podlaskiej. Jednym z nich był Siergiej K., były więzień aresztu w Białymstoku (rozpoznano go na podstawie zdjęcia z aresztu). Drugim mężczyzną był Siergiej G. Jego prawdziwe dane ustalono podczas śledztwa - z dużym trudem - na podstawie linii papilarnych. Siergiej G. posługiwał się dwoma fałszywymi paszportami na nazwiska obywateli ukraińskich. Dzięki współpracy z białoruską milicją udało się ustalić, że Siergiej G. jest poszukiwany międzynarodowym listem gończym za wymuszenia rozbójnicze na Białorusi.
Po wyjściu z aresztu w Białymstoku Siergiej G. i Siergiej K. przenieśli się do Białej Podlaskiej. Bardzo często widywano ich luksusowe samochody na trasie Warszawa-Biała Podlaska. Najczęściej pilotowały one inne, nie rzucające się w oczy auta z trefnym towarem. - To stary przestępczy numer. Luksusowy pojazd jedzie na wabia, odwraca uwagę od zasadniczego ładunku. Jeśli policjanci coś podejrzewają, prawie zawsze zatrzymują samochód rzucający się w oczy (tym bardziej że ma rosyjskie tablice rejestracyjne) - tłumaczy wspomniany już mieszkaniec Terespola. - Ci Rosjanie stanowili jedną grupę. W Białej Podlaskiej byli bardzo widoczni. Widać było, że stoi za nimi ktoś bardzo mocny - nie każdy może sobie przecież pozwolić na trzymanie pod blokiem nowego mercedesa 124 coupé na moskiewskich numerach i nie bać się, że ktoś go ukradnie.

Drodzy goście
Adam Harasimiuk, zastępujący naczelnika wydziału kryminalnego policji w Białej Podlaskiej, pytany o to, czy policja wiedziała, że pod jej bokiem działają białoruscy gangsterzy, mówi, iż "rosyjskojęzyczni są w Białej Podlaskiej naturalnym elementem krajobrazu". Poza tym trudno sprawdzać każdego cudzoziemca. Tymczasem dla okolicznych mieszkańców nie było tajemnicą, że Białorusini posługiwali się kradzionymi samochodami, zajmowali się przemytem aut, a także handlem narkotykami (w mieszkaniu, w którym zatrzymano Siergieja G., znaleziono amfetaminę wartą cztery tysiące złotych). - Nieraz widziałem, jak przyjeżdżali do nich policjanci, rozmawiali, odjeżdżali i nic się nie działo. Krew mnie zalewała, gdy na to patrzyłem - mówi mieszkaniec bloku, w którym rezydowali przybysze zza wschodniej granicy.
Gdy Konstantin S. niecierpliwie czekał na zwrot zatrzymanego przez policję mercedesa, Siergiej K. i Siergiej G. zaoferowali mu pomoc w odzyskaniu auta. Konstantin S. nie znał języka polskiego, więc ochoczo przyjął ofertę pobratymców. Nie zastanowiło go, skąd wiedzą o jego kłopotach. Trudno dociec, czy Białorusini rzeczywiście przyspieszyli zwrot mercedesa. Faktem jest, że samochód szybko uznano za czysty i postanowiono oddać. Konstantin S. w towarzystwie swoich nowych przyjaciół pojechał do Grabanowa. Nie podejrzewał podstępu, dlatego nie zauważył samochodu pilotującego ich w drodze na policyjny parking. - Tuż po wyjeździe z parkingu "koledzy" zmusili Konstantina S. do opuszczenia samochodu - relacjonuje wydarzenia prokurator prowadząca sprawę.

Jak kamień w wodę
Jeszcze tego samego dnia Siergiej K. - mimo że nie miał dokumentów uprawniających do poruszania się odzyskanym mercedesem - przejechał granicę w Terespolu (Siergiej G. pozostał w Polsce). I ślad po nim oraz wartym ponad pół miliona marek samochodzie zaginął. Prokuratura nie chce wyjawić, jak fakt ten tłumaczył później Zdzisław W., funkcjonariusz Straży Granicznej w Terespolu, który kontrolował to auto. Przedstawiono mu zarzut niedopełnienia obowiązków służbowych. Aresztowany został dopiero w kwietniu tego roku, wraz z innymi funkcjonariuszami Straży Granicznej w Terespolu, podejrzanymi o udział w przemycie luksusowych samochodów.
Konstantin S. nie zawiadomił polskich organów ścigania o kradzieży samochodu. Pojechał do Moskwy, gdzie - jak ustalono - odbiorca luksusowego auta zlecił jego poszukiwania na własną rękę. Mimo że firma Mercata ma w Rosji duże wpływy i koneksje, a po drogach Rosji jeździ ponoć tylko jeszcze jeden mercedes brabus, zguby nie udało się odnaleźć. Dopiero we wrześniu 1999 r. Konstantin S. wrócił do Białej Podlaskiej, zgłosił kradzież pojazdu i złożył stosowne wyjaśnienia.

Skuteczny jak Ryszard M.
W Białej Podlaskiej nie jest łatwo zniknąć, a dodatkowo Siergiej G., jeden ze złodziei mercedesa, wcale się nie ukrywał. Zatrzymano go jednak dopiero w grudniu ubiegłego roku. Przy okazji aresztowano też Władimira J., właściciela mieszkania, które zajmował - za obrót narkotykami. Śledztwo przejął wydział do walki z przestępczością zorganizowaną Prokuratury Okręgowej w Lublinie, a w spra-wę zaangażował się także Urząd Ochrony Państwa, Straż Graniczna oraz Zarząd Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji (policja w policji powołana do operacyjnego rozpracowywania skorumpowanych funkcjonariuszy). Jeden z funkcjonariuszy tego zarządu przyznaje, że kluczem do rozpracowania afery był właśnie mercedes brabus. - Ten samochód był cały czas w gestii policji. Bez współpracy z policjantami przestępcy nie zdobyliby wiedzy niezbędnej do precyzyjnego przeprowadzenia akcji wywiezienia go za granicę - mówi funkcjonariusz policyjnej służby wewnętrznej. - W wyniku wielomiesięcznych działań operacyjnych pracowników Zarządu Spraw Wewnętrznych oraz dzięki współpracy z białoruską milicją i UOP udało się ustalić, że Ryszard M., zastępca naczelnika Wydziału Kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej, współpracuje z przestępcami, m.in. zza wschodniej granicy - tłumaczy Zbigniew Matwiej z biura prasowego Komendy Głównej Policji.
Ryszard M. przez wiele lat był chwalony i doceniany przez zwierzchników za znakomite wyniki i wysoką wykrywalność. - Jest oczywiste, że musiał dostawać cynk, bo jak wytłumaczyć na przykład zatrzymywanie na drodze konkretnych samochodów, które okazywały się trefne - mówi jeden z policjantów prowadzących dochodzenie. Aresztowani Białorusini przyznali się potem, że za informacje o stojącym na parkingu policyjnym mercedesie zapłacili Ryszardowi M. 5 tys. USD. - Nie opieraliśmy się tylko na zeznaniach Białorusinów, mamy też inne dowody wskazujące na współpracę Ryszarda M. z grupami przestępczymi - dodaje funkcjonariusz Zarządu Spraw Wewnętrznych. Ryszard M., którego aresztowano pod koniec kwietnia tego roku, tłumaczy, że Siergiej K. i Siergiej G. byli jego informatorami.
- Każda policja korzysta w swojej pracy z informatorów, ma nawet obowiązek kontaktowania się z przestępcami, a procedury takich kontaktów są tajne. Nie mogą to być jednak kontakty nieuzasadnione. Chodzi o to, żeby nie przekroczyć wąskiej granicy między zdobywaniem informacji a współpracą z przestępcami czy wręcz pomaganiem im - tłumaczy funkcjonariusz służby wewnętrznej Komendy Głównej Policji.
- Białorusini stworzyli sobie w Białej Podlaskiej idealne warunki działania - mówi jeden z oficerów operacyjnych. - Przekazując odpowiednie informacje policjantom, mogli eliminować konkurencję i praktycznie kontrolować cały przygraniczny teren. A sami znajdowali się dzięki temu pod specjalną ochroną. Takie kontakty sprawiały też, że byli atrakcyjnymi partnerami dla polskich grup przestępczych - mówi policjant.

Mekka przemytników
O związkach z polskimi gangami może świadczyć to, że tuż po aresztowaniach do Białej Podlaskiej przyjechali bossowie warszawskiego podziemia, pojawił się też adwokat gotów bronić Siergie-ja G. O możliwościach i układach Siergieja G. może świadczyć też to, że w areszcie cały czas miał telefon komórkowy. Adam Harasimiuk z wydziału kryminalnego policji w Białej Podlaskiej mówi, że o "dziwnych" znajomościach Ryszarda M. nic nie było wiadomo, gdyż kontakty operacyjne z informatorami odbywają się zawsze sam na sam.
- Nadal wykonujemy różne czynności śledcze. Udowodniliśmy Ryszardowi M. jeden czyn przestępczy - przyjęcie łapówki. Dziś jeszcze trudno powiedzieć, czy udowodnimy inne przestępstwa jemu lub innym policjantom. W takich sprawach bardzo trudno znaleźć dowody - mówi oficer z Komendy Głównej Policji. - Sprawa jest wielowątkowa i rozwojowa - dodaje prokurator prowadząca śledztwo. - Ciekawi mnie jedna rzecz: czy Białorusini, kradnąc tego mercedesa, wiedzieli, komu go zabierają? Czy byli po prostu głupi, czy tak odważni? - zastanawia się jeden z policjantów zajmujących się sprawą. Pewne jest tylko to, że zaginął wszelki ślad po Siergieju K. i mercedesie brabusie.

Więcej możesz przeczytać w 26/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.