Znak absurdu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Projekt ustawy o własności przemysłowej narusza prawo europejskie i naraża Polskę na ogromne straty
Uwaga posłów dyskutujących o zapisach nowego prawa o własności przemysłowej skupiła się na kontrowersyjnych fragmentach mających odebrać dawnym (dziś sprywatyzowanym) centralom handlu zagranicznego prawo do znaków towarowych, które zostały niegdyś zarejestrowane przez nie za granicą. Tymczasem w ferworze dyskusji, przy rzadko spotykanym lobbingu różnych gremiów zabiegających o swoje interesy, pominięto znacznie ważniejsze kwestie. Wprowadzenie proponowanych przez Sejm zapisów dotyczących tzw. terytorialnego wyczerpania znaku towarowego narazi nasz kraj na podwyższenie kosztów importu nawet o 2 mld USD rocznie.
Prace nad prawem o własności przemysłowej rozpoczęły się przed ośmiu laty. Po licznych ingerencjach posłów w rządowy projekt został on w całości zdyskwalifikowany przez Komitet Integracji Europejskiej. - To bardzo zła ustawa. Lepiej, aby zakwestionowano ją teraz, w Polsce, niż żeby później zrobiła to za nas Unia Europejska - mówi dr Jerzy A. Wojciechowski, dyrektor Departamentu Harmonizacji Prawa i Spraw Traktatowych w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej.
- Dziś już nie sposób ustalić, które lobby poselskie wnosiło zmiany do projektu i po co to robiło - mówi pragnący zachować anonimowość poseł Unii Wolności. Już po pobieżnej analizie eksperci prawni zasygnalizowali, że błędnie przetłumaczono zapisy prawa europejskiego i używano terminologii odmiennej od regulacji europejskich. Projekt nie współgra z innymi aktami prawnymi, przede wszystkim z prawem o nieuczciwej konkurencji, wydłużając do wielu lat procedury unieważniające nielegalnie używany znak towarowy. W efekcie w Polsce w pewien sposób usankcjonowano by pirackie rejestrowanie skradzionych znaków towarowych i osiąganie wielkich korzyści w trakcie ciągnących się latami procedur odwoławczych.
- Największym przeoczeniem jest jednak zupełne niezrozumienie następstw wprowadzenia zapisów o tzw. terytorialnym wyczerpaniu znaku - ocenia prof. Ryszard Skubisz, jeden z autorytetów w dziedzinie własności przemysłowej.
Na czym polega wyczerpanie znaku? Eksperci posługują się przykładem znanego koncernu farmaceutycznego ze Szwajcarii, który wyprodukował nowy lek oraz zarejestrował go u siebie i niemal we wszystkich krajach świata, w tym w Polsce. Jego dystrybucją zajmują się głównie sklepy firmowe i sieć upoważnionych placówek. Gdy raz legalnie trafił do naszego kraju, koncern nie może później zakazać jego sprzedaży, bo w Polsce (tak jak w wielu innych krajach) na razie obowiązuje zasada międzynarodowego wyczerpania znaku. W efekcie każdy uprawniony polski dystrybutor może go kupić po wynegocjowanej cenie od dystrybutora szwajcarskiego i sprzedawać u nas. - Taka praktyka jest dziś powszechna - informuje prof. Skubisz. Koncern wolałby zablokować tę sprzedaż i zaproponować lek polskiej firmie po swojej (wyższej) cenie. Uczyniłby to z łatwością, bo nikt inny nie produkuje podobnego leku. Zrobi to, gdy w Polsce zacznie obowiązywać wprowadzony przez Sejm zapis o terytorialnym wyczerpaniu znaku. - Przy takim zapisie producent będzie mógł wskazać wybrane przez siebie źródło zakupu. Wskaże najbardziej dla siebie korzystne, a więc droższe. Jest to sprzeczne z zasadami konkurencji i z interesami polskich konsumentów - wyjaśnia prof. Skubisz.
Zwolennicy terytorialnego wyczerpania znaku wskazują, że podobne rozwiązania stosowane są obecnie w UE. Jednakże jeszcze kilka lat temu wspólnota była zdecydowanym zwolennikiem zasady międzynarodowego wyczerpania. Potem pod wpływem wielkich eksporterów wprowadzono pośredni zapis o wyczerpaniu regionalnym w obrębie UE. - Wewnątrz unii liberalizm, na zewnątrz protekcjonizm. Jest to korzystne, ale tylko dla firm z unii - ocenia jeden z polskich ekspertów. Eksperci uważają ponadto, że po ewentualnym wprowadzeniu nowego prawa koszty naszego importu, przede wszystkim lekarstw, elektroniki i innych towarów konsumpcyjnych, mogą wzrosnąć o 10 proc. Może to oznaczać roczne powiększenie kosztów importu nawet o 2 mld USD, a także destrukcję dotychczasowego systemu dystrybucji, który zostanie wyparty przez firmy preferowane przez producentów. Zasada wyczerpania międzynarodowego obowiązuje niemal na całym świecie, w tym w USA, Japonii czy Szwajcarii. Jeśli Polska wprowadzi odmienne prawo, zyskają na tym przede wszystkim firmy eksportujące do nas.
Zenobiusz Miklasiński, wiceprezes Urzędu Patentowego RP, jeden z twórców rządowego projektu ustawy o własności przemysłowej, tłumaczy, że jest ona zgodna z dyrektywą Unii Europejskiej, w której mówi się o rynku bez granic i wyczerpaniu znaków wewnątrz wspólnoty. - Żadne zobowiązania nie zabraniają Polsce stosowania zasady międzynarodowego wyczerpania. Dopóki nie staniemy się pełnoprawnym członkiem UE, dopóty nie powinniśmy zmieniać dotychczasowych regulacji - mówi prof. Stanisław Sołtysiński. Jego zdaniem, jedynie w tej kwestii unia stara się zniechęcić nas do stosowania instrumentu prawnego, który sama uznaje za niezbędny do funkcjonowania wolnego rynku wewnątrz wspólnoty. We wszystkich innych dziedzinach wymaga stosowania reguł liberalnego handlu. - Bo to leży w jej interesie. W interesie Polski, kraju mającego ogromny deficyt w handlu zagranicznym, zwłaszcza w zakresie towarów chronionych przez patenty i znaki towarowe, jest utrzymanie korzystnych dla siebie reguł prawnych - przekonuje prof. Sołtysiński.
Zdaniem prezesa Miklasińskiego, polska ustawa stwarza możliwości uniknięcia negatywnych skutków międzynarodowego wyczerpania znaku. Zawarte są one jednak w dziale o roszczeniach dotyczących znaków towarowych. Polscy dystrybutorzy markowych artykułów - jak uważa Miklasiński - mogliby korzystać z zasady wyczerpania międzynarodowego. - Po co w takim razie do ustawy wprowadzono konkretne zapisy o wyczerpaniu krajowym? Czy po to, żeby stworzyć możliwości pokrętnego traktowania zasad prawa? - zastanawia się jeden z ekspertów.
- Nie znam ani jednej pozytywnej opinii polskich ekspertów na temat zasady terytorialnego wyczerpania - mówi prof. Skubisz. - Uchwalona w sejmowej wersji ustawa postawi nas na końcu kolejki do UE w kategorii normalizacji prawa - ostrzega dr Wojciechowski. Senat wniósł do uchwalonej przez Sejm uchwały aż 73 poprawki, co jest swoistym rekordem. Czy Sejm będzie w stanie przyjąć te poprawki, a tym samym przyznać się do popełnionych błędów?

Więcej możesz przeczytać w 27/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.